Można tu leczyć się w kriokomorze, basenie z ciepłą solanką i lekami biologicznymi. Wojewódzki Zespół Reumatologiczny w Sopocie ma 60 lat.
– Początki nie były łatwe – przyznaje dyrektor Barbara Gierak-Pilarczyk, która w szpitalu pracuje od 30 lat, a na stanowisku dyrektora od 10.
Jedną z pierwszych inwestycji jaką przeprowadziła było postawienie iglicy. – Przyszedł do mnie pan z pieskiem, sopocianin. I pyta: a dlaczego jeszcze komin zieje dymem, a nie ma prawidłowej wieżyczki pokrytej miedzią, tak jak kiedyś bywało z iglicą? Więc musiałam się za to zabrać – wspomina dyrektor placówki.
POD PARAPETEM PADAŁ ŚNIEG
Od tamtego czasu Barbara Gierak-Pilarczyk przeprowadziła szereg większych remontów, między innymi ocieplenie wszystkich budynków. – Bywało tak, że śnieg padał pod parapetem. Dzięki środkom unijnym udało się przeprowadzić termomodernizację – opowiada dyrektor.
Molo w Sopocie i zakład w tle na starej fotografii. Fot. dawnysopot.pl
„POCZĄTKI BYŁY STRASZNE”
Wojewódzki Zespół Reumatologiczny w Sopocie zajmuje się również dziećmi. – Początki były straszne. Widać było dużo dzieci chodzących o kulach, jeżdżących na wózkach, niesprawnych. Teraz nie widać tej niesprawności, to dzięki lekom biologicznym – mówi Irena Jezierna, pielęgniarka oddziałowa oddziału reumatologicznego dla dzieci z ponad 42-letnim stażem pracy w sopockim szpitalu.
Wojewódzki Zespół Reumatologiczny w Sopocie dostał także Certyfikat Akredytacji Centrum Monitorowania Jakości. To oznacza, że dołączył do grona szpitali z najlepszą jakością leczenia pacjentów w kraju.
Magda Manasterska/mili