Wiceprezes dużej firmy w Słupsku wyprowadzona przez policję w kajdankach w obecności współpracowników i klientów. Sąd Okręgowy w Słupsku przyznał kobiecie za dwugodzinne zatrzymanie 6 tysięcy złotych odszkodowania.
Anna T. została w 2014 roku pomówiona o podrobienie dokumentu. Policja wysyłała jej wezwanie do stawienia się na przesłuchanie, ale – jak później stwierdził sąd – wyznaczając nierealne terminy.
WYKRĘCILI I SKULI RĘCE
– Policja skuła mnie wprost zza biurka w firmie – mówiła Anna T. reporterowi Radia Gdańsk. – Weszli, wykręcili mi ręce, powiedzieli, że mnie zatrzymują i skuli ręce kajdankami z tyłu. Mówiłam, że sama spokojnie pójdę, ale nie słuchali. Wyprowadzili mnie o 10 rano z firmy na ulicy 3 Maja. Widzieli to współpracownicy, klienci i przechodnie. To było straszne, potem jeszcze odciski palców i zdjęcia jakbym była groźnym przestępcą. Po dwóch godzinach mnie zwolnili – opowiadała.
SĘDZIA: TO NIE BYŁO KONIECZNE
Sprawę rzekomego podrobienia dokumentu umorzono. Anna T. złożyła zażalenie na sposób i konieczność zatrzymania przez policję. Sąd Okręgowy w Słupsku w całości przyznał rację aresztowanej wiceprezes. – Niewątpliwie wizerunek pani wiceprezes mógł ucierpieć w wyniku tego zdarzenia. Ulica 3 Maja jest ruchliwym miejscem, w pobliżu jest przedszkole, bank, a do tego do zatrzymania doszło w siedzibie firmy, gdzie byli współpracownicy i klienci. To nie było konieczne – uzasadniała wyrok sędzia Aldona Chruściel-Struska przyznając 6 tysięcy złotych odszkodowania za dwugodzinne zatrzymanie.
ANNA T.: CHCĘ O TYM SZYBKO ZAPOMNIEĆ
Wyrok w sprawie odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie jest nieprawomocny, ale Anna T. nie zamierza się od niego odwoływać. – Cieszę się, że państwo stanęło po mojej stronie, warto walczyć o swoje dobre imię, choć o tej sprawie chciałabym jak najszybciej zapomnieć. Wciąż mam łzy w oczach jak o tym opowiadam – mówiła po ogłoszeniu wyroku wiceprezes Anna T.
Przemysław Woś/mar