Przerwano poszukiwania motoparalotniarza, który zaginął 2 kwietnia nad morzem. 48-latek wyleciał z Błotnika. W południe jego zaginięcie zgłosił ojciec.
Mężczyzny do nocy szukało prawie stu mundurowych, w tym strażacy z psami, policjanci, straż graniczna i Marynarka Wojenna. Trop prowadził w rejon Stogów, gdzie po raz ostatni logował się telefon lotnika.
Akcję przerwano około 23:00. Mężczyzny nie odnaleziono. Jak mówią specjaliści, wczoraj do południa warunki do latania na motoparalotni były dobre. Przyznają jednak, że ten rodzaj sprzętu, w razie awarii napędu, może być dla pilota śmiertelną pułapką. Trudno się bowiem z niego wypiąć w locie. W razie upadku do wody, sytuacja staje się jeszcze trudniejsza.
Poszukiwania będą kontynuowane – ma się w nie włączyć specjalny śmigłowiec z kamerą termowizyjną należący do Komendy Głównej Policji.
AKTUALIZACJA
Kilkudziesięciu mundurowych poszukuje od wczesnego popołudnia paralotniarza w rejonie Ujścia Wisły. 48-latek wyleciał z Błotnika w niedzielę po 7 rano. Około południa jego zaginięcie zgłosił ojciec mężczyzny.
Jak powiedziała Radiu Gdańsk Marzena Szwed-Sobańska z pruszczańskiej policji – poszukiwania trwają w promieniu 10-15 kilometrów od miejsca zaginięcia.
.
W akcję zaangażowanych jest 24 policjantów z Pruszcza Gdańskiego, funkcjonariusze z referatu wodnego, z Gdańska, 16 policjantów z Oddziałów Prewencji, także Straż Graniczna i Marynarka Wojenna, której dwie łodzie patrolują tereny nadmorskie – wcześniej teren przeczesywał samolot Bryza.
Na miejscu są też strażacy, którym pomaga 10 psów do poszukiwań w terenie. Na miejsce ma przylecieć też specjalny śmigłowiec z kamerą termowizyjną należący do Komendy Głównej Policji.
Sebastian Kwiatkowski/amo