Utrudniają pracę ratownikom, wstrzymują kolejkę chorych i dezorganizują pracę oddziału. Trudni pacjenci to problem szpitalnych oddziałów ratunkowych zwłaszcza teraz, w zimie. – Upojeni alkoholem, pod wpływem środków odurzających, nierzadko z problemami higienicznymi to prawdziwa zmora – mówi Radiu Gdańsk ratownik medyczny z oddziału ratunkowego jednego z gdańskich szpitali.
– Są takie dyżury, że mamy całą serię takich osób: po pięć, sześć. To uciążliwi pacjenci. Krzyczą, wyzywają, czasem dochodzi do rękoczynów – mówi dalej ratownik z oddziału ratunkowego w gdańskim szpitalu Copernicus. – Wielu z nich ma roszczeniowy stosunek wobec personelu. Wiedzą, że na oddziale dostaną sól fizjologiczną, leki, jedzenie i ciepłe ubranie. I spokojnie mogą spędzić tak noc czy nawet dłużej. Zdarza się, że przywożone są osoby bardzo zaniedbane higienicznie. Trzeba rozcinać im ubrania i dekontaminować, a na koniec zapewnić nową odzież. To bardzo uciążliwe.
PACJENCI W ASYŚCIE POLICJI
Dr Ewa Raniszewska, lekarka z Klinicznego Oddziału Ratunkowego szpitala UCK w Gdańsku, przytacza przykład z jednego ze swoich dyżurów. – Przywieziono do nas 23-latka skutego kajdankami w asyście policji i ratowników. Ten młody człowiek zachowywał się w sposób bardzo agresywny, niepoczytalny i wulgarny. Wszystkich obrzucał stekiem wyzwisk. Robił to tak głośno, że pacjenci oczekujący w kolejce się wystraszyli i pouciekali. Na oddziale dyżur pełnił wówczas zespół kobiecy, więc musiałyśmy sobie jakoś radzić. Policja towarzyszyła nam do momentu podania pacjentowi leku. Po zastrzyku ten młody człowiek zaczął się uspokajać i wyraźniej artykułować swoje objawy. Był przerażony, bo był przekonany, że chodzą po nim szczury. To był pacjent po zażyciu dopalaczy. Zanim trafił na oddział kompletnie zdemolował mieszkanie. W takich sytuacjach nie bardzo możemy liczyć na jakąś pomoc – mówi dr Raniszewska. – Nie mamy ochrony z prawdziwego zdarzenia. Policja nie zawsze chce przyjeżdżać mówiąc wprost: dopóki pacjent nie demoluje oddziału i nie bije pacjentów, to my nie przyjeżdżamy.
Policjanci przyznają, że są wzywani do zaprowadzenia porządku na oddziale ratunkowym. – Zgłoszenia o awanturujących się pacjentach, w tym także tych pod wpływem, przyjmujemy kilka razy w miesiącu – mówi Aleksandra Siewert z Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. – Takie interwencje kończą się różnie: rozmową, pouczeniem lub transportem do izby wytrzeźwień. Policjanci często też towarzyszą ratownikom medycznym podczas przewożenia trudnych pacjentów do szpitala, w tym do szpitala psychiatrycznego – mówi policjantka.
AGRESJA PACJENTÓW
„Trudni” pacjenci to najczęściej mężczyźni pod wpływem alkoholu bądź młodzi mężczyźni po spożyciu środków narkotycznych. – Zdarzają się też panie o podwyższonym poziomie agresji – przyznaje dr Jacek Gwoździewicz ordynator SOR-u w szpitalu przy Nowych Ogrodach w Gdańsku. – Są też osoby, które na oddziale lądują regularnie. Badać musimy wszystkich – mówi doktor.
– Po tylu latach pracy bardzo bym się bał ocenić, że choremu pod wpływem alkoholu, który przyjechał do nas piąty raz, nic nie jest. Trzeba pamiętać o tym, że taka osoba jest jednym z trudniejszych pacjentów. Ma zaburzenia świadomości, nie potrafi powiedzieć co się z nim dzieje. I nagle się okazuje, że upadł, został pobity i on nie wie o co chodzi. Nagle diagnoza: krwiak przymózgowy i trzeba go operować – mówi dr Gwoździewicz.
PONAD 200 PACJENTÓW DZIENNIE
Czasem agresja i awanturnictwo u pacjentów nie wynikają z upojenia alkoholowego czy krewkiego charakteru, ale są następstwem zaburzeń zdrowotnych. – Pacjenci, którym dłuży się oczekiwanie w kolejce, potrafią być bardzo agresywni. Mają pretensje, poganiają lekarzy, nie rozumieją dlaczego procedury przedłużają się w nieskończoność – tłumaczy dr Gwoździewicz.
Przez SOR w szpitalu przy Nowych Ogrodach przewija się ok. 200-220 pacjentów na dobę. Blisko połowa z nich nie wymaga pilnej interwencji lekarskiej. Podczas dyżuru pacjentami zajmuje 13-osobowy zespół medyczny ratowniczo-pielęgniarski.
Aleksandra Nietopiel/mro