Wiadomo, że Daniel Craig nie zagra w kolejnym filmie o przygodach Jamesa Bonda. Zastanawiamy się, co by było, gdyby producenci do roli asa brytyjskiego wywiadu chcieli zaangażować polskiego aktora. Który Waszym zdaniem najlepiej pasowałby do kwestii – My name is Bond, James Bond?
Artur Barciś
Obsadzenie Artura Barcisia w roli najskuteczniejszej broni brytyjskiego wywiadu wielu mogłoby się wydawać dość ryzykowne. Trudno wyobrazić sobie serialowego Tadeusza Norka podczas brutalnej walki np. w toalecie, rozbijającego głową przeciwnika kolejne bidety i pisuary. Nie do twarzy byłoby mu także z karabinem, przy pomocy którego ścinałby z nóg dziesiątki żądnych krwi przeciwników. Można przypuszczać, że najmocniejszą stroną Bonda w osobie Artura Barcisia byłaby rozmowa i sztuka dyplomacji. – Najmocniej przepraszam, czy zechcielibyście się poddać? – to kwestia, która w filmie padałaby zapewne najczęściej.
Wysoce prawdopodobne jest również to, że Barciś zrezygnowałby z „bondowskiego” wstrząśniętego martini na rzecz np. herbaty z dwoma kostkami cukru, ale bez cytryny. Zamiast jeździć nowym astonem martinem czy jaguarem, mógłby korzystać z komunikacji miejskiej i nikogo by to pewnie nie raziło w oczy.
Można się także pokusić o stwierdzenie, że gdyby producenci nowego Bonda z Arturem Barcisiem do roli panny Moneypenny zaangażowali Cezarego Żaka, oglądalność filmu byłaby na całkiem przyzwoitym poziomie.
Cezary Pazura
Ten Bond zdecydowanie dysponowałby licencją na… rozśmieszanie. Czy skuteczną, trudno powiedzieć. To już kwestia gustu. Cezarego Pazurę mieliśmy okazję zobaczyć m.in. w roli Kilera, który momentami miał coś z tajnego agenta. Niewykluczone zatem, że jako James Bond również by się sprawdził. Tym bardziej, że w przeciwieństwie do Artura Barcisia, od pewnego czasu dysponuje całkiem reprezentatywnym aparatem cielesno-mięśniowym. W przypadku Cezarego Pazury należałoby się zastanowić, czy wysłużonego Walthera PPK nie należałoby zastąpić np. nakrętką albo całą solniczką. Aktor pokazał, że z tą „bronią” radzi sobie całkiem nieźle.
Marian Dziędziel
To kandydatura dość kontrowersyjna. Aktor raczej kojarzy się z ojcem Bonda, niż samym agentem 007. Na bazie ról odgrywanych przez Mariana Dziędziela (na ogół są to bohaterowie mroczni, niestroniący od „procentów”) producenci śmiało mogliby pozostawić samo „07”. Można się domyślać, że kieliszek wstrząśniętego martini zastąpiłaby butelka wódki, albo słoik z wodą po ogórkach.
Wytrwałość i oddanie, z którym aktor zabiegał o szczęście córki w filmie Wojtka Smarzowskiego „Wesele” pozwala sądzić, że w roli asa brytyjskiego wywiadu Marian Dziędziel z takim samym zaangażowaniem walczyłby o bezpieczeństwo i komfort brytyjskiej królowej.
Maciej Zakościelny
To przedstawiciel młodego pokolenia polskich aktorów. I to właśnie wiek mógłby być największym problemem przy obsadzeniu go w roli Jamesa Bonda. Bohater książek Iana Fleminga to charyzmatyczna i styrana życiem postać, a Maciej Zakościelny niemalże w każdej scenie każdego filmu, w którym gra, wygląda jakby właśnie opuścił salon odnowy biologicznej. Producenci prawdopodobnie musieliby również zrezygnować z martini, bo połowę filmu zajmowałyby sceny, w którym barman prosiłby Bonda o dowód osobisty.
Poza tym „polski Brad Pitt” raczej nie kojarzy się z drinkami z alkoholem, a z bezkofeinową kawą z popularnej sieci na mleku odtłuszczonym i z posypką np. z humusu. Problemem mógłby być też dobór partnerki dla Zakościelnego, bo większość z nich przy aktorze mogłaby się wydawać po prostu brzydsza.
Mirosław Baka
Gdyby producenci Bonda zdecydowali się przenieść akcję nowego filmu do jednego z trójmiejskich teatrów, Mirosław Baka byłby niezastąpiony. To jednak mało prawdopodobne. Trzeba przyznać, że Baka w roli agenta 007 mógłby się sprawdzić. Ma charyzmę, umie strzelać, nie boi się również śmiałych scen erotycznych. Nawet takich, w których dookoła lata pierze (Reich). Dodatkowo, gdyby w roli panny Moneypenny osadzić Bogusława Lindę, a „Q” Olafa Lubaszenko, całość mogłaby być naprawdę ciekawa.
Janusz Gajos
Co przemawia za Januszem Gajosem, to przede wszystkim umiejętność jazdy czołgiem. Rajd przez bazę naszpikowaną uzbrojonymi po zęby przeciwnikami, nie stanowiłby dla niego żadnego problemu. W Ekstradycji Janusz Gajos wcielił się w stojącego na czele grupy przestępczej „Kinga”. Można więc wnioskować, że wie jak działa „syndykat” i jak z nim walczyć. Poza tym Janusza Gajosa na ekranie nigdy dość.
Marek Kondrat
O tym, że Marek Kondrat dysponuje nienaganną angielszczyzną i umiejętnością działania w warunkach stresowych mogliśmy się przekonać m.in. w „Dniu świra”. Film o przygodach agenta 007 z Kondratem w roli głównej zapewne wypełniałyby wewnętrzne rozterki i przemyślenia głównego bohatera. Bardziej niż kinem akcji byłby zapewne mrocznym thrillerem psychologicznym, z którego kwestie cytowane byłyby przynajmniej przez 10 lat po premierze.
Problemem mogłaby być spora liczba niecenzuralnych zwrotów w dialogach. Jak wiemy James Bond, jak przystało na Brytyjczyka, z takowych korzysta w bardzo wąskim zakresie. W przypadku Marka Kondrata należałoby raczej zmienić ulubiony trunek Bonda – z martini na wino.
Bartłomiej Topa
To chyba jedno z najgorętszych aktualnie nazwisk na rynku. Bartłomiej Topa gra praktycznie wszędzie. I nic dziwnego, bo umiejętności mógłby mu pozazdrościć niejeden aktor. To, co mogłoby świadczyć o słuszności wyboru Topy na agenta 007, to wszechstronność. Grał w filmach wojennych, o policji i o polskich weselach (a wiadomo, tam klimat czasami jest najcięższy i niejeden Bond mógłby nie sprostać). Poza tym aktor czynnie bierze udział w wielu triathlonach, także sceny kaskaderskie i 10-kilometrowa ucieczka przed śmigłowcem bojowym nieprzyjaciela po pustyni Gobi prawdopodobnie nie przysporzyłaby mu problemów. Poza tym, ktoś kiedyś powiedział, że „Bartłomiej Topa to taki polski Roger Moore”. Nie wiadomo jednak kto i kiedy.
Tomasz Karolak
Podobnie jak Bartłomiej Topa, Tomasz Karolak lubi triathlony, jest więc bardzo prawdopodobne, że dublerzy przy scenach akcji mieliby wolne. Na reklamach w tv widać, że Karolak jest dobrze skomunikowany i lubi gadżety, co jest bardzo istotne w pracy agenta 007. Bezproblemowo dogaduje się także z Małgorzatą Kożuchowską a to znaczy, że z innymi kobietami również. Chociaż nie występował wcześniej w filmach z „wartką” akcją, mógłby się sprawdzić.
Bogusław Linda
Bogusław Linda to Bogusław Linda. Działałby w obronie Jej Królewskiej Mości do końca. Jego lub jej.
{module SondyArt}
Łukasz Wojtowicz/Fot. Andrzej Stępień