To skrzyżowanie jest dla rowerzystów prawdziwym horrorem. Ale niedługo to się zmieni

Jeden przejazd przez jezdnię, drugi przejazd, następnie trzeci, potem kawałek prowadzenia roweru chodnikiem, trzeci przejazd, do tego schody i znów można spokojnie jechać na dwóch kółkach. To rowerowa rzeczywistość na jednym z najważniejszych skrzyżowań w Pruszczu Gdańskim. Na szczęście, za kilka miesięcy ma się to zmienić. Mowa o zbiegu ulic Grunwaldzkiej, Wojska Polskiego i Raciborskiego. Remont tego newralgicznego miejsca zakończył się w zeszłym tygodniu.

TU NIGDY NIE JEŹDZIŁO SIĘ ŁATWO

W tym miejscu nigdy nie jeździło się łatwo, ponieważ wszystkie wymienione ulice są bardzo ruchliwe. I choć wprowadzenie najkorzystniejszego układu na skrzyżowaniu utrudnia przepływający pod nim kanał Raduni, to kierowcy, rowerzyści i piesi odetchnęli z ulgą, gdy pojawiła się informacja o remoncie. Dał on szansę na ucywilizowanie tego miejsca. Tak też się stało – dodatkowe pasy do skrętu dają szansę na zmniejszenie korków, a sygnalizacja świetlna, która niebawem powinna zostać uruchomiona, sprawia, że bezpieczniej w tym miejscu poczują się piesi.

Gorzej jednak z rowerzystami. Szczególnie duży problem mają ci, którzy chcą przejechać od strony Rotmanki i Straszyna w kierunku Pruszcza Gdańskiego. Najpierw muszą przejechać przez ulicę Raciborskiego, potem przez Wojska Polskiego, a następnie przez Grunwaldzką. Tam powinni albo zejść z roweru, ponieważ nie ma ścieżki rowerowej, albo pojechać jezdnią Grunwaldzkiej. Po ok. 300 metrach mogą przejść znów przez ulicę Grunwaldzką, wprowadzić rower po schodach i w stronę Gdańska pojechać trasą wyznaczoną na nasypie wokół kanału Raduni.

KŁADKI NIE MA, ALE BĘDZIE

Tymczasem wcześniej obiecywano, że remont skrzyżowania ułatwi poruszanie się rowerzystom, ponieważ z myślą o nich miała powstać kładka nad kanałem Raduni. Dzięki niej fani dwóch kółek bez zatrzymywania mogliby przejechać z ul. Raciborskiego na trasę prowadzącą po nasypie. Kładki jednak nie ma.

– Nie ma, ale będzie – zapewnia wicestarosta gdański Marian Cichon. – Bardzo zależało nam na tym, aby kładka była gotowa wraz oddaniem skrzyżowania do ruchu. Nie udało się to niestety przez skomplikowane formalności. Z formalnego punktu widzenia kanał Raduni to z jednej strony zabytek, a z drugiej strony element zabezpieczenia przeciwpowodziowego. W efekcie musieliśmy uzgadniać nasz projekt z konserwatorem zabytków i Regionalnym Zarządem Gospodarki Wodnej. To przeciągnęło sprawę i dopiero na początku września złożyliśmy wniosek o pozwolenie na budowę kładki rowerowej – tłumaczy Cichon.

Jak zapowiada wicestarosta, kładka będzie gotowa w pierwszej połowie przyszłego roku. Zapłacą za nią po połowie miasto Pruszcz Gdański i Powiat Gdański. Koszt szacuje się na 300 tys. zł.

Sylwester Pięta/mar

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj