Zatrzymanie było zasadne, ale są wątpliwości co do zastosowanego środka przymusu – takie są wstępne wyniki kontroli w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Inspektorzy Komendy Głównej na polecenie szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusza Błaszczaka sprawdzali sposób przeprowadzenia interwencji w związku z sobotnią demonstracją w centrum Gdańska. Chodzi m.in. o zatrzymanie córki radnej Prawa i Sprawiedliwości – Anny Kołakowskiej.
„WĄTPLIWOŚCI CO DO REALIZACJI PEWNYCH PROCEDUR”
Robert Opas z Komendy Głównej Policji wyjaśnia, że funkcjonariusze, którzy rozpędzali kontrmanifestację, zachowali się profesjonalnie jeśli chodzi o kwestię ustalenia sprawcy przestępstwa i zatrzymania. Wątpliwości dotyczą jedynie realizacji pewnych procedur w kwestii zatrzymania Marii Kołakowskiej – córki radnej Prawa i Sprawiedliwości Anny Kołakowskiej. Chodzi o współmierność użytych środków przymusu bezpośredniego.
– To będzie dogłębnie analizowane, a przypadek należy wykorzystać do szkoleń. Zatrzymanie młodej kobiety, które wzbudziło tyle emocji, było zasadne, bo istniało duże prawdopodobieństwo, że osoba zatrzymana mogła dopuścić się przestępstwa. Po wykonanych czynnościach została zwolniona. Nie złożyła zażalenia ani na fakt zatrzymania, ani na jego sposób – dodaje Opas.
BĘDZIE AKT OSKARŻENIA
Policja przygotowuje już materiały do prokuratury z wnioskiem o objęcie Marii Kołakowskiej aktem oskarżenia w związku z udziałem w zbiegowisku. Za to grożą trzy lata więzienia.
Córka radnej Prawa i Sprawiedliwości w Gdańsku Anny Kołakowskiej brała udział w kontrmanifestacji do Marszu Równości. Została powalona na ziemię przez dwóch funkcjonariuszy i skuta w kajdanki.
To nie pierwszy raz, gdy Maria Kołakowska popadła w konflikt z prawem. Podczas zeszłorocznego Marszu Równości wraz z rodzicami usiadła na ulicy blokując trasę przemarszu, co poskutkowało interwencją policji. Przed rokiem została skazana na prace społeczne za rozpylenie cuchnącej substancji podczas odczytu tekstu „Golgota Picnic”, jednak sąd wyższej instancji odstąpił od wykonania kary.
Grzegorz Armatowski/mili