W szkole w Kobylnicy koło Słupska uczniom pokazano sześćdziesiąt komputerów, o których można już powiedzieć, że to zabytki. Urządzenia powstawały od końca lat 60.
Niektóre wciąż kosztują kilka tysięcy złotych, choć ich możliwości obliczeniowe są bardzo skromne. – To dyskietka ośmiocalowa. Była dość krótko używana, bo wkrótce z rynku wyparł ją inny model. Ta jest z 1974 roku – pokazuje kolekcjoner Janusz Jaskóła.
WYGLĄDA „PRZEDPOTOPOWO”
– To jest sprzęt, który w części udało nam się uruchomić. Największy problem to oprogramowanie. Oryginalnego praktycznie już nie ma. Rzadko udaje nam się coś kupić. Części zamienne to podobny problem. Najczęściej jest tak, że stary komputer składamy z kilku uszkodzonych sztuk. Część tego sprzętu rzeczywiście wygląda przedpotopowo i na młodych ludziach robi to wrażenie – tłumaczy Jaskóła.
SPRZĘT ZASKAKUJE MŁODSZYCH
Uczniowie z lekką obawą podchodzili do sprzętu komputerowego z poprzedniej epoki. – Staroć po prostu. Gram chyba w Grand Turismo, to chyba jednak jedna z pierwszych wersji. Joystick dość toporny i grafika bardzo prosta. Dzisiaj chyba jeden smartfon ma większe możliwości niż te wszystkie komputery tu zebrane – mówią naszemu reporterowi.
STARY SPRZĘT – DOBRY BIZNES
Jednak stare komputery to nie tylko sentyment kolekcjonerów, ale też biznes. – Są egzemplarze commodore, które jeszcze dwa lata temu na aukcjach internetowych kosztowały 300 funtów brytyjskich, dziś nie można ich kupić za mniej niż osiemset. Tego sprzętu jest po prostu coraz mniej. Znamy przypadek wczesnych produkcji firmy Apple, które osiągają w USA już zawrotne ceny – tłumaczy Norbert Wiśniowiecki.
Może warto sprawdzić, czy nie mamy w piwnicy starego Atari. – Za jakiś czas taki sprzęt może być sporo warty – dodaje Wiśniowiecki.
Kolekcjonerzy ze Słupska mają jednak problem. Pokazują eksponaty w szkołach, a woleliby zorganizować muzeum. Nie mają jednak odpowiedniego miejsca.
Przemysław Woś/mili