Gościł królów, monarchów, prezydentów, a także największe sławy filmu i estrady. To tu mogły rozegrać się losy II wojny światowej. To w tym budynku otwarto pierwszą w Polsce dyskotekę. Dzięki niemu Sopot nazywany był Monte Carlo Północy. Przez lata był wizytówką wybrzeża, a o jego sławie głośno było w całej Europie. Sopocki Sofitel Grand Hotel w tym roku świętuje swoje okrągłe 90 urodziny. Jego historii mogą pozazdrościć największe kurorty w Europie.
Na początku XIX wieku Sopot jako uzdrowisko szybko się rozwijał, a z roku na rok przyjeżdżało tu coraz więcej kuracjuszy. Sopot stawał się znany i modny. Gdy wybuchła I wojna światowa, nastąpiło gwałtowne załamanie gospodarki. Goście wciąż przyjeżdżali, ale ruch nawet w sezonie był niewielki. Cztery lata wojny odchudziły miejską kasę nadmorskiego kurortu, co wymusiło natychmiastowe zmiany dla ratowania finansów miejskiej kasy. Rozwiązanie okazało się idealne.
Kiedy Sopot stał się częścią powstałego w 1920 r. Wolnego Miasta Gdańsk, miejscowi przedsiębiorcy postanowili zrobić wszystko, żeby ponownie obudzić do życia kąpielisko i – co za tym idzie – ściągnąć do siebie turystów, a wraz z nimi ich pieniądze. To właśnie stworzenie kasyna było tym przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, który zaczyna przynosić miastu sporo pieniędzy.
REWOLUCJA HOTELARSKA
Pierwsze głosy mówiące o tym, że w Sopocie powinien stanąć nowy, luksusowy hotel pojawiły się już w 1921 roku. Pierwotną ideą miało być najprawdopodobniej i ściągnięcie jak największej liczby klientów do kasyna. Rok później ogłoszono konkurs na najlepszy projekt stworzenia takiego hotelu. Miał on stanąć w pasie nadmorskim w samym centrum Sopotu.
– Wzbudziło to wiele kontrowersji i protestów. Nie tylko ze strony mieszkańców, którzy bali się, że piękny teren rekreacyjny Łazienek Północnych zostanie zabudowany, ale sprzeciwiali się też właściciele ówczesnych hoteli. Hotelarze słusznie bali się konkurencji. Pierwsze projekty, które spływały, zapowiadały prawdziwą rewolucję – mówił Jan Daniluk z Muzeum Sopotu.
BLIŹNIACZY GRAND
W 1922 roku ogłoszono konkurs, w którym zaprezentowano ok. 50 prac. Zrobiono z nich wystawę m.in. na Politechnice Gdańskiej. Konkurs został rozstrzygnięty, prace nagrodzone i… no właśnie, tutaj historia kuleje. Właśnie w tym miejscu pojawia się pierwsza miejska legenda. – W konkursie wzięło udział wielu znanych architektów, rozdano nagrody, a zrealizowano zupełnie inny projekt. Nie wiadomo nawet do końca, kto jest autorem projektu, bo tych podobno jest kilku – mówi znawca Sopotu i autor wielu książek Wojciech Fułek. Jak podkreśla, istnieje podejrzenie, że projekt został skopiowany.
– Prawie identyczny budynek, o identycznej bryle, układzie budynku mieści się w innym kurorcie z 1909 roku, który dziś nazywa się Szczawno-Zdrój. Oczywiście, może to być zbieg okoliczności, ale – co ciekawe – Dom Zdrojowy w Szczawnie niegdyś również nosił nazwę Grand Hotel – dodaje.
Fot. Materiały prasowe Sofitel Grand Hotel w Sopocie / wikimedia
W sierpniu 1922 roku w sopockim urzędzie została złożona dokumentacja zawierająca komplet projektów nowego hotelu. Na planach po raz pierwszy pojawiła się nazwa Kasino-Hotel, są też podpisy architekta Otto Kloeppela i inżyniera budowlanego Richarda Kohnkego. W tym samym miesiącu prowadzone były rozmowy dotyczące wyznaczenia i zakupu parceli pod budowę nowego hotelu. Wybrano południowy kraniec Parku Północnego, budowę bliżej plaży wiążąc obiekt z Kurhausem i reprezentacyjnym ciągiem budowli wzdłuż bulwaru nadmorskiego.
NAJDROŻSZA DZIAŁKA W SOPOCIE
Cena, jaką trzeba było zapłacić za działkę pod budowę hotelu, była najwyższą, jaką dotychczas zapłacono za tereny budowlane w Sopocie i wynosiła 150 000 guldenów. Danziger Zeitung pisał:
„Patrząc na tę gigantyczną 35-metrową budowlę widzimy ponad 100 wagonów cementu, 1,5 miliona cegieł i niezliczone ilości żwiru. Budynek stał będzie jak na skale, dzięki doskonałym fundamentom. Prof. Kohnke może być dumny ze swojego dzieła”.
Fot. Materiały prasowe Sofitel Grand Hotel w Sopocie / Kasino-Hotel / Grand Hotel w budowie.
Hotel musiał mieć wyjątkowo solidne fundamenty ze względu na bliskość wody. Z tego powodu budynek nie został podpiwniczony.
LUKSUSOWE POKOJE
Połowa pokoi miała mieć luksusowe łazienki oraz słodką i słoną wodę w każdym pokoju. W każdym miał też być telefon oraz system sygnalizacji wewnętrznej. Do tego recepcja, portiernia i windy. Dodatkowo podjazd o długości 125 metrów długości i 8 m szerokości, prowadzący do głównego wejścia. Budowa rozpoczęła się 1923 roku, a zakończona (z wieloma problemami po drodze) została w 1927 r. Hotel zaczął przyjmować pierwszych gości 10 lipca.
– Początkowo otwarto tylko 35 pokoi, potem stopniowo udostępniano kolejne. Tym, co może uświadomić poziom tego hotelu, nie tylko przed wojną, ale i w jej trakcie, była cena. W 1927 r. w zwykłym pensjonacie można było wynająć pokój w sezonie za ok. 3,5 guldenów gdańskich. Najlepsze hotele w Sopocie oferowały w tym czasie pokoje za 11 do 15 guldenów za noc, natomiast w Kasino-Hotel ceny rozpoczynały się od 20 guldenów wzwyż. To pokazywało zupełnie inną klasę, jaką Sopot zaczął oferować – dodał Daniluk.
MONTE CARLO PÓŁNOCY
Celem stworzenia tak luksusowego miejsca było ściągnięcie najbardziej wymagającej klienteli nie tylko z kraju, ale i z zagranicy. W teorii mieli to być przede wszystkim klienci cieszącego się popularnością kasyna, które znajdowało się tuż obok. Jan Daniluk podkreśla, że to właśnie dzięki istnieniu kasyna udało się stworzyć to niesamowite miejsce, jakim był Kasyno-Hotel, a w dalszej kolejności stworzyć w mieście prawdziwy kurort na miano Monte Carlo. – Z całą pewnością funkcjonowanie Kasino-Hotelu było jednym z kluczowych elementów tej tożsamości kurortu na światowym poziomie, gdzie wypadało być, bawić się i spędzać czas – dodał Daniluk.
Fot. Materiały prasowe Sofitel Grand Hotel w Sopocie
Była glazura, tapicerowane pokoje, były nowe meble. Z okien droższych pokoi widać było zatokę. Było kilka sal bankietowych, specjalna kawiarnia, salonik prasowy, bar. Hotel miał mnóstwo pomieszczeń socjalnych. Służba miała osobne przejścia, nie chodziła tymi samymi korytarzami co goście. Znajdowały się tam potężne magielnice, pralnie, suszarnie i przede wszystkim potężna nowoczesna kuchnia. Każdy pokój był wyjątkowy, a jeden wyraźnie zapisał się w historii hotelu.
POKÓJ HITLERA
Kiedy w 1939 r. wybuchła wojna, Sopot zdawał się jej nie odczuwać. W pierwszych latach konfliktu będąc na plaży w Sopocie można by pomyśleć, że jest się w innym świecie. Kurort kwitł i miał się dobrze. Najlepszym tego przykładem był fakt, że jeszcze w 1940 r. liczbą turystów Sopot zbliżył się do swojego rekordu z 1929 r., kiedy miasto odwiedziło blisko 29 tys. osób. Ale jak powiedział Jan Daniluk – było to bardziej spowodowane silną propagandą niemiecką i tym, że naziści zrobili sobie z Sopotu swój własny kurort, miejsce, gdzie w czasie zawirowań wojennych mogli odpocząć i zrelaksować się przed kolejną potyczką. Co ciekawe, Kasino-Hotel w Sopocie było jednym z trzech w całej III Rzeszy, któremu zezwolono funkcjonować.
