„Odzieżowy kolonializm. W 4-tą rocznicę katastrofy Rana Plaza” – pod tym hasłem grupa działaczy Ruchu Sprawiedliwości Społecznej pikietowała przed siedzibą firmy LPP, producenta odzieży, przy ulicy Łąkowej w Gdańsku. 24 kwietnia 2013 roku w Bangladeszu doszło do jednej z największych katastrof budowlanych ostatnich lat. Budynek szwalni Rana Plaza zawalił się i w ciągu kilku minut pod gruzami budynku zginęło 1133 osób, a ponad 2500 zostało rannych. W fabryce produkowano ubrania dla zagranicznych firm, w tym dla położonej w Gdańsku firmy LPP. Członkowie Ruchu Sprawiedliwości społecznej spotkali się przed budynkiem firmy, żeby uczcić pamięć ofiar katastrofy budowlanej oraz zamanifestować sprzeciw wobec eksploatowaniu pracowników ponad ich siły.
– Ta manifestacja ma trzy cele – mówiła Joanna Sobańska z Ruchu Sprawiedliwości Społecznej, organizatorka demonstracji. – Pierwszy to upamiętnienie szwaczek, które zginęły pod ruinami ośmiopiętrowego budynku, drugi to uświadomienie i dotarcie do konsumentów z tematem produkcji ubrań, które są robione w ciężkich warunkach. Trzeci cel to zdopingowanie firmy LPP i jej podobnym, do zintensyfikowania swoich działań, które naszym zdaniem są niewystarczające. Traktat ACCORD dotyczy tylko części fabryk, tych w Bangladeszu, a nie dotyczy fabryk w Chinach, Birmie czy w Kambodży, w których prawa człowieka są bardziej łamane.
CENA TANIOŚCI
W pikiecie wziął udział przewodniczący Ruchu Piotr Ikonowicz, którego zdaniem wykorzystywanie pracowników ponad ich siły ma miejsce nie tylko na dalekim Wschodzie. – To sytuacja, w której pracodawcy czynią nas współwinnymi. My kupując bezrefleksyjnie towary cieszymy się, że mamy tanie produkty. Nie zadajemy sobie pytania, jaka jest cena tej taniości – mówił przewodniczący Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.
– W tej sytuacji musimy myśleć o nas jako o producentach i pracownikach, a nie tylko konsumentach. Żeby kupować, trzeba zarabiać, a żeby zarabiać – trzeba coś wytwarzać. Również w Polsce mamy do czynienia z tanim wykorzystywaniem siły roboczej. Musimy ustanowić władzę ludzi pracy i stworzyć organizację polityczną, która nie dopuści do tego, żeby ludzie ginęli tylko dlatego, że inni muszą sprzedawać swoją siłę roboczą – mówił Ikonowicz.
INWESTYCJA W BEZPIECZEŃSTWO
Władze firmy LPP wiedziały o planowanej manifestacji. Jak mówi rzeczniczka firmy, Marta Chlewicka, w piątek doszło do spotkania z organizatorką pikiety. – Pokazaliśmy najświeższe dane dotyczące produkcji LPP w Azji – mówi rzeczniczka. – Rozumiemy potrzebę upamiętnienia ofiar oraz publicznego wyrażania opinii przez uczestników manifestacji, niemniej jednak to co wydarzyło się 4 lata temu całkowicie przewartościowało myślenie LPP na temat kwestii odpowiedzialności za produkcję naszych marek.
– Zainwestowaliśmy w kontrolę bezpieczeństwa fabryk blisko 16 milionów złotych – dodała Marta Chlewicka. – Jesteśmy jedyną polską firmą, która należy do międzynarodowego stowarzyszenia ACCORD, monitorującego warunki BHP w Bangladeszu. Wszystkie nasze fabryki są pod kontrolą ACCORD-u oraz naszych wewnętrznych audytorów. Finalizujemy też umowę z międzynarodowym audytorem, który pomoże nam sprawdzić, na ile dostawcy realizują warunki zapisane w naszym kodeksie postępowania.