W ruch poszły nawet cysterny. Burzliwy konflikt na targowisku w Malborku

Nie chcą zgodzić się na handel w droższej części targu, więc jego właściciel zablokował ich miejsca… cysternami. Burzliwy konflikt wokół miejskiego targowiska w Malborku.

Poszło o drogę, na której zwyczajowo swoje towary w każdy wtorek i piątek rozstawiają okoliczni rolnicy. Dla nich to teren lepszy, bo tańszy od proponowanych przez właściciela targu zadaszonych hal. W ubiegły piątek handlujący natrafili jednak na swoje stoiska zablokowane przez… rząd kilkunastu cystern.

„W NIECZYSTY SPOSÓB CHCIELI NACIĄGNĄĆ NA PONOSZENIE KOSZTÓW”

– Przyjeżdżamy o świcie i widzimy dwa rzędy takich dużych cystern, nawet nie wiedzieliśmy, co jest w środku. Rozstawiliśmy się obok nich, ale miejsca nie było więc towar praktycznie leżał na ulicy. Przez to całe zamieszanie połowę tego, co mieliśmy sprzedać, zawieźliśmy z powrotem do domu. A przyjeżdżamy tu zawsze po kilkadziesiąt kilometrów! Handluję tu od 27 lat i nigdy czegoś takiego nie widziałam! – mówi jedna ze sprzedających. – Wygląda na to, że chcieli nam zrobić na złość, ale wydaje mi się, że sami strzelili sobie w stopę. My sobie jakoś poradziliśmy. A oni po prostu w nieczysty sposób chcieli naciągnąć nas na ponoszenie większych kosztów – dodaje inny z rolników.

„TEMAT TARGOWISKA JEST NAM OBCY”

Nasz dziennikarz próbował ustalić, do kogo należały cysterny i kto zdecydował o zablokowaniu nimi parkingu, na którym zwyczajowo wystawiają się handlarze.

Firma MK Market, do której należy malborskie targowisko mieści się w Tczewie. Kiedy zadzwoniliśmy tam, telefon odebrali pracownicy firmy Trans Polonia Group – tej samej, której logo można było dostrzec na cysternach. Ci jednak powiedzieli, że z targowiskiem nie mają nic wspólnego, a o zajęciu placu handlowego nie słyszeli.

– TPG posiada ponad 500 jednostek transportowych, które poruszają się po drogach całej Europy. Część floty znajduje się w dyspozycji firm podwykonawczych. Nie jest zadaniem spółki ingerowanie w miejsca postoju poszczególnych jednostek – poinformowała w e-mailu Adriana Bosiacka z Trans Polonia Group. I dodała, że temat targowiska w Malborku „jest naszej firmie obcy”. „W dniach 1 i 2 września 2016 roku nie odnotowaliśmy żadnego naruszenia prawa związanego z postojem naszych jednostek. Podkreślam, że Grupa Trans Polonia świadczy swoje usługi z poszanowaniem najwyższych europejskich standardów bezpieczeństwa oraz ochrony środowiska”, czytamy w komunikacje Trans Polonia Group.

WŁADZE CHCĄ POMÓC ROLNIKOM

W sprawie interweniują jednak władze Malborka podkreślając, że takie tłumaczenie im nie wystarcza. Wiceburmistrz Jan Tadeusz Wilk jest przekonany, że to złośliwe działanie właściciela targowiska, który chce przymusić rolników do sprzedawania swoich towarów na droższych miejscach pod zadaszonymi halami. – W wolnym kraju wolno wszystko, ale są granice przyzwoitości i bezpieczeństwa. Sądzę, że najazd tylu ciężarówek na plac targowy, gdzie za chwilę handel rozpocznie kilkaset osób, a kolejnych kilka tysięcy przyjdzie na zakupy, zagrażał bezpieczeństwu publicznemu. I był wyjątkowo nieodpowiedzialnym aktem. Tym bardziej, że tuż obok targowiska znajduje się jednostka wojskowa – mówi Jan Tadeusz Wilk.

Wiceburmistrz zwraca uwagę na to, że nie wiadomo było, co znajdowało się w cysternach. – Poza tym były rozpięte od pojazdów, które je przywiozły, więc w przypadku zamieszania bądź, nie daj Boże pożaru, nie było nawet jak ich stamtąd zabrać – dodaje samorządowiec.

Władze Malborka zapewniają, że rolnicy do tej pory handlowali całkowicie legalnie i ponoszą za to ustawowe koszty. Zamierzają ich bronić i reprezentować ich w rozmowach z właścicielem targowiska.

Posłuchaj audycji:

Maciej Bak/mmt

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj