PKO BP przypomina Polakom o zapomnianych książeczkach oszczędnościowych… i zarabia na odtwarzaniu tych zagubionych. Chodzi o nieaktywne od 10 lat rachunki.
Bank wysyła do właścicieli książeczek zawiadomienia o uzbieranych kwotach i wzywa do wydania dyspozycji. Można książeczkę zlikwidować lub zamiast niej otworzyć rachunek oszczędnościowo-rozliczeniowy.
ODTWORZENIE KSIĄŻECZKI ZA 30 ZŁOTYCH
– W sytuacji, gdy właściciel książeczki już nią z różnych powodów nie dysponuje, trzeba zgłosić się do oddziału banku – wyjaśnia Radiu Gdańsk ekspert z PKO BP Jarosław Pyszkowski. – Na miejscu pracownik pomoże w odtworzeniu takiego dokumentu – dodaje.
Jednak – zgodnie z tabelą opłat banku PKO BP – kosztuje to 30 złotych, więc dla kogoś, kto zgromadził na książeczce np. 20 złotych, odtworzenie dokumentu jest nieopłacalne.
GMINA DECYDUJE CO DALEJ
Jeśli pieniędzy nie odbierzemy, bank powiadamia o sprawie gminę, w której mieszka właściciel książeczki. – Zgodnie z nowelizacją prawa bankowego, wszystkie banki w Polsce po 6 miesiącach od wysłania korespondencji do takiego klienta mają obowiązek powiadomić gminę, w której ta osoba mieszka. Gminy same decydują co dalej. Przy czym klient nadal ma możliwość likwidacji książeczki i wypłacenia pieniędzy – tłumaczy Jarosław Pyszkowski.
Szacuje się, że na wszystkich tak zwanych martwych czy zapomnianych rachunkach w różnych bankach w Polsce zalega kwota sięgająca kilkunastu miliardów złotych.
Iwona Wysocka/mili