Staże mają oferować to, czego nie daje uczelnia – doświadczenie i naukę na żywym organizmie. Bywa jednak, ze są źródłem frustracji i niespełnionych oczekiwań.
Kinga* właśnie odeszła z pracy. A raczej ze stażu, bo pomimo blisko roku spędzonego w firmie HR-owej cały czas nosiła miano „stażysty”. To nie tak, że jej się nie podobało. Dostawała ambitne zadania, była zżyta z zespołem, a nawet czuła się doceniana przez szefa. Istniała jednak też druga strona medalu.
BEZ SZANS NA UMOWĘ O PRACĘ
– Pomiędzy ciekawymi projektami, cała czarna robota spływała na mnie: od noszenia kartonów z upominkami dla partnerów do stania na mrozie w czasie targów pracy.
Najbardziej raziło ją jednak, że wszyscy w firmie zatrudnieni byli na umowę o pracę. Ona musiała zadowolić się tradycyjną „śmieciówką” i kilkuset złotymi pensji.
– Robiło mi się zwyczajnie przykro, kiedy koleżanki dyskutowały, na którą siłownię wybiorą się po pracy. Wiedziałam, że ja nie mam i nie będę miała służbowego karnetu – przyznaje Kinga. Jako stażystka nie miała też dostępu do prywatnej służby zdrowia czy kwartalnych premii.
– Byłam bardzo silnie zmotywowana, podejmowałam się wszystkich możliwych projektów i naprawdę czerpałam z tego satysfakcję. Ile jednak można robić dobrą minę do złej gry? Za chwilę kończę studia, skończą się też pieniądze od rodziców, a perspektyw na stabilizację zero – mówi z rozgoryczeniem dziewczyna. – Chcę zrobić sobie ostatnie wakacje w życiu, a potem poszukać czegoś nowego. Mam nadzieję, że zdobyte doświadczenie pozwoli mi nie zaczynać od roli stażysty.
DOŚWIADCZENIE NA WAGĘ ZŁOTA
W sieci roi się od ogłoszeń dla stażystów i praktykantów. Teoretycznie, staż od praktyki ma odróżniać, że ten pierwszy jest płatny. Średnie wynagrodzenie za staż w Trójmieście wynosi 500-1000 zł. Na tego typu zatrudnienie pozwolić sobie mogą tylko osoby, które wciąż dostają wsparcie finansowe od rodziny. Zarobione pieniądze są wówczas jedynie miłym dodatkiem.
23-letni Krzysztof Kamiński przekonuje, że trzymiesięczny staż w jednej z gdańskich korporacji pozwolił mu zdobyć doświadczenie, którego nigdy nie nabyłby na studiach.
– Przyznaję, odbyło się to kosztem ocen, bo fizycznie nie byłem w stanie pogodzić pobytu w biurze z wykładami. Pieniądze też nie były zniewalające, jednak finalnie myślę, że było warto. W czasie, kiedy moi koledzy o finansach czytali w książkach, ja obserwowałem specjalistów w akcji. Zobaczyłem jak wygląda branża od środka i czego jeszcze muszę się nauczyć – przyznaje.
DUŻA KONKURENCJA TO MIT
Kamila długo pracowała na swój sukces. Cieszyła się, kiedy zaproponowano jej wymarzony staż w mediach. Mina trochę jej zrzedła, kiedy usłyszała stawkę – niespełna 400 złotych miesięcznie, do tego dojazdy na drugi koniec miasta i niemal pełen etat. Zacisnęła jednak zęby i przez trzy miesiące ciężko pracowała, by firma była z niej zadowolona.
– Czasami do moich obowiązków należało przysłowiowe parzenie kawy, innym razem tworzenie ważnego materiału do gazety. Tak czy inaczej, dużo mnie to nauczyło i utwierdziło, że chcę pracować w tej branży – mówi dziewczyna.
Kamila miała szczęście. W czasie trwania jej stażu jeden z pracowników odszedł na emeryturę. To jej zaproponowano objęcie wolnego stanowiska.
– Znali mnie i mieli okazję ocenić czy się sprawdzę. Miałam dużo szczęścia, ale wierzę, że dzięki ciężkiej pracy i sumienności, to mi przypadło stanowisko. Na razie nie zarabiam rewelacyjnie, ale robię to, co lubię i jednocześnie mogę studiować – mówi. – Na moim roku na 60 osób, może 10 robi coś w kierunku swojej kariery. Reszta obija się i zupełnie nie ma pomysłu na siebie. Powiem więcej – duża konkurencja w mediach to mit. Niewielu osobom chce się cokolwiek robić, a przecież ogromnie ważne jest żeby w czasie studiów robić „coś więcej” – nawet za darmo.
CZASAMI TO ZWYKŁY WYZYSK
Agnieszka szła na rozmowę w sprawie stażu pełna nadziei. Poważna firma z branży IT wydawała się być idealnym miejscem do podnoszenia kwalifikacji. – Pierwsze obawy pojawiły się, kiedy błąkałam się po okolicynie mogąc znaleźć siedziby firmy. Okazało się, że to dom jednorodzinny. Firma składała się z właściciela oraz jego małżonki.
fot. Agencja KFP/Mateusz Ochocki
Kiedy zapytała o obowiązki okazało się, że miałoby do nich należeć regularne uzupełnianie bazy danych – każdego dnia po kilkaset nowych pozycji. – Czas pracy? Pełen etat oczywiście. Zarobki? Ale jak to, przecież to nauka, a nie praca, to ja im powinnam płacić – wylicza Agnieszka. – Doprawdy nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. To wyzysk w czystej postaci…Podziękowałam i wyszłam.
IM BLIŻEJ DOROSŁOŚCI, TYM WYŻSZA PŁACA
Za granicą pojęcie darmowego stażu w zasadzie nie istnieje. W Niemczech nawet studenci, „zaliczający” praktyki na potrzeby uczelni są wynagradzani.
– Mowa tu o niemałych kwotach, bo o około 800-900 euro miesięcznie. Dobre było też to, że część roku poświęcona była na naukę w szkole, a pozostałe miesiące mogłem przeznaczyć na praktyki w interesującym mnie dziale – mówi Daniel. – Każda praktyka kończyła się uzyskaniem uprawnienia zawodowego. Dodatkowo im bliżej zakończenia nauki, tym więcej godzin w roku poświęconych było na pracę i tym lepiej nam płacono. Szkoła umożliwiała więc naturalne wejście w życie zawodowe – mówi Daniel Protzek, obecnie pracujący w finansowej korporacji.
DŁUGA DROGA DO SUKCESU
W dużych przedsiębiorstwach rekrutacje przeprowadzane są ze sporym wyprzedzeniem, a kandydaci selekcjonowani pod wieloma względami. Pierwszym etapem jest wyselekcjonowanie wśród CV i listów motywacyjnych najlepszych. Potem następuje rozmowa telefoniczna, aż w końcu wybrani kandydaci zostają zaproszeni na rozmowę. Coraz popularniejszą metodą jej przeprowadzania jest tzn. Assessment Center, czyli zebranie w jednym pomieszczeniu od kilku do kilkunastu potencjalnych pracowników i obserwowanie ich w czasie wykonywania konkretnych zadań.
Karolina Bagdańska była już na trzech takich rozmowach. – Plusem jest to, że można wykazać się kreatywnością i zabłysnąć przed „selekcjonerami”. Jednak bardzo często trudno wybić się na tle konkurencji, no i nigdy nie wiadomo, czego firma oczekuje. Raz byłam przekonana, że poszło mi świetnie. Nie oddzwonili. Innym razem wydawało mi się, że wypadłam przeciętnie. Odezwali się i powiedzieli, że mój spokój i opanowanie przesądziły o wyborze mnie na to stanowisko.
* Niektóre imiona zostały zmienione
Anna Moczydłowska