Program rekonstrukcji piersi po mastektomii ruszył w szpitalu wojewódzkim w Słupsku. Operacje przeprowadzono u pierwszych dwóch pacjentek, które straciły piersi w wyniku choroby nowotworowej.
– Odtwarzając naturalną budowę ciała kobiety przywracamy jej nie tylko komfort życia, ale też poprawiamy samopoczucie i samoocenę – mówi doktor Daniel Maliszewski.
TRZEBA MIEĆ ZMYSŁ
– Sam zabieg może nie jest skomplikowany, ale pełen smaczków. Żeby prawidłowo dopasować implant, dostosować go do sylwetki kobiety, żeby on po prostu ładnie wyglądał – to jest pewne wyzwanie. Trzeba w to włożyć trochę zmysłu. Zainteresowanie jest bardzo duże, choć dużo mniejsze niż na Zachodzie.
WISIENKA NA TORCIE
W Polsce na takie zabiegi decyduje się kilka procent kobiet po mastektomii, w zachodniej Europie około trzydziestu procent. – Staramy się robić bardziej skomplikowane przypadki, od stycznia wystartujemy z mikrochirurgią, czyli zespoleniem pod mikroskopem. To jest taka wisienka na torcie chirurgii. Pobieramy tkankę z brzucha bez ryzyka przepukliny. To są skomplikowane procedury – opowiada Maliszewski.
Zabieg trwa sześć do ośmiu godzin. Jak tłumaczy lekarz, choć ma za sobą zrobionych ponad trzydzieści kursów, kolejne pół roku chce poświęcić na dodatkowe szkolenia. – Do rekonstrukcji używamy implantów, usuwamy tkanki popalone i zniszczone radioterapią i zastępujemy je tkankami pobranymi na przykład z pleców pacjentki.
Wanda Rolirad przeszła już zabieg rekonstrukcji piersi kilka lat temu. Przyznaje, że jej życie się zmieniło. – Byłam operowana w Gdańsku. Tu na miejscu to teraz będzie nie lada komfort. Po mastektomii czułam się okaleczona, nie tylko fizycznie. Nowotwór się usuwa wraz z piersią. Na początku człowiek myśli o tym, by ratować życie, potem zdrowie, a jak już się uda to myśli o tym jak wygląda i jak się czuje. Po rekonstrukcji to jest luksus. Kobiety mogą się poczuć w pełni komfortowo. To jest zabieg, który naprawdę warto przeprowadzić – zapewnia.
JEDEN ZABIEG KOSZTUJE 10 TYSIĘCY ZŁOTYCH
Na razie pierwsze zabiegi Szpital Wojewódzki w Słupsku finansuje ze swoich środków. O kontrakt z NFZ wystąpi na rok 2017. – Doszkalamy jeszcze personel. Chcemy pokazać, że jesteśmy w stanie robić te zabiegi na bardzo wysokim poziomie. Jeden kosztuje około 10 tysięcy złotych. Zbieg jest ważny dla pacjentek, które wyszły z choroby nowotworowej i straciły piersi w wyniku mastektomii. Chcemy to rozwijać i mam nadzieję, że Narodowy Fundusz Zdrowia nas w tym wesprze. Jak spółka będziemy też gotowi do zabiegów na zasadzie komercyjnej – mówi prezes Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku Andrzej Sapiński.
Przemysław Woś/mar