Jest połowa stycznia, a to znak, że zaczynają się… żniwa. Żniwa dla poławiaczy bursztynu oczywiście!
Na plażach Półwyspu Helskiego i Mierzei Wiślanej pojawiają się ostatnio dziesiątki osób wyposażonych w wodery i „kaszorki” – niezbędny ekwipunek każdego poławiacza.
POSZUKIWANIE BURSZTYNU TO NIE PRZELEWKI
– Po pierwsze to sztorm od złóż, czyli z kierunku północnego lub północno-wschodniego – wylicza Piotr Sobaczyński z Krynicy Morskiej, znany pasjonat bałtyckiego złota, właściciel „Galerii na desce”. – Po drugie to „kontra”, czyli wiatr przeciwny powodujący spiętrzenie fali i w efekcie zasysanie materiału, który następnie przenoszony jest w koronie fali na brzeg. Po trzecie to temperatura wody. Bursztyn ma najlepszą pływalność w temperaturze około 4 st. C. Liczy się także ciśnienie. Gdy nad morzem krążą chmury śniegowe, to pod nimi ciśnienie spada, a to również sprzyja wypływaniu bursztynu. Mamy także dwa razy na dobę przypływy – wtedy również łatwiej o znalezienie go w wodzie.
MEWY WSKAŻĄ BURSZTYN
Nad wodę warto jednak wybrać się nie tylko wtedy, gdy występują te wszystkie czynniki. Każdy z nich osobno również zwiększa szansę na odnalezienie małego morskiego skarbu. Gdy już jesteśmy nad wodą, to czy możemy wchodzić do niej w dowolnym miejscu? – Otóż nie. Trzeba obserwować mewy – tłumaczy Piotr Sobaczyński.
W POSZUKIWANIU MORSKICH „BRUDÓW”
Gdy już miejsce jest znalezione, nie pozostaje nic innego jak założyć wodery, chwycić „kaszorek” w dłoń i iść wybierać nim różne „morskie brudy”. Gdy podbierak się zapełni, należy wyjść na brzeg wysypać zawartość i szukać w niej bursztynu. Naszemu reporterowi udało się znaleźć kilka niewielkich grudek. To jednak nie było zaskoczeniem dla specjalistów. Jak mówią, ostatni prawdziwy bursztynowy sztorm miał miejsce 4 lata temu i zakończył się w nocy z 14 na 15 stycznia.
Należy pamiętać, że najlepszym czasem na poławianie bursztynu jest noc. – Brodziliśmy więc wtedy w wodzie z lampami ultrafioletowymi, dzięki którym materiał się świeci i wybieraliśmy go niemalże garściami. Gdy baterie w lampach się wyczerpały, używaliśmy prowizorycznych latarek, a i tak znajdowaliśmy naprawdę dużo. W ciągu kilku godzin udało się zebrać trzy kilogramy bursztynu – wspomina nieco rozmarzonym głosem pani Małgorzata.
Kiedy kolejny bursztynowy sztorm? Poławiacze z niecierpliwością wyglądają go przez okno…