– Ja otwierałem usta, a on wiedział co ja powiem – mówi Lech Wałęsa o Janie Pawle Drugim w wywiadzie udzielonym Radiu Gdańsk w związku z 11. rocznicą śmierci papieża Polaka. Były przywódca Solidarności zdradził, czy opowiadał o swej przeszłości Ojcu świętemu i zapowiedział, że wytoczy procesy Instytutowi Pamięci Narodowej. – Adwokaci zabrali się za ten temat. Nie mogę wypuszczać rzeczy, które są bombowe. Ale adwokaci trzymają mnie za ręce, więc trochę odpuściłem – mówi Lech Wałęsa, z którym rozmawiała Anna Rębas.
Anna Rębas: – Gdyby żył Jan Paweł Drugi, wziąłby pana w obronę?
Lech Wałęsa: – Ha! Ha! Nie, ja nie potrzebuję obrony.
AR: – To był dla pana wielki autorytet!
LW: – To prawda, ale obrony nie potrzebuję. Prawda się sama obroni.
AR: – To inaczej zapytam. Gdyby Ojciec święty żył, tonowałby nastroje w Polsce? Zmieniałby sposób myślenia choćby o takich postaciach jak Pan?
LW: – Mnie dajcie sposób, a ja się sam obronię. Natomiast na pewno by się układało w polskiej hierarchii kościelnej. Nie byłoby tego, co dzisiaj się tam dzieje – wśród kardynałów. I polityk Rydzyk. Przecież on opowiada takie brednie, że nasz Papież by na to nie pozwolił. Ale to jest pytanie, co by było gdyby….
AR: – Czy kiedykolwiek rozmawiał Pan na tematy swojej przeszłości z Janem Pawłem Drugim?
LW: – Nie. Nigdy nie było takiej potrzeby. Teraz jest to gra w sumie 4 ludzi. Uwzięli się na tę sprawę i ją kręcą. Nikt poważny ich nie słucha. W Polsce trochę ludzi słucha. Ale za granicą każdy rozumie – ja podejmowałem decyzję. I tak jak postąpiłem przez negocjacje, poznanie, przygotowanie – mogłem wygrywać i wygrałem. Dlatego nie ma co dyskutować.
AR: – Był pan na pogrzebie Ojca świętego. Myślał Pan wtedy, że po tylu latach od jego śmierci będzie taka nienawiść i agresja?
LW: – Budzą się demony, bo nie widać rozwiązań. Trzeba określić nowe pojęcia, trzeba podjąć nowe decyzje. Trzeba zacząć budować. Znosimy granice, robimy państwo EUROPA, a gdzie są fundamenty tej Europy? Ta nasza rewolucja uruchomiła nowe pytania. Wreszcie, może ze strachu, podejmiemy mądre decyzje.
AR: – Jakie momenty zapamiętał Pan szczególnie podczas swoich spotkań z Ojcem świętym?
LW: – Ja z Ojcem świętym rozumiałem się na „mruczando”. Ja otwierałem usta, a on wiedział co ja powiem. W związku z tym te rozmowy były z politycznego punktu widzenia niezbędne. Bo co by było gdyby Wałęsa nie spotykał się papieżem? Natomiast nie było tam żadnych wytycznych. My się po prostu rozumieliśmy. I każdy robił swoje.
AR: – Gdyby dziś by żył, to co doradziłby w pańskiej „sprawie”?
LW: – Jeszcze raz powtarzam, wtedy nie było żadnego doradztwa i nie byłoby dzisiaj.
AR: – Ale wysłuchałby Pana?
LW: – Nie! Jeszcze raz powtarzam. Takie zachowania jak dziś byłyby niemożliwe. Kościół byłby zjednoczony, nie byłoby popisów kardynałów i małych księży. Inaczej by to było prowadzone.
AR: – Zdziwiły pana te popisy?
LW: – Nie, bo ja to biorę jako dyskusję nad nowym ukształtowaniem Europy i świata. I potrzebne są takie karkołomne pomysły żeby innych zmusić do myślenia. Żeby zdrowy nurt zwyciężył, to musi brać się do roboty. A jak nie, to będzie postraszony Kaczyńskimi i innymi.
