„Projektant” węży otworzył wystawę w Sopocie. W sypialni ma 80 gadów

Gdy wchodzimy do mieszkania, zamieram. Widzę ściany zastawione terrariami aż po sufit. Pomiędzy nimi mieści się jedynie łóżko i niewielkie biurko. Rozmawiam z terrarystą Adamem Czajorem, który otworzył w Sopocie nową edukacyjną wystawę. Można na niej „oswoić się z wężami”. Piotr Puchalski: Ostatnio w Trójmieście mówiło się o mężczyźnie spacerującym po Gdańsku z wężem boa. Co o tym myślisz?

Adam Czajor: Nie przyglądałem się bliżej tej sprawie. Jeśli wąż jest przyzwyczajony do obcowania z ludźmi, to na krótki spacer można go wziąć. Ale przebywanie cały dzień na słońcu może być dla niego męczące. Wątpliwe są też zasady higieny. Przed dotknięciem zwierzęcia, trzeba zdezynfekować ręce, żeby nie przenieść na niego jakichś drobnoustrojów.

Wróćmy do Twojej kolekcji. Węża można mieć, tak jak inni mają świnki morskie. Ale Tobie niebawem zabraknie miejsca do spania. To jakiś rodzaj uzależnienia?

Chyba jestem wężoholikiem. Mam w tym pokoju około 80 węży. Jeśli liczyć też te, które dopiero co się wykluły, to będzie ich może ciut więcej. Kocham te stworzenia. Gdy byłem trzylatkiem, ojciec zabrał mnie na wystawę gadów. Inne dzieci się bały, a ja pocałowałem pytona. Gdy wróciliśmy z Kanady, w której moi rodzice mieszkali kilkanaście lat, i zamieszkaliśmy w Gdańsku Osowie, moim ulubionym zajęciem stało się szukanie węży i jaszczurek. Po kilku latach udało się namówić ojca (miłośnika zwierząt), żeby kupił mi węża, na którego godzinami gapiłem się w sklepie zoologicznym. Mama się wzbraniała. Nie mogła znieść tego, że będę gada karmił myszami. Dlatego moim pierwszym wężem był pończosznik jedzący ryby.

No dobrze, miałeś jednego węża. Ale jak to się stało, że masz ich aż tyle?

Kiedy mama już trochę się przemogła, kupiłem węża zbożowego jedzącego gryzonie. Pończosznika po jakimś czasie niestety straciłem, a z samą „zbożówką” było jakoś smutno, więc ojciec dokupił mi pytona królewskiego. Potem na popularnym forum Terrarium.pl poznałem ludzi rozmnażających swoje węże. Posiadany przeze mnie wąż zbożowy był w ubarwieniu klasycznym, a gdy zobaczyłem albinosa, zapragnąłem „stworzyć” potomstwo oparte na tym genie. Tylko to nie jest takie proste.

Myślałem, że wystarczy dokupić samiczkę albinosa?

Żeby mieć własne albinosy, musisz albo rozmnożyć dwa albinosy, albo jednego osobnika z tym genem rozmnożyć i uzyskać heterozygoty (heterozygota – organizm posiadający zróżnicowane wersje tego samego genu – przyp. red.). To znaczy, że uzyskane węże-dzieci będą wyglądały klasycznie, ale jeśli połączysz je z albinosem, w następnym pokoleniu połowa ich potomstwa będzie albinosami. Chyba, że połączysz albinosa z heterozygotą. Wtedy, z uwagi na przewagę genu albinotycznego, uzyskasz więcej albinosów. Są też odmiany multigenetyczne, które tworzą podwójne i potrójne heterozygoty. Trzeba opanować pewne podstawy genetyki. To takie projektowanie własnego węża i udoskonalanie jego kolejnych pokoleń. Ja jednak przede wszystkim jestem wielbicielem naturalnie umaszczonych węży i staram się selekcjonować różne ich linie.

Można się zżyć z wężami? Do niektórych mówisz po imieniu.

