6 tysięcy osób z Pomorza podpisało się pod sprzeciwem w sprawie umowy handlowo-inwestycyjnej z Kanadą. Parlament Europejski ma podjąć decyzję w sprawie CETA 15 lutego. Petycja mieszkańców trafiła w piątek do gdańskiego biura europoseł Anny Fotygi.
Umowa ma między innymi znieść cła wwozowe oraz wprowadzić nowe przepisy, co zdaniem ekspertów stanowi zagrożenie dla polskiego rolnictwa i bezpieczeństwa żywności.
„MAŁE I ŚREDNIE GOSPODARSTWA PO PROSTU UPADNĄ”
– Umowa stanowi zagrożenie dla rolnictwa europejskiego i polskiego. Nasze 10-hektarowe gospodarstwa nie będą mogły konkurować z wielkimi przedsiębiorstwami, które liczą średnio 100 hektarów. Grozi nam zalanie pestycydami, nawozami sztucznymi, które do tej pory w Europie były zakazane. Powstaną fermy zwierzęce, w których zwierzęta przetrzymywane są w skandalicznych warunkach. Zwierzęta są faszerowane antybiotykami i hormonem wzrostu. A w Europie antybiotyki można używać tylko do leczenia. To wszystko dla zysku i większej wydajności. Małe i średnie gospodarstwa rolne po prostu upadną. To też kwestia sądów arbitrażowych. Umowa umożliwi wielkim korporacjom pozywanie państw, jeśli uznają, że przepisy zagrażają ich zyskom. Nawet jeśli te środki, na przykład podniesienie płacy minimalnej, czy zerwanie umowy z nieuczciwą firmą, podjęte są w interesie publicznym – mówi Hanna Goworowska-Adamska, jedna z uczestniczek akcji.
DEMONSTRACJA W WARSZAWIE
– Przewiduje się, że na skutek podpisania umowy CETA w Europie nastąpi wzrost bezrobocia. Zniknie konkurencja. Będzie obniżanie płac, zmniejszanie dochodów i wpływów do budżetu – mówi Wiktor Sadłowski, jeden z inicjatorów akcji na Pomorzu.
Według organizatorów akcji 1/3 europosłów z kraju zadeklarowała głosowanie na „nie” w sprawie CETA. W październiku w Warszawie miała miejsce demonstracja przeciw podpisaniu tej umowy. Apel na stronie Akcji Demokracji podpisało 110 tysięcy osób.
Joanna Stankiewicz/mmt