AR: – Ale trochę mało tych głosów obrony Pana osoby ze strony kościoła. Zresztą o to apelowała pana żona Danuta podczas wiecu KOD-u w Gdańsku.
LW: – Moja żona jest niezależna, samorządna, uprawia swoją politykę. Ja nie mam na to wpływu, a ona nie ma wpływu na moją. Tak dalece posunęliśmy się w pluralizmie. Nie potrzebuję żadnej obrony. Broni się praca, którą wykonałem i zwycięstwo, jakie wykonałem. Jest tyle dowodów, że szkoda słów.
AR: – Co będzie dalej z Pana sprawą? Wspominał pan o procesach, które wytoczy Pan Instytutowi Pamięci Narodowej.
LW: – Adwokaci zabrali się za ten temat. Nie mogę wypuszczać rzeczy, które są bombowe. Ale adwokaci trzymają mnie za ręce, więc trochę odpuściłem. Nie wypuszczam rzeczy, które mówią o tym, jak to się stało i kto to zrobił. Na razie czekam, bo włączyli się mecenasi.
AR: – Czyli ostatniego słowa Pan jeszcze nie powiedział ?
LW: – Oczywiście, że nie. To jest tak oczywiste kto to zrobił i od kiedy to robi.
AR: – Jak długo będziemy jeszcze czekać na te decyzje? Bo naród się może znudzić.
LW: – Ja bym już chciał. Ja mam dość tych ataków, szczególnie na zewnątrz. Na szczęście są w ogóle nieskuteczne. Bo tam mnie traktują poważnie. Przyjmowany jestem jak król.
Fot. Radio Gdańsk
AR: – Uważa Pan, że Polacy jeszcze żyją pańską „sprawą”?
LW: – Nie. Ci, którzy mi ufali i ufają w ogóle, każą mi się nie dotykać. A inni, którzy chcą tym grać, a jest paru takich, którzy nic nie potrafią tylko chcą grać historią. Dzisiaj są bohaterscy, ale wtedy ich nie było. No to ci będą zawsze, bo oni nic innego nie potrafią, tylko nadają się do głupiej gry.
AR: – Lepiej się Panu porozumiewać z internautami na Facebooku?
LW: – O tak, tu jest dużo więcej możliwości, to jest dużo mądrzejsze. Muszę się jeszcze trochę pouczyć, ale nie mam czasu.
AR: – Jak Pan tą sprawę przeżył?
LW: – Śmieszy mnie ona i bawi. Jakbym się poczuwał do czegoś, to może bym to przeżywał. Wyciągnijcie sobie wnioski. Kto komu pomagał?
AR: – Nie wykazał się Pan naiwnością, Myśląc, że nie wyciągną teczek?
LW: – A to niech wyciągają. Ja się nie boję. Na tyle miałem mądrości i odwagi. A jednocześnie i perspektywę myślenia, że tak tę partię rozegrałem. Przegrałem w 1970 roku, ale powiedziałem, że jeszcze tu wrócę. I przygotowałem się, wróciłem i wygrałem. Kto takiej rzeczy dokonał? Było wielu, którzy padli w walce z komuną. Ja jeden do tej samej rzeki dwa razy wróciłem. A mówili mi wszyscy, z Kościołem włącznie, że dwa razy się do tej samej rzeki nie wchodzi. Ale ja mówiłem nie. Nie ma wolności bez solidarności.
AR: – Ale taki wytrawny gracz jak Lech Wałęsa mógł przewidzieć wydarzenia z początku marca?
LW: – Przewidziałem, ale nie wszystko. Bo myślałem, że mądre siły zaproponują rozwiązania i będą aktywniejsze. Ale odpuścili, bo zajęli się innymi sprawami. Inni się za to zjednoczyli. A nieobecni nie mają racji.
AR: – Ale przyzna Pan, że za życia Ojca świętego takie rzeczy się w Polsce nie zdarzały?
LW: – Bo miał tak silną pozycję, że reszta słuchała. Nikt nie miał czelności stanąć inaczej niż Ojciec święty. A jak go zabrakło, to teraz jest wielu bohaterów, Rydzyków i podobnych. I robią to, co robią. Wygraliśmy, ale metody walki zostały. Podrobione materiały Kiszczaka przejęła „Wolna Polska” i tym walczy ze mną. I to jest ta prawda.
Posłuchaj wywiadu: