Radni Sopotu mają zadecydować, czy lokale rozrywkowe będą otwarte tylko do 3 nad radem. Z wnioskiem w tej sprawie wystąpił do prezydenta kurortu Komendant Miejski Policji Piotr Bolin. Jego list może świadczyć o tym, że funkcjonariusze nie radzą sobie z pijanymi imprezowiczami. Policja skarży się, że kluby nie chcą z nią współpracować, a osoby agresywne są „wystawiane przed lokale”, gdzie nadal stanowią zagrożenie.
Czy Sopot bywa niebezpieczny? Nocą tak, szczególnie w weekendy – mówią mieszkańcy. Winą obarczają młodą klientelę nocnych klubów. Krzyki, tłuczone szkło, załatwianie potrzeb fizjologicznych w bramach i na klatkach schodowych stają się przyczyną interwencji policji. W ubiegłym roku było ich 876, i to tylko przy ul. Bohaterów Monte Cassino. W tym 276 interwencji miało miejsce w piątek i sobotę, a 180 funkcjonariusze przeprowadzili w obrębie lokali rozrywkowych.
Są to dane, które przytacza Komendant Miejski Policji w liście do prezydenta miasta (więcej na ten temat >>> TUTAJ). W tym samym piśmie przypomina o szesnastu uszkodzeniach ciała, ośmiu pobiciach, trzech bójkach, dwóch rozbojach i jednym zabójstwie. Chodzi zapewne o śmierć mężczyzny ugodzonego nożem. Cios zadany przed Krzywym Domkiem stał się ciosem w samo serce Sopotu. Okazuje się, że w miejscu, w którym za dnia tak chętnie fotografują się turyści, dochodzi do tragedii. A przecież to samo centrum… uzdrowiska. Coś tu zgrzyta.
230 LOKALI I 60 SKLEPÓW SPRZEDAJĄCYCH ALKOHOL
Policja wskazuje lokale rozrywkowe. Zdaniem komendanta, już samo ograniczenie ich działalności do godziny 3 nad ranem wpłynie pozytywnie na wzrost bezpieczeństwa. Właściciele klubów odbijają piłeczkę, mówiąc, że pijaństwu winne są sklepy monopolowe, które psują klientelę, sprzedając tani alkohol. W sumie w 36-tysięcznym miasteczku działa 230 lokali i 60 sklepów monopolowych, w których można kupić trunki. I to z nimi, a nie ze spacerami plażą czy kąpielami w solance coraz częściej kojarzy się Sopot.
Radykalne rozwiązania, takie jak znaczna redukcja liczby i ograniczenie czasu działalności punktów sprzedaży alkoholu, mogłyby mieć wpływ na bezpieczeństwo. Wysokie ceny narzucone przez lokale przy braku konkurencji w postaci sklepów nocnych odepchnęłyby najmniej zamożnych, młodych imprezowiczów. Tego zdania jest Arkadiusz Hronowski, właściciel sopockiego SPATiF-u. Zdaje się, że podobnie myśli prezydent Jacek Karnowski, który przyznaje, że mieszkańcom potrzebnych jest najwyżej 30 sklepów z alkoholem.
Fot. Anna Kazinska-Olejniczak
WŁAŚCICIEL KLUBU: OPODATKUJMY SIĘ NA RZECZ DODATKOWYCH PATROLI
Sęk w tym, że skutki proponowanych zmian nie byłyby widoczne od razu. O bezpieczeństwo trzeba dbać tu i teraz. – Kilka lat temu prezydent Karnowski zaproponował współpracę właścicielom lokali. Pomysł polegał na tym, by gastronomowie zrzucili się na dodatkowe patrole. Zwiększona kontrola w centrum miała być wynikiem wspólnego działania miasta, straży miejskiej, policji i nas. Niestety, na nieformalnym spotkaniu właścicieli lokali zorganizowanym w tej sprawie pojawiły się trzy osoby – mówi Hronowski.
Właściciel SPATIF-u uważa, że pomysł był warty uwagi, bo proponowane sumy były niższe niż te, które lokale wydają na ochronę letnich ogródków. Mimo upływu lat podtrzymuje swój akces. – Chętnie przeznaczyłbym jakąś kwotę na wzmocnienie patroli, zwłaszcza w piątki i sobotę. Gdybyśmy wraz z innymi właścicielami wyszli z taką inicjatywą, wygenerowalibyśmy całkiem poważną kwotę przeznaczoną na patrole. Sytuacja radykalnie by się poprawiła.
Imprezy tylko do 3 nad ranem? Weź udział w sondzie, poznaj opinie radiosłuchaczy >>> TUTAJ.
POLICJA: OCHRONA NIE WSPÓŁPRACUJE. BARMAN: NIE HAMUJĄ ROZPOCZYNAJĄCYCH SIĘ BÓJEK
Na brak dialogu z właścicielami klubów narzeka oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Sopocie aspirant Karina Kamińska. – Nawet jeśli wniosek komendanta o ograniczeniu działalności lokali rozrywkowych nie przejdzie, to należy zastanowić się nad tym, w jaki sposób ludzie się bawią i co można zrobić, by podnieść bezpieczeństwo w klubach oraz wypracować jakiś standard współpracy pomiędzy pracownikami ochrony a policjantami, żeby wyłapywać osoby agresywne, nietrzeźwe, by traciły one swoją anonimowość. Żeby nie było tak, że ochrona wystawia te osoby przed klub i nic się dalej nie dzieje.
Pytani o zdanie pracownicy mniejszych barów twierdzili wręcz, że Policja, w niektórych przypadkach wręcz nie reaguje na przejawy agresji. – Zdarza się, że patrol widzi bójkę i czekają na wsparcie. Oni przyjeżdżają, kiedy dochodzi do jakiś większych tragedii. Nie hamują tych rozpoczynających się bójek – mówią proszący o anonimowość barmani jednego z barów przy Monciaku. Ich zdaniem liczna funkcjonariuszy patrolujących centrum Sopotu jest wystarczająca. Brakuje natomiast konsekwentnych działań.
Jak na te zarzuty odpowiada rzecznik sopockiej policji? Zapraszamy do posłuchania materiału Eweliny Potockiej i Piotra Puchalskiego.
Posłuchaj reportażu:
Puch