Sprzeciwiają się reformie edukacji i nie puścili dzieci do szkoły. Taką decyzję podjęła w piątek część rodziców, nie tylko z Pomorza, ale i z wielu większych miast w Polsce. To już drugi protest rodziców w naszym regionie. Przyłączył się do niego prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. – Na pewno jest większe zainteresowanie protestem. Byliśmy w wielu szkołach, rozdawaliśmy ulotki. W większości przypadków byliśmy przyjmowani ze zrozumieniem. Jedyne wątpliwości są co do tego, czy to coś jeszcze dzisiaj da, czy da się zatrzymać tę machinę – mówi Anna Kacmajor z Inicjatywy Rodziców „Zatrzymać Edukoszmar”.
– Jednak naszą akcją udowadniamy, że wierzymy, że da się coś zrobić. Teraz wszystko w rękach tych, którzy decydują o naszym kraju, ale też w rękach rodziców. Jeżeli rodzice, którzy myślą, że ta reforma jest fatalnie przygotowana i fatalnie wprowadzana, przyłączą się do nas, to rządzący otrzymają jasny sygnał, że społeczeństwo nie godzi się z takim sposobem wprowadzania zmian – dodaje.
Rodzice z inicjatywy „Zatrzymać Edukoszmar” chcą, by reforma nie była wprowadzana od września. Utrzymują jednak, że zmiany w oświacie są potrzebne.
RÓŻNA FREKWENCJA NA POMORZU
Frekwencja w szkołach na Pomorzu była w piątek różna. W gimnazjum nr 26 w Gdańsku były klasy, gdzie nie pojawił się ani jeden uczeń. W gimnazjum nr 19 na 201 uczniów obecnych było 77. Ale już w gimnazjum nr 3 na Chełmie nie odnotowano większych nieobecności. W Gdyni nieobecnych w szkołach było 10 procent uczniów, i, jak mówił rzecznik gdyńskiego magistratu, nie była to sytuacja nadzwyczajna.
Jak powiedzieli naszej reporterce dyrektorzy gimnazjum nr 1 w Tczewie i gimnazjum nr 2 w Żukowie, szkoły nie odczuwały większej nieobecności uczniów.
RODZICE PODZIELENI
Część rodziców nie zgadza się z taką formą protestu. – Uważam, że dzieci nie powinny być w ten sposób angażowane w jakieś nasze niezadowolenie, jeśli chodzi o tę reformę – mówi jedna z mam.
Inna dodaje: – Dziecko nie jest narzędziem do tego, by okazywać swoje zadowolenie, tudzież niezadowolenie. Są też inne formy protestu.
KURATOR: DECYZJA NALEŻY DO RODZICÓW
W piątkowej „Rozmowie kontrolowanej” Radia Gdańsk pomorska kurator oświaty Monika Kończyk mówiła z kolei, że decyzja o tym, czy w ramach protestu puścić dziecko do szkoły, należy do rodziców, którzy ponoszą za to pełną odpowiedzialność. Ostrzegała jednak, że może być to pretekst do inicjowania innych protestów, dotyczących kuriozalnych spraw. Jak powiedziała naszej reporterce, zapraszała na rozmowę rodziców z inicjatywy „Zatrzymać Edu-koszmar”, jednak nie przyjęli zaproszenia.
W piątek w Nowym Ratuszu odbyła się lekcja wychowania obywatelskiego z prezydentem Gdańska Pawłem Adamowiczem. Była to jedna z ofert na spędzenie dnia protestu przedstawiona przez rodziców z inicjatywy „Zatrzymać Edu-Koszmar” na stronie strajk-rodzicow.pl.
PAWEŁ ADAMOWICZ POPIERA PROTEST
Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz w rozmowie z dziennikarzami nie ukrywał, że popiera protest i taką jego formę.
– Prowadzę osobiście spotkania edukacyjne z młodzieżą już od wielu lat. Dzisiaj spotkanie odbywa się dlatego, że grupa rodziców mnie o nie poprosiła. Ja też jestem bardzo przeciwny likwidacji gimnazjów. Uważam to za skandal ostatnich 27 lat w Polsce. Nikt nie zastanowił się nad skutkami psychologicznymi, edukacyjnymi, finansowymi tej nieprzemyślanej reformy i nikt z nas nie wie, po co ta reforma jest. Ja się solidaryzuję z nauczycielami. Sam mam córkę w gimnazjum. Antonina nie poszła dziś do szkoły, to był jej wybór. Niepuszczanie dzieci do szkoły to dobra forma protestu. Jako student i licealista w stanie wojennym chodziłem na lekcje milczenia, przyjmowaliśmy różne formy oporu. W społeczeństwie demokratycznym mamy prawo do wyrażania swojego sprzeciwu, jeżeli władza nie konsultuje decyzji z rodzicami i samorządami. Kiedy tworzyliśmy nową sieć szkół w latach 1998/99 było sporo protestów, a nawet strajk w jednej z gdańskich szkół. Dlatego ten protest nie jest niczym nowym. To świadomy wybór rodziców i dzieci – argumentował prezydent Adamowicz.
WOJEWODA: TO JEST DZIWNE
Zaangażowanie prezydenta Gdańska w protest mocno krytykuje wojewoda pomorski Dariusz Drelich. – Przenoszenie ostrej walki politycznej, prezentowanie własnych protestów, wykorzystując do tego dzieci i szkołę… Dla mnie to jest dziwne. Dzieci powinny być chronione, nie powinno się ich do czegokolwiek wykorzystywać. Lekcje obywatelskie powinny się odbywać w szkole. Nie powinno się ich organizować w proteście i to dla tych dzieci, które nie poszły do szkoły. Zachętą ma być spotkanie z prezydentem, a więc jest to oferta dość atrakcyjna. Prezydent Adamowicz wykorzystuje się swój mandat z wyborów powszechnych na swego rodzaju nielegalne działania, bo namawianie rodziców, żeby nie posyłali dzieci do szkół, to nie jest legalne działanie. Musimy protestować przeciwko protestom, które sięgają zbyt daleko – mówi wojewoda Drelich.
Na spotkaniu z prezydentem Gdańska pojawili się rodzice z dziećmi oraz całe klasy, jednak – jak deklarowali nauczyciele – wzięli udział w spotkaniu nie ze względu na protest, a w ramach zajęć szkolnych.
Rodzice z grupy „Zatrzymać Edu-Koszmar” deklarują, że 10 kwietnia kontynuować będą swój protest. Na 31 marca planowany jest ogólnopolski strajk nauczycieli.