Ruszyła wyprawa Monte Carlo 2016. W ciągu dwóch tygodni historyczna kolumna starych aut prowadzonych przez pasjonatów motoryzacji z Pomorza, Warszawy, Katowic i Krakowa pokona blisko 5 tys. kilometrów.
Jadą przez Polskę, Niemcy i Francję do mekki rajdów samochodowych, by następnie przez Włochy, Austrię i Czechy dotrzeć na metę w Warszawie. Po drodze będą zwiedzać najwspanialsze muzea motoryzacyjne.
SYRENKA 104 Z 1968 R. OBJECHAŁA JUŻ CAŁĄ SZWECJĘ
Syrenka 104 z 1968 r. objechała już całą Szwecję. Od czterech lat należy do Tadeusza Chudona z Tczewa. Właściciel jest dumny, że jego pięknie odremontowane cacko spisuje się na trasie bez zarzutu. – Spokojniutko jedzie sobie 130 km na godzinę. Zmodernizowana głowica i lepsze paliwo aniżeli w czasach, kiedy te wozy królowały na naszych szosach, robią swoje. Na pewno nie będzie się za nami ciągnął siwy dym. To auto nie dymi – mówi tczewianin.
Cadillac eldorado convertible z 1974 r. też był w Szwecji i również nie zostawia za sobą śladów w postaci kłębów czy smug. – Od roku 8-litrowy silnik V8 zasilany jest podtlenkiem azotu. Spala 21-22 litry w trasie i ponad 30 litrów w mieście. Z benzyną było mniej więcej tak samo, ale teraz przyjemność jazdy kosztuje o 1/3 mniej – mówi Robert Dąbkowski z Warszawy.
Obok syrenki i cadillaca ustawiły się m.in. sportowe mitsubishi i datsun/nissan 280ZX z lat 70., ich rówieśnicy – mercedes 450 SL i wiśniowy fiat 125 p oraz mercedes 180D z lat 50. W niedzielne południe 15 zabytkowych samochodów stanęło przy Kuźni Wodnej w Oliwie na starcie Wyprawy Monte Carlo 2016.
WYPRAWA KUSTOSZA MUZEALNEJ KUŹNI
Całą tę eskapadę wymyślił Darek Wilk, kustosz muzealnej kuźni, od wielu lat przyjaciel miłośników zabytkowych pojazdów, a od niedawna także właściciel czarnej simki aronde z 1960 r. Kiedy wiosną ubiegłego roku rozmawialiśmy ze znanym muzealnikiem-kowalem o rajdowych planach, w jego kuźni odbywał się Pchli Targ Techniki. Pomysłodawca bazaru cieszył się z zainteresowania imprezą oraz z udanego zakupu. Chromowane lusterka zewnętrzne pasowały do „jaskółki” jak ulał. W ciągu dwóch lat wóz przeszedł gruntowny remont.
Znacznie dłużej, bo od 13 lat swoją garbatą warszawę M-20 z 1960 r. remontuje gdańszczanin Mirek Prądziński. Ostatnie dwa lata zajęły mu przygotowania wozu do Wyprawy Monte Carlo. Dziś rano, okazało się, że samochodu zabraknie na starcie. – Chciałem aż za dobrze. Wsadziłem silikonowe przewody i to mnie utopiło. Płyny wyciekły. Rano zobaczyłem kałużę pod autem. Na naprawę nie było już czasu – mówi pasjonat motoryzacji z Gdańska. O rezygnacji z wyprawy mowy nie ma. Właściciel warszawy wjedzie do Monte Carlo, siedząc na fotelu pasażera w cadillacu eldorado z Warszawy.
KFP/Krzysztof Mystkowski/puch