Trzy dni w Kazachstanie: „Wrócę tam dla niesamowitych zachodów słońca” [REPORTAŻ]

pooooo

Piękne krajobrazy, bogata historia i kawior za…dwa złote – nasza reporterka Anna Rębas odwiedziła Kazachstan i poznała to, co w nim najlepsze.

To była moja najkrótsza podróż. Trasa Gdańsk – Warszawa – Kijów – Aktau rozpoczęła się na dworcu we Wrzeszczu 9 grudnia. Po drodze odwiedziłam tez Kijów. Na lotnisku w Aktau wysiadłam następnego dnia około drugiej w nocy. W Kazachstanie spędziłam w sumie 3 dni.

NAJPIERW KIJÓW

Do Kazachstanu z Warszawy przez Kijów, dostaliśmy się w ciągu kilkunastu godzin. Lecieliśmy nocą nad Azerbejdżanem i Gruzją. Bez przygód. Na pokładzie był prawie komplet. Większość to rosyjscy i niemieccy biznesmeni.

Skoro lot przez Kijów, to i krótkie zwiedzanie miasta. Wizyta na Majdanie, zdjęcie pod Pomnikiem Wolności i mieszane uczucia, po tym co zostało w tym miejscu na skutek ubiegłorocznych walkach o wolność tego kraju. Ruch w centrum Kijowa jest taki sam jak w Gdańsku czy Warszawie. Po drodze minęło nas kilka wolnościowych demonstracji maszerujących pod ukraiński parlament. Transparenty, okrzyki, petycje w dłoniach, wręczane także nam, dziennikarzom. Wokół demonstrantów policjanci w ciepłych czapkach, bo początek grudnia w Kijowie jest nieco chłodniejszy niż u nas, choć też bez śniegu. Podeszli do nas dwaj młodzi mieszkańcy Kijowa z parą gołębi na ramionach i zaproponowali zdjęcie na tle pomnika za dwa euro. Jakoś nikt się nie zdecydował. Poszliśmy szybkim krokiem obejrzeć fotografie osób zabitych w tym miejscu.

Pomnik Wolności na Majdanie fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas

Zdjęcia ustawione na chodniku, obok zeschłe wiązanki kwiatów, dopalająca się świeca. Obok spalony budynek Związków Zawodowych, będący pozostałością po zajściach sprzed dwóch lat. Serce Majdanu rok po wydarzeniach, które zatrzymały na chwilę całą Europę, wygląda jak jedno z wielu miast przed południowym szczytem. Robimy sobie zdjęcia, bo spalony budynek Związków Zawodowych stał się jednym z symboli „Rewolucji Godności”, która zakończyła się obaleniem rządu, ucieczką byłego prezydenta Wiktora Janukowycza z Ukrainy i przedterminowymi wyborami.

Obiad zjedliśmy w restauracji „U Michała” w centrum. Barszcz ukraiński i pierożki z baraniną. Ciasto, herbata, nalewka z pigwy, jabłek oraz gruszek. Smaczne i mocne trunki. Ukraińskie specjały są pyszne.

DLA ZNUDZONYCH TUNEZJĄ

Aktau, miasto usytuowane na zachodzie kraju nad Morzem Kaspijskim chciało się zaprezentować dziennikarzom z Polski i tą drogą dotrzeć do turystów znudzonych Egiptem czy Tunezją. Bilet w obie strony to koszt 1400 złotych. Latem temperatury porównywalne są do tych w Afryce. Turystów jest tu o wiele mniej, a piękne Morze Kaspijskie jest dobrą alternatywą dla zatłoczonych plaż nad Morzem Czerwonym czy Egejskim.

W grudniu temperatura oscyluje wokół czterech stopni Celsjusza. Jest sucho i słonecznie. Władze Aktau, które przygotowały dla polskich żurnalistów krótką prezentację zapewniały, że cały region ma wystarczającą bazę gastronomiczno-hotelową. Jest tu kilka 5-gwiazdkowych hoteli oraz pozostałe – tańsze, w europejskim standardzie. Ceny w miejscowych sklepikach są przystępne, a widok zachodzącego słońca na stepie rekompensuje cały trud podróży.

zachód słonca
fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas

WITAMY W AKTAU

Szybki powrót na lotnisko. Samolot mieliśmy o 20.00. Czekało nas kilka godzin lotu. Aktau w Kazachstanie o drugiej w nocy powitało nas pustym lotniskiem. Musieliśmy wypełnić karteczkę migracyjną – to tzw. obowiązek meldunkowy. Skośnooka urzędniczka szybko sprawdziła wizy w paszporcie. Ziewnęła i zapytała po rosyjsku: po co i do kogo? Gdzie śpimy? Wizy do tego kraju kosztują 200 złotych. Wszyscy je mieliśmy, więc bez kłopotów przeszliśmy przez kontrolę osobistą i paszportową. Cudzoziemcy objęci są dodatkowo obowiązkiem meldunkowym. W ciągu pięciu dni od daty wjazdu drogą lądową należy zameldować się w  oddziale policji imigracyjnej właściwym dla miejsca pobytu. W hotelu meldunek trwał chwilę. Kto ma ochotę, szedł spać. Za kilka godzin trzeba było wstać, bo czekało nas szybkie zwiedzanie regionu.

wdddd
Widok na port w Aktau fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas

Niektórzy przed śniadaniem poszli pochodzić po ulicach, robić zdjęcia, wymienić pieniądze. 20 tysięcy tenge to około 300 złotych. Spokojnie wystarczy na dwa dni. Trzy obiady, coś do picia i świąteczne podarunki. Obiad w restauracji nad morzem – w formie open – kosztował 30 złotych.

Wsiedliśmy do busa. Jechały z nami dwie przewodniczki Julia – Rosjanka i Nurgul – dyrektorka kazachskiego biura podróży. Wiedziały wszystko i dużo opowiadały o kraju. Odległości były spore. Po dwóch godzinach jazdy zaczęła się gorsza droga, ostro trzęsło. Przed nami pozostawało 160 km do świętego wzgórza Aday Tay i do najniżej w rejonie położonej depresji. Na miejscu czekało na nas wspaniałe kazachskie przyjęcie z regionalnymi potrawami, na przykład kumyzem – wielbłądzim kefirem do picia. Dostaliśmy pyszny obiad. Gotowana wołowina z makaronem. Kazachowie nie jedzą wieprzowiny. Rozmowa z miejscowymi o zwyczajach i historii regionu toczyła się gładko. Po kilku godzinach wraciliśmy do Aktau.

posssssssss

Posiłek lubiany przez Kazachów: gotowana wołowina, makaron i ziemniaki fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas

DEPRESJE, WĄWOZY I PLAŻE

Kierowca pruł jak szalony. Droga była jednopasmowa, ale nikt nie myśli tam o pasach bezpieczeństwa. Za oknem busa wielbłądy, stada półdzikich koni, szyby wiertnicze, rurociągi z gazem i ropą. Wszystko na brązowo-rudym stepie, lekko pofalowanym, monotonnym.

Główną atrakcją turystyczną jest tam Morze Kaspijskie. Piaszczyste plaże znajdują się w południowej części miasta. Ale po atrakcje trzeba na kilka godzin z miasta wyjechać. Na północ od Aktau mieści się depresja Karagije (-132 m) wraz z wieloma wąwozami. Około 150 km na południowy wschód, znajdują się piaszczyste pustynie. Mniej więcej 100 km na północ można zwiedzić pasmo górskie Mangystau wraz z kolejnymi wapiennymi wąwozami. Ruch turystyczny w Kazachstanie jest mały, jednak da się wynająć samochód.

ceeeeeeee

Centrum Aktau fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas

Miasto Aktau kiedyś nazywało się Szewczenko. Na niektórych mapach jeszcze ta nazwa obowiązuje. To postsowieckie wielkie blokowisko. Przy każdym oknie klimatyzacja, bo latem bez niej ani rusz. Wzdłuż morza biegnie tzw. promenada. Plaża to miejsce, gdzie mieszkańcy i turyści chętnie spędzają latem wolny czas. W północnej części miasta znajduje się meczet Beket-Ata. Idąc od niego na wschód, można dotrzeć do cerkwi prawosławnej. W południowej części znajduje się port morski oraz nieczynna już elektrownia atomowa.

KAWIOR ZA 2 ZŁOTE, KONIAK ZA 15

Drugiego dnia pojechaliśmy na północ regionu do Fortu Schewczenko na półwyspie Mangyschlag. Wcześniej mieliśmy spotkanie w tamtejszym magistracie z władzami. Przyjął nas zastępca mera. Na dole przed wejściem do budynku odbyła się krótka rewizja. Rozmowa dotyczyła głównie promocji regionu. Dostaliśmy foldery i płytę z atrakcjami turystycznymi. Mogliśmy jechać dalej.

W Forcie Szewczenko pojawiliśmy się o 14.00. Przez siedem lat na zesłaniu przebywał tu ukraiński poeta i patron ukraińskiego Majdanu – Taras Szewczenko, który przyjaźnił się także z polskimi zesłańcami.Poznajemy historię jego zsyłki.

Po drodze ciekawy krajobraz: rosyjski cmentarz i postsowieckie pomniki żołnierzy. Na koniec w małym sklepie kupiliśmy kilka słoiczków z kawiorem. Była kolejka, bo miejscowi ludzie od razu po pracy robią zakupy. Kawior i koniak kupowaliśmy jednak tylko my. Sprzedawca cierpliwie donosił kolejne słoiczki. I jeszcze ciemny razowiec, przypominający chleb litewski i bryndza z mleka wielbłądziego. Koniak kosztował 700 tenge, czyli jakieś 15 złotych. Kawior – dwa złote za słoiczek. Jak można było nie kupić? To hity spożywcze tej podróży. Na święta jak znalazł. Pani w sklepie proponowała jeszcze chustę z czystej bawełny w kwiaty, ale to już innym razem, postanowiłam. Nie zrezygnowałam jednak ze świeżej chałwy pistacjowej, krojonej na plastry. W sam raz na drogę powrotną.

W sobotę 12 grudnia o 10.00 wylądowałam na Okęciu. Kazachski sprint wart był dwóch nieprzespanych nocy. Na pewno tam wrócę. Po chustę w kwiaty. I po letnie zachody słońca nad Morzem Kaspijskim.


Zapraszamy do odsłuchania reportażu Anny Rębas pt. Kazachstan w drugą stronę. Materiał zostanie wyemitowany jutro po 11.00 na antenie Radia Gdańsk.

 

Anna Rębas/amo

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj