Wielkanocne zwyczaje dawnych gdańszczan. Prof. Januszajtis: „Wychodziło się milczkiem, nie wolno było nikogo pozdrawiać”

dziecko

– Gdańsk jest miastem kresowym, leżącym na styku kultur. Od zachodu przylegają do niego Kaszuby i Kociewie, od wschodu Żuławy i Mierzeja Wiślana. W samym mieście przeważała niemiecka kultura mieszczańska, która nie była wolna od wpływów polskich, niderlandzkich, francuskich i brytyjskich – mówił w Radiu Gdańsk znawca dawnego Gdańska prof. Andrzej Januszajtis. – Dominowali tu protestanci, ale cały czas obecni byli katolicy. Niektóre zwyczaje były wspólne, np. palmy. Święcili je tylko katolicy, ale mieli je w domach także protestanci – mówił Andrzej Januszajtis. Przybliżył inne, mniej znane świąteczne zwyczaje.

WODA WIELKANOCNA

W czasie funkcjonowania Wolnego Miasta Gdańska opisano zwyczaj „wody wielkanocnej”, który był powszechny na wsiach. Zaraz po wschodzie słońca w Niedzielę Wielkanocną ktoś w milczeniu szedł nad rzekę i nabierał wody do naczynia.

– Należało ją zaczerpnąć z bieżącej, nigdy z jeziora lub stawu. Trzeba było zachować szczególne reguły ostrożności – wyjść milczkiem przed wschodem słońca, nie wolno było nikogo pozdrawiać, nic nie podnosić i nie obracać się. Należało zaczerpnąć wody pod prąd i milcząc zanieść do domu – opowiada prof. Januszajtis.

Woda miała chronić przed chorobami, wysypką, gorączką i poprawiała urodę. Jeśli nie przestrzegało się zasad jej pobrania, traciła moc. Takie zwyczaje panowały na ziemi gdańskiej i na Kaszubach. – Wiara w wodę wielkanocną w jakiś sposób jest widoczna w zwyczaju oblewania się wodą – przypuszcza znawca dawnego Gdańska.

ŚMIGANIE

Śmigus – dyngus większości Polaków kojarzy się ze zwyczajem polewania wodą w Poniedziałek Wielkanocny. Prof. Januszajtis wskazuje jednak na inną tradycję. – Słowo śmigus wywodzi się od słowa śmigać, czyli smagać. To oznaczało delikatne chłostanie świeżymi gałązkami wierzbowymi w Niedzielę Wielkanocną. Smagało się śpiochów, ale najchętniej młode dziewczyny po łydkach. Ten zwyczaj znany był w północnych Niemczech, czyli na Pomorzu oraz na Śląsku.

Od takiej pobudki można było się wykupić, o czym świadczą dokumenty pochodzące jeszcze ze średniowiecza. Płacił m.in. Wielki Mistrz Krzyżacki Konrad von Jungingen. – Ponieważ to był zakon i on nie miał własnych pieniędzy. Są odnotowane takie wydatki w księgach rachunkowych zakonu krzyżackiego w końcu XIV wieku.

CHOWANIE SŁODYCZY PRZED DZIEĆMI

Prof. Andrzej Januszajtis podkreśla, że typowo gdańskim zwyczajem wielkanocnym było chowanie w ogrodzie czekoladowych jajek i zajączków. – Rano wyprowadzali dzieci, które miały je szukać.

źródło: freeimages.com

Posłuchaj audycji:

Marzena Bakowska
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj