Siarczysty mróz i silny wiatr, wielkie hałdy śniegu, ludzie na nartach w centrach miast i całkowicie sparaliżowany ruch.29 grudnia 1978 roku dotarła do Polski aura określana do dzisiaj mianem „zimy stulecia”.
POŻAR DOMU DZIECKA
Zewsząd napływały informacje o kolejnych ofiarach mrozów. – Mieszkaliśmy tuż obok domu dziecka położonego na wzgórzu – opowiada Alina Moczydłowska z Sopotu. – W czasie jednej z tych mroźnych nocy wybuchł tam wielki pożar. Straż straciła mnóstwo czasu na dojazd i wdrapanie się na górę. Niektórych nie udało się uratować.
ZAMARZALI W SAMOCHODACH
W ciągu dwóch dni kraj był już całkowicie sparaliżowany przez zaspy i kilkunastostopniowy mróz. Zagrożeniem była każda dłuższa podróż samochodem. – Najfatalniejszy był sylwester. Ludzie jadący świętować na Półwysep Helski pozamarzali w samochodach. Drogi były tak zaśnieżone, że nie dało się ani zawrócić, ani jechać dalej – opowiada Alina Moczydłowska.
STAN KLĘSKI ŻYWIOŁOWEJ
Do odśnieżania torów i dróg skierowano wojsko wyposażone m.in. w czołgi, które zrywały z dróg grubą warstwę zmrożonego i zbitego śniegu. W większości miast komunikacja miejska nie funkcjonowała wcale lub działała w bardzo ograniczonym stopniu. Autobusy w niektórych okolicach jeździły w „tunelach” wykopanych w śniegu, a transport między miastowy został zawieszony.
KONIEC ZIMY
Ostateczny koniec zimy stulecia nastąpił 6 stycznia 1979 roku, a w kolejnych dniach termometry w Polsce ponownie zaczęły wskazywać dodatnie stopnie.