Lech Wałęsa kolejny raz zaprzecza, że współpracował ze służbą bezpieczeństwa PRL. Na swoim blogu przebywający zagranicą były prezydent pisze, że podpisał „podobne papiery”, żeby ratować człowieka pracującego na rzecz kontrwywiadu, a który jak mu się wówczas wydawało, sympatyzował z opozycją.
– Oczekuję na fizycznych podrabiaczy tej prowokacji. Oczekuję na człowieka, który to umożliwił. Pytanie jest czy od początku była to przygotowana prowokacja i ja się na to dałem nabrać, [podejść]. Czy jednak prawdą było, że Pan zgubił pieniądze na kupno samochodu i dodatkowo kontrolowano Panu wydawanie pieniędzy w pracach operacyjnych – pyta w swoim wpisie na blogu Lech Wałęsa.
ZGODZIŁ SIĘ PODPISAĆ, ŻEBY RATOWAĆ
Były prezydent napisał, że zgodził się podpisać jakieś papiery ” na płaczącą prośbę”. – Zgodziłem się, podpisałem podobne papiery, ale Pan pod przysięgą obiecał, że wszystkie te papiery wrócą do mnie a na pewno będą zniszczone. Był Pan nie esbekiem a kontrwywiadem. Nie widziałem Pana więcej po tym zdarzeniu, zastąpiono Pana. Myślałem wtedy różnie, ale i tak że nastąpiła wpadka tego pomysłu i Pana usunięto – pisze Wałęsa.
APEL O UJAWNIENIE SIĘ
Lech Wałęsa dodaje, że osoba którą ma na myśli zdobyła jego zaufanie pewnymi zachowaniami, które zostały przez niego uznane za sympatyzowanie z opozycją. – Ja Panu pomogłem i dotrzymałem słowa, jednak dziś Pan musi powiedzieć prawdę. A prawda jest, że te materiały są podrobione a oparte na tamtym wytworzonym zdarzeniu. Ja po pewnym czasie kiedy wymieniono podobnych do Pana ludzi na esbeków odmówiłem wszelkich kontaktów. Nigdy więc nie było mojej zgody na tego typu współpracę i nigdy nie doniosłem ustnie i na piśmie na kogokolwiek, nigdy nie byłem opłacany (…) Były prezydent zaapelował by osoba ta ujawniła się sama.
WYSZKOWSKI WIE KTO TO JEST
Z kolei były opozycjonista Krzysztof Wyszkowski w jednym z wywiadów ujawnił, że osobą na którą powołuje się Lech Wałęsa jest dawny współpracownik Bogdana Borusewicza. Wyszkowski twierdzi, że wie o kogo chodzi.
Joanna Matuszewska