Słupskie PiS krytykuje prezydenta miasta za wyjazd na festiwal Woodstock. Zamiast zajmować się miastem promuje sobie – twierdzą radni. Robert Biedroń odpowiada, że obowiązki prezydenta wypełnia siedem dni w tygodniu, a wyjazd nic miasto nie kosztował. Radni Prawa i Sprawiedliwości nie zostawili na Biedroniu przysłowiowej suchej nitki. Ich zdaniem prezydent Słupska dba bardziej o swój wizerunek niż o sprawy miasta. Radny Tadeusz Bobrowski podkreśla, że wyjazd na Woodstock samorządowi się nie przysłużył.
„O SŁUPSKU ANI SŁOWA”
– Pan prezydent akcentował tam swoją orientację seksualną, mówił o polityce krajowej, a o Słupsku ani słowa. Niestety sytuacja w mojej ocenie jest krytyczna, bo zarządzanie miastem leży, ratusz jest sparaliżowany, miasto się degraduje, a pan prezydent jest pompowany przez media centralne – mówi Bobrowski.
„MIASTA NIC TO NIE KOSZTOWAŁO”
Prezydent Słupska odpiera zarzuty radnych. Podkreśla, że opowiadał o zarządzaniu miastem i nie otrzyma za wyjazd wynagrodzenia z kasy miasta. – Podobnie jak pan prezes Kaczyński i pan marszałek Brudziński, ja wypełniam swoje obowiązki. Oni byli w Szczecinie na koszt podatników, ja byłem na Woodstocku, gdzie opowiadałem o zarządzaniu miastem. Koszty mojego pobytu w całości pokryli organizatorzy. Słupska to nic nie kosztowało. Ja pracuję również w weekendy, pracuję siedem dni w tygodniu i 24 godziny na dobę i nie mogę tego rozróżnić na czas prywatny i służbowy. Promowałem miasto i pokazywałem jak prowadzić demokrację miejską. To było największe spotkanie i byłem jedynym prezydentem miasta w Polsce zaproszonym na Woodstock – tłumaczył Robert Biedroń dziennikarzom.
Radni PiS podkreślają, że we wrześniu złożą zapowiadany projekt uchwały o obniżenie wynagrodzenia prezydenta Biedronia o dwieście złotych.
Przemysław Woś/mar