Na polskich szosach samochodów wciąż przybywa. Powoli, choć nie pod każdym względem, poprawiają się policyjne statystyki. O naszej kulturze jazdy i o tym co można jeszcze poprawić – z ekspertami podczas debaty zorganizowanej w Wyższej Szkole Administracji i Biznesu w Gdyni rozmawiał Sebastian Kwiatkowski.
Co zmienia się na polskich drogach? Z roku na rok spada liczba wypadów, ale rośnie – kolizji.
Gośćmi Sebastiana Kwiatkowskiego byli dr Adam Pietrzak, ekspert z zakresu medycyny ratunkowej, inspektor Marek Kąkolewski z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji oraz Wojciech Pasieczny, biegły z zakresu ruchu drogowego i policjant z długim stażem.
JAZDA SAMOCHODEM JAK GRA W SZACHY
– Liczba kolizji rośnie, bo nie stosujemy się do przepisów prawa. Kierowanie autem to ciężka praca fizyczna i intelektualna. Trzeba myśleć i przewidywać zachowania innych uczestników ruchu drogowego. To trochę tak, jakbyśmy grali w szachy. Brakuje wyobraźni i chęci stosowania się do zasad. Konsekwencją tego są kolizje. Poza tym, mówimy tylko o kolizjach zgłoszonych, ale jest przecież wiele takich, które są rozpatrzone we własnym zakresie – twierdzi insp. Marek Kąkolewski.
PIESZY TO ŚMIERTELNE ZAGROŻENIE
Zdaniem Adama Pietrzaka, trudno jest wyciągnąć proste wnioski z policyjnych statystyk. – Jest sporo zdarzeń nieujawnionych. Do tego dochodzi nasza niefrasobliwość. Przecież nawet pieszy w zależności od swoich wyobraźni może być śmiertelnym zagrożeniem. Możemy zrobić proste wnioskowanie, ale to będzie ułomne – dodał ekspert z zakresu medycyny ratunkowej.
DUŻE FLOTY SAMOCHODOWE
– Więcej samochodów to więcej kolizji. Pamiętajmy, że są u nas floty samochodowe. Zakłady zatrudniają coraz więcej przedstawicieli, dostawców. W wielu flotach trzeba zgłosić każdą kolizję na policję. I stąd takie wyliczenia – ocenił Wojciech Pasieczny, biegły z zakresu ruchu drogowego.
Posłuchaj całego reportażu Sebastiana Kwiatkowskiego: