Co piąty Polak jest wolontariuszem organizacji społecznej. Wiele osób działa także poza stowarzyszeniami, m.in. na rzecz chorych i cierpiących. Wolontariat jest popularny zwłaszcza wśród osób na emeryturze, które nadal chcą być aktywne i czuć się potrzebne.
5 grudnia na całym świecie obchodzony był Międzynarodowy Dzień Wolontariatu, który w 1985 roku ustanowiła ONZ. To dzień, w którym o wolontariuszach mówi się częściej, docenia się ich pracę i poświęcenie. Każdego innego dnia pomagają po cichu, niewiele o tym mówiąc.
HALINA
Do rozmowy ledwo daje się namówić. – Proszę tylko nie robić zdjęć i nie pisać, gdzie pomagam. Nie dlatego, że się wstydzę, ale nie robię tego dla rozgłosu. Mam po prostu potrzebę bycia z ludźmi – mówi wolontariuszka.
Halina mieszka na Kaszubach, w miejscowości, gdzie wszyscy się znają. Pomaga pacjentom miejscowego szpitala, takim którzy są samotni i niedołężni. – Kilka lat temu zmarła moja mama. Wcześniej to nią się opiekowałam. W czasie jej hospitalizacji poznałam pacjentkę, która leżała z mamą w sali. Nikt jej nie odwiedzał, bo dzieci wyemigrowały z Polski. Zaopiekowałam się nią i tak to się zaczęło.
Halina robi zakupy, realizuje recepty i chodzi ze swoimi podopiecznymi do lekarza. Czasem coś im ugotuje, albo posprząta, ale stara się mobilizować, by robili to sami. Zapytana czy czasem nie czuje się zmęczona odpowiada, że absolutnie nigdy. – To jest przyjemność a nie praca. Będę to robić tak długo, jak pozwolą mi siły. Mam prawie 70 lat, więc jeszcze trochę pociągnę, mam nadzieję – śmieje się wolontariuszka. – Teraz pomagam w ramach wolontariatu trzem osobom. U każdej z nich jestem raz na tydzień, czasem raz na 10 dni. To nie jest bardzo obciążające.
TERESA
Od pięciu lat jest wolontariuszką w gdańskim hospicjum im. ks. Dutkiewicza. Pomaga też pacjentom z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc. Tych ostatnich odwiedza w domach. – Lubię rozmawiać z podopiecznymi, czytać im albo chodzić na spacery. Do lekarza też, jak trzeba. Jednak najważniejsze dla mnie, to ich mobilizować do pozytywnego przeżywania kolejnego dnia i niepoddawania się chorobie choć wiem, że oni najprawdopodobniej odejdą. Trzeba mieć wyczucie, szacunek do człowieka – opowiada Teresa.
Dodaje, że najbardziej boi się przywiązania do podopiecznych, o których wie, że są terminalnie chorzy. – Wiem, że nie można się przywiązywać, bo śmierć pacjenta bardzo boli. To się potem odbija na psychice wolontariuszy, którzy nie potrafili zachować pewnego dystansu. Może dlatego jestem tak długo w hospicjum, gdzie większość podopiecznych umiera, bo wiem jak pomagając innym chronić samą siebie – tłumaczy Teresa.
MARIAN
Jest wolontariuszem w Caritas. Pomaga jako kierowca, kiedy trzeba coś przewieźć. Oddaje wtedy do dyspozycji swój „dostawczak”. – Caritas ma swoje pojazdy, ale czasem pracy jest tak wiele, że każda para rąk i każda para kół się przydają – śmieje się mężczyzna.
Od ponad dwóch lat jest na emeryturze, ale pomaga córce prowadzić niewielki sklep. – Chcę być aktywny, na „kapcie i pilota” czuję się za młody. Nosi mnie po prostu, a żona mówi, że zwariowałaby ze mną, gdybym czegoś nie robił. Stąd wzięło się to pomaganie, Musze gdzieś pozbyć się tej energii – opowiada Marian.
MAŁGOSIA
Odwiedza w szpitalach kobiety chore na raka piersi. – Jestem zawsze dzień przed zaplanowaną operacją. Sama jestem Amazonką, dziesięć lat temu wygrałam z rakiem piersi. Potrzebowałam kilku, żeby się pozbierać, ale nadszedł czas, żeby coś zrobić dla innych – mówi Małgosia.
– Nie jestem sama, bo nas Amazonek – ochotniczek jest bardzo wiele. Niesiemy optymizm, chcemy wesprzeć pacjentkę, którą czeka zabieg operacyjny i jest pełna niepewności, co dalej z nią będzie. My pokazujemy, że życie po operacji jest możliwe, same jesteśmy na to dowodem – opowiada kobieta.
WAŻNA CECHA: CHĘĆ PRACY W GRUPIE
Wielu wolontariuszy od lat wspiera swoją pracą szpitale. Jednak nie wszędzie możliwa jest praca na oddziale, przy łóżku pacjenta. Tam, gdzie się nie da, wolontariusze pomagają w miejscu zamieszkania osoby chorej. Tak działa m.in. wolontariat przy Klinice Alergologii i Pneumonologii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego. Podopiecznymi są głównie chorzy na POChP, mający zaburzenia oddechu.
Na zdjęciu dr Iwona Damps Konstańska fot. Joanna Matuszewska
Wolontariat założyła w klinice dwa lata temu dr Iwona Damps Konstańska. – Potrzebni są nam wolontariusze o różnych cechach osobowości, tak jak różni są nasi pacjenci. Mamy u nas wolontariuszy bardzo młodych, ale także w wieku emerytalnym. Łączy ich chęć do pomagania innym. Wszystkich powinna jednak łączyć chęć do pracy w zespole. Idealny wolontariusz powinien współpracować, stale się uczyć, być cierpliwym i nie oceniać innych ludzi – wyjaśnia lekarka.
PRACA ZESPOŁOWA
Wolontariusze nie pracują sami. To praca zespołowa. Zespół wzajemnie się wspiera. Wolontariusz zawsze może liczyć na wsparcie psychologiczne, a także innych wolontariuszy.
To osoba poświęcająca bezinteresownie swój czas i emocje osobom chorym. – Często pomagają pacjentom pozostawionym samym sobie, którzy mają kłopot z organizacją własnego życia – mówi profesor Ewa Jassem, kierownik kliniki. Dodaje, że gdyby wolontariuszy było więcej, łatwiej byłoby wspomagać chorych w codziennym życiu.
KURS WOLONTARIATU
Żeby zostać wolontariuszem w placówkach medycznych trzeba ukończyć kurs. Są one organizowane co kilka miesięcy m.in przez hospicja i inne organizacje społeczne. Możliwy jest też wolontariat na rzecz organizacji kulturalnych, sportowych i wielu innych. Każdy wolontariusz, powinien podpisać z organizacją, na rzecz której działa porozumienie o współpracy, jeśli będzie ona trwała dłużej niż 30 dni.
Oferty dla wolontariuszy publikują Regionalne Centra Wolontariatu. W Gdańsku placówka znajduje się w budynku Europejskiego Centrum Solidarności. W Słupsku centrum mieści się przy Al. Henryka Sienkiewicza.
Oferty dla wolontariuszy na Pomorzu można znaleźć >>> TUTAJ
Joanna Matuszewska
Napisz do autorki: j.matuszewska@radiogdansk.pl