Węże przyzwyczajają się do tego, jak się z nimi obchodzimy. Do sposobu, w jaki wymieniamy wodę i podajemy im jedzenie. Przywykają do zapachu, czy raczej składu chemicznego, bo one mają bardzo czuły narząd pozwalający analizować językiem smak, zapach i właśnie skład chemiczny. Zatem można nawiązać z nimi kontakt. Tylko że ja chyba tego nie potrzebuję. Najbardziej lubię te dzikie, których nie da się oswoić. Taki jest np. wąż szorstkołuski (Elaphe carinata). On zachowuje się jak jaszczur, taki waran, tylko że bez łap. Jest naturalnie drapieżny. Ten, którego masz na szyi, to z kolei nasz model, Albercik – rzadki okaz pytona żółtogłowego (Aspidites ramsayi). On nie stroni od ludzi i jeszcze nigdy nikogo nie ugryzł. Dziewczyny go uwielbiają.


Wypadek przy pracy. Wąż nie chciał udzielić wywiadu. Wolał zjeść mikrofon Wideo: Radosław Kampa/puch

Zaraz, to znaczy, że Twoje węże czasem Cię gryzą?

Najczęściej jest to wynik niedopatrzenia. Mam specjalne rękawice, ale nie zawsze ich używam. Moje węże nie są jadowite. Mają też dość małe zęby. Potrafią jednak pomylić rękę z myszą. Nie daję im żywych gryzoni, a temperatura ręki jest większa niż martwego zwierzęcia, więc wąż może czasem wybrać ciepłą rękę zamiast zimnego gryzonia. Jeśli nie chce puścić i nie pomaga polanie wodą, trzeba spryskać go alkoholem np. środkiem do dezynfekcji. Ale takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko.

Ile gryzoni zginęło w paszczach Twoich bestii?

Dorosłe węże właściwie jedzą 1-2 myszy raz na 10 dni. Dla pytona siatkowego, którego trzymałeś (wąż mający ok. 3 metry – przyp. red.) to jednak za mało. On raz na trzy tygodnie dostaje królika lub kilka dorosłych szczurów. Karmię węże mrożonkami. Tylko dla niektórych młodych mam jeszcze żywe myszy, bo młode węże bywają kapryśne. Myślę, że do tego pokoju trafia kilkaset gryzoni w kwartale.

Gdzie leczy się węże? Są w Trójmieście jacyś weterynarze, którzy znają się na gadach?

W Gdyni jest przychodnia prowadzona przez panów Benkowskiego i Hajdo. Węże leczy pan Hajdo. Większość terrarystycznego Trójmiasta leczy u niego swoje gady. Węże mogą dostać chorób łusek albo układu pokarmowego – czasem w karmie znajdą się jakieś bakterie. Bywają też przeziębione lub mają choroby układu oddechowego wynikające ze nieodpowiedniego poziomu wilgotności w terrarium, czy też obecności bakterii. Zdarzają się również choroby neurologiczne. Często są wynikiem wady wynikającej np. z chowu wsobnego – rozmnażania blisko spokrewnionych osobników. Jeśli jednak dba się o węże, to można się spodziewać tego, że będą żyły ponad 10 lat, niektóre dożywają nawet 30.

Opowiedz o wystawie, którą przygotowałeś. Turyści będą mogli zrobić sobie zdjęcie z Albertem?

Kilka dni temu w Sopocie przy ulicy Kościuszki 11A została otwarta zorganizowana przeze mnie wystawa edukacyjna, która będzie działała przez całe wakacje. Można przyjść, dowiedzieć się czegoś ciekawego, zobaczyć węże na żywo, a nawet z niektórymi zrobić sobie zdjęcie. Pokazujemy przede wszystkim węże z mojej kolekcji, chociaż dojdą też okazy pożyczone od znajomych. Dopracowaliśmy opisy, zamówiliśmy ze Słupska przepiękne rośliny. Wystawa jest objęta patronatem fundacji Epicrates, która prowadzi schronisko dla zwierząt egzotycznych. Będzie można wspomóc działania fundacji, ofiarowując niewielką kwotę. Postaramy się oswajać ludzi z wężami. W naszej kulturze wąż kojarzony jest ze złem, ale np. w Indiach jego pojawienie się w obejściu uchodzi za dobry znak. Tak jest w wielu innych krajach. Węże to stworzenia pożyteczne, pomagające w walce ze szkodnikami niszczącymi uprawy. Z ich jadu robi się leki. O wszystkim chętnie opowiem.

Piotr Puchalski

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj