Spał, gdy piraci weszli na statek. „Słyszałem tylko, jak się dobijają” [WYWIAD]

Była pierwsza w nocy. Obudziło go radio. To trzeci oficer alarmował o abordażu. Poderwał się z koi i co sił w nogach zbiegł po schodach ukryć się pod pokładem, tak jak go uczono – czytamy na portalu swinoujskie.info.

Serwis internetowy przeprowadził wywiad z Marcinem Szcześniakiem, który znalazł się w samym centrum wydarzeń na statku „Szafir”. Piraci porwali 5 Polaków.

Zabarykadowana pod pokładem załoga przesiedziała w kryjówce do rana. Wyszli o świcie, to wtedy zauważyli, że nie ma pięciu kolegów, a statek jest zdemolowany i ogołocony z telefonów, tabletów i komputerów.

Marcin Szcześniak to jeden z 16 członków załogi statku napadniętego przez piratów u wybrzeży Nigerii. W środę wrócił do rodzinnego Świnoujścia. Udzielił wywiadu reporterowi portalu swinoujskie.info.

UKRYCI POD POKŁADEM

– Przesiedzieliśmy w kryjówce do rana. Wychodziliśmy i nie mieliśmy pewności, czy piraci są jeszcze na pokładzie, czy już ich nie ma – relacjonuje Marcin Szcześniak. – Zaryzykowaliśmy. Przez telefon satelitarny skontaktowaliśmy się z armatorem. Później przypłynęła nigeryjska marynarka wojenna z pilotami, którzy bezpiecznie dopłynęli statkiem do portu – opowiada marynarz z napadniętego przez piratów statku.

POMOGŁY SZKOLENIA

Na szkoleniach marynarze uczą się, że piraci są najczęściej są uzbrojeni i nie należy zgrywać przed nimi bohatera. Trzeba robić wszystko co każą. Na statkach pływających w niebezpieczne rejony są specjalne miejsca, w których można się schronić. Chowa się w nich wodę i suchy prowiant. W tzw. cytadeli jest również łączność. Marynarze z „Szafira” dobrze wiedzieli, że piraci nie znają zakamarków na statku.

– Nie widziałem ich, słyszałem tylko dobijanie się do nadbudówki – opowiada Szcześniak. – Po ukryciu pod pokładem niewiele było słychać. Poziom stresu i adrenalina były tak wielkie, że w takich sytuacjach niewiele się pamięta. Większość czynności robisz trzy razy szybciej.

WIĘCEJ ZAGROŻEŃ

Pięciu osobom nie udało się schować. Porwali ich piraci. MSZ informował, że nawiązano z nimi kontakt. – Wolałbym, żeby moi koledzy szybko wrócili do Polski – mówi Marcin Szcześniak. – W Afryce poza piratami czyhają jeszcze inne niebezpieczeństwa takie jak choroby tropikalne. Niech to się szybko skończy.

– To doświadczeni marynarze z wieloletnią praktyką na morzu – dodaje.

SPRAWNE KRADZIEŻE

Historia zna już przypadki ataków piratów u wybrzeży Nigerii. Wcześniej nie dochodziło jednak do porwań, a jedynie do przejęcia kosztowności.

– Złodzieje potrafili wmieszać się w pracowników portu, wejść na pokład, udawać, że pracują, a gdy odwróciliśmy się, potrafili okraść wszystkie kajuty. Potem wychodzili  jak gdyby nigdy nic i potrafili powiedzieć jeszcze „my friend, give me souvenirs” [mój przyjacielu, daj mi pamiątkę]. Potem odkrywaliśmy, że zostaliśmy okradzeni – opowiada marynarz z innego statku armatora Euroafrica.

Wywiad przeprowadził reporter portalu swinoujskie.info. Poniżej zamieszczamy nagranie z tej rozmowy.

Swinoujskie.info/mili

Swinoujskie.info

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj