Ciężarówki coraz bardziej niszczą lokalne drogi i auta. Problem istnieje od miesięcy, ale w ostatnim czasie stał się jeszcze bardziej uciążliwy.
Jak mówi sołtys Alicja Baranowska, kierowcy nie przestrzegają ustaleń z mieszkańcami.
ZABŁOCONE DROGI, WYBITE SZYBY
40-tonowe samochody miały częściowo jeździć przez Warcz, przestrzegać ograniczeń prędkości, mieć założone plandeki i nie jeździć jeden za drugim, a po godzinie 20 kończyć prace.
– Drogi we wsi są tymczasem kompletnie zabłocone – wyjaśnia sołtys. – Z ciężarówek leci kruszywo, mieszkańcy już cztery razy tracili szyby w autach. Kierowcy są notorycznie przyłapywani przez mieszkańców na nocnych kursach. Nawet mimo akcji policji, kolejne samochody wyjeżdżają ze żwirowni – tłumaczy.
STAN WOJNY
– Wchodzimy w stan wojny. Nie damy się – zapowiada wicewójt Marek Goliński. Do popołudnia żwirownia ma czas na podpisanie porozumienia, w którym zobowiąże się do konkretnych tras, godzin i sposobów przejazdu oraz współfinansowania drogi prowadzącej do trasy powiatowej.
Droga prowadząca do żwirowni jest rozjeżdżona przez tiry.
W innym wypadku zaczną się zmasowane kontrole straży gminnej, policji, gminy i powiatu. Możliwe jest też wprowadzenie… szykan dla dużych aut. – Będziemy im dokuczać – mówi Goliński.
Przez Kolbudy w ciągu dnia przejeżdża około trzystu 40-tonowych aut. Większość jedzie z najnowszej żwirowni, która dostarcza kruszywo na budowę ekspresowej siódemki. Władze gminy tłumaczą, że przedstawiciele dwóch mniejszych kopalni już wcześniej zadeklarowali współpracę z samorządem.
Sebastian Kwiatkowski/mili