Podobno jeszcze przed wojną Kasino-Hotel był dobrze znany wielu późniejszym nazistom. W pierwszych tygodniach wojny Adolf Hitler postanowił zorganizować swoją tymczasową kwaterę właśnie w Sopocie. Oczywiście ulokował się nigdzie indziej jak w Kasino-Hotelu w pokoju nr 226. Adolf Hitler przebywał w hotelu w dniach od 19 do 25 września, skąd nawet wydawał rozkazy: m.in. ten, który zezwolił na mordowanie w Niemczech psychicznie chorych.
MÓGŁ ODMIENIĆ LOSY ŚWIATA
Związana z tym jest jedna ciekawa historia. To jednak kolejna, której bliżej do legendy niż prawdy, bo historycy nie są w stanie jej potwierdzić. We wrześniu 1939 r. w „Grandzie” obok Hitlera przebywali jego najważniejsi współpracownicy. Stamtąd generał Leonhard Kaupisch kierował walkami na Oksywiu i Półwyspie Helskim. Rzecz w tym, że o pobycie Hitlera w Kasino-Hotelu doskonale wiedział kierujący walkami na Helu admirał Józef Unrug, który mógł ostrzelać hotel i tym samym – być może – zmienić losy wojny. Nie zrobił tego, i – jak podają nieoficjalne źródła – uznał, że jest to „nierycerskie” i nie zezwolił na ostrzał hotelu, co podobno nie stanowiło dla baterii na Helu żadnego problemu.
BUTELKA WÓDKI
Okres pierwszych lat po wojnie jest dla historyków praktycznie nieznany. Wiadomo tylko, że w 1945 r. hotel został częściowo splądrowany, najprawdopodobniej już po zakończeniu działań wojennych. Ale wokół jego bezpośredniej, powojennej historii krąży kolejna ciekawa legenda. Rosjanie, którzy wkroczyli do Sopotu, postanowili niszczyć wszystko, co kojarzyło się z nazistami. Tak najprawdopodobniej zniszczony został Dom Zdrojowy, jednak wokół tego też istnieje kilka teorii. Jeśli chodzi o Kasino-Hotel mówi się o tym, że kiedy Rosjanie chcieli spalić budynek, udało się przekonać ich dowódcę, żeby tego nie robił, a tym środkiem do pojednania miała okazać się… butelka wódki.
GRAND HOTEL
Po 1945 r. od momentu reaktywacji hotelu, to już nie był ten sam poziom luksusu, jaki był w okresie międzywojennym. – Ale nie zmieniało to faktu, że nadal był to jeden z najbardziej luksusowych hoteli – podkreślał Daniluk. Po wojnie został przejęty przez linie żeglugowe „Ameryka”. Już pod nazwą GRAND HOTEL funkcjonował od 1946 do 1951 roku. Następnie został przejęty przez Polskie Linie Oceaniczne, a w 1954 r. stał się własnością Orbisu.
DZIAŁO SIĘ NA SALONACH
– Myślę, że jego powojenną sławę można wiązać z historią sopockich festiwali. Od 1960 roku podczas Międzynarodowego Festiwalu Piosenki w Sopocie, Grand pełnił funkcję biura festiwalowego. Każdego dnia był szczelnie oblegany przez fanów gwiazd, jakie pojawiały się w tym czasie w hotelu – wspomina Wojciech Fułek.
Przed hotelem można było spotkać Młynarskiego, Niemena, Rodowicz czy Sipińską. – Prawie wszyscy spali w Grandzie, a przed hotelem najłatwiej było o autograf. Cały podjazd do hotelu obsiany był młodymi ludźmi, którzy biegali za tymi gwiazdami – opisuje zapytany o wspomnienia z tym miejscem mieszkaniec Sopotu.
O PIĄTEJ W GRANDZIE
Jeszcze przed wojną w całym Trójmieście robiły furorę słynne „fajfy”. Przychodziły na nie prawdziwe tłumy. Były wizytówką każdego szanującego się kurortu, a tu były szczególnie huczne. „Fajfy”, czyli słynne potańcówki, które swoją nazwę przyjęły z angielskiego od godziny, w której się rozpoczynały. Równo o 17:00. – W Sopocie głównym ośrodkiem, w jakim się odbywały, był nie inaczej jak Grand Hotel. Największa śmietanka towarzyska z całej Polski pojawiała się na tych dancingach. Tam po prostu trzeba było być – wspomina Krystyna Łubieńska, słynna aktorka Teatru Wybrzeże.
Fot. Materiały prasowe Sofitel Grand Hotel w