Zlecił podpalenie samochodów politycznego przeciwnika. Ciąg dalszy afery w Słupsku

Sądowe kłopoty zleceniodawcy podpalenia samochodów Słupsku. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku oskarżyła Andrzeja O. o złamanie przepisów budowlanych. Zdaniem śledczych oskarżony wynajmował budynki, które nie były zgłoszone do użytkowania i czerpał z tego korzyści przez trzy lata. Ta sprawa była początkiem afery z podpaleniem samochodów politycznego przeciwnika ówczesnego prezydenta Słupska Aleksandra Jacka. Sprawdzając powiązania władz z biznesem, Jacek ustalił, że w budynku należącym do Andrzeja O., który nie miał pozwolenia na użytkowanie, działały instytucje bankowe i finansowe.

Te ustalenia częściowo potwierdziła prokuratura. Śledczy ustalili, że w latach 2010-2013 co najmniej jeden lokal w budynku przy ulicy Sobieskiego wynajmowała instytucja finansowa.

„INFORMACJA O DONOSIE TRAFIŁA Z URZĘDU MIEJSKIEGO”

To doniesienie do urzędu miejskiego w Słupsku z marca 2013 roku w tej sprawie spowodowało, że przedsiębiorca Andrzej O. zlecił podpalenie samochodów autora donosów Czesławowi M. Biznesmen miał się bać kar za bezprawne użytkowanie obiektu. W kwietniu 2013 roku Czesław M. ogień podłożył. Ten wątek znalazł się z uzasadnieniu skazujących wyroków dla Andrzeja O. i Czesława M., które kilka tygodni temu ogłosił Sąd Okręgowy w Słupsku. Andrzej O. i Czesław M. zostali skazani na prace społeczne. Sąd złagodził im pierwotne kary pozbawienia wolności.

– Niewątpliwie informacja o donosie trafiła z urzędu miejskiego w Słupsku do Andrzeja O. W jaki sposób, możemy się tylko domyślać. Nie ma jednak wątpliwości, że od razu Andrzej O. podjął działania zmierzające do zalegalizowania budynków, wyprowadził z niego najemców, tworząc pozory, że budynek nie był użytkowany, złożył też od razu deklarację PIT – mówiła, uzasadniając wyrok w sprawie podpalenia samochodów, sędzia Jadwiga Miklińska z Sądu Okręgowego w Słupsku.

ANDRZEJ O. NIE PRZYZNAJE SIĘ DO WINY

Proces w sprawie złamania prawa budowlanego trwa przed sądem rejonowym w Słupsku. Andrzej O. nie przyznaje się do winy. Za naruszenie przepisów prawa budowlanego w tym zakresie grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

Przemysław Woś/puch

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj