Protest w Czarnej Dąbrówce. Mieszkańcy nie chcą hodowli świń. „Nie da się inaczej, to siłą musimy”

Kłótnia o hodowlę świń w Czarnej Dąbrówce. Mieszkańcy nie chcą, aby w pobliżu ich domów powstała chlewnia. Uważają, że hodowla położona jest zbyt blisko budynków i smród z niej będzie nie do zniesienia. To kolejna odsłona konfliktu pomiędzy mieszkańcami i przedstawicielami Gminy Czarna Dąbrówka z prywatnym przedsiębiorcą. Blisko dwa lata temu właściciel gospodarstwa założył w Czarnej Dąbrówce fermę kur. Inwestycja została mocno oprotestowana przez mieszkańców, którzy nie mogli wytrzymać uciążliwego fetoru.

SMRÓD I PROTESTY

– Odór, smród, hałas i do tego nie wiadomo czym na tej fermie było palone. Odnosiliśmy tu wrażenie, że to są jakieś toksyny czy chemia. Dzieci i młodzież na zajęciach sportowych miały odruchy wymiotne. Musieliśmy na to reagować. Zwracaliśmy się do różnych instytucji o pomoc i wsparcie. Wszyscy nam współczuli, ale procedury administracyjne się przeciągały. Powołaliśmy wspólny komitet, dzieliliśmy się obowiązkami, sprawa ostatecznie dotarła do Naczelnego Sądu Administracyjnego, gdzie obecnie jest rozpatrywana – mówi Radiu Gdańsk Tadeusz Gralak, radny Gminy Czarna Dąbrówka.

Mieszkańcom udało się doprowadzić do zaniechania działań przez przedsiębiorcę, ale teraz w budynkach, gdzie była ferma kur, będzie hodowla świń. Mieszkańcy się zbuntowali i zablokowali jedyną drogę dojazdową do budynków gospodarczych.

PIKIETA

– Nie da się inaczej, to siłą musimy. Nie uzbrajamy się jednak w żadne widły, kosy itd., ale czuwamy tutaj, aby żaden transport do gospodarstwa nie wjechał. Na jeden znak, zleci się tutaj cała wieś i nas wesprze. Mamy ustalone dyżury, zmieniamy się co 2 godziny, po 4 osoby. I tak przez najbliższe sześć dni – mówi protestująca mieszkanka Czarnej Dąbrówki.

– Tutaj smród był nie do zniesienia. Musimy działać. Bardzo blisko tej chlewni są budynki mieszkalne, gdzie żyje około 200 mieszkańców. Do tego za tymi budynkami są działki i jak właściciel odpali te wszystkie wentylatory to nie da się wytrzymać – dodaje inny protestujący.

GMINA CHCE WYJAŚNIEŃ

Gmina uważa, że właściciel chlewni działa bez odpowiednich pozwoleń budowlanych, zasłania się jedynie dokumentami od weterynarza. – Weterynarz nie chce z nami współpracować. Nie chce nikomu przekazać informacji, na ile dziś ten przedsiębiorca zgromadził tu warchlaków. Najgorsze natomiast dopiero przed nami, bo gdy one dojrzeją do tuczników, to smród tutaj będzie ogromny – mówi Jan Klasa, wójt gminy Czarna Dąbrówka.

– Działalność jest legalna. Nie ma możliwości, żeby było inaczej, ponieważ przyjazd takich prosiąt czy kurczaków może być tylko i wyłącznie wtedy, gdy ma się na to całą dokumentację. Tu jest inny problem, bo rada gminy nie może ścierpieć tego, że właściciel tej fermy przekwalifikował grunty z przemysłowych na rolne i wartość podatku spadła ze 100 tysięcy złotych na 600 złotych rocznie – mówi Piotr Lis, rolnik, który współpracuje z właścicielem powstającej chlewni.

Mężczyzna zaznacza, że nie ma obaw o smród w okolicy, bo chlewnia nie będzie działać w systemie gnojowicowym. – Tu są świnki na ściółce i nie będzie żadnego smrodu. Jeśli się pojawi, to będziemy przeciwdziałać – zapewnia rolnik.

POLICJA, WOJEWODA I BLOKADA

W obawie o wybuch zamieszek, miejsca protestu pilnuje przez całą dobę policja. Na poniedziałek przedstawiciele samorządu mają zaplanowane spotkanie z wojewodą pomorskim w sprawie konfliktu z przedsiębiorcą. W czwartek mieszkańcy będą także blokować pobliską drogę wojewódzką, aby zwrócić uwagę na swój problem.

Paweł Drożdż/mar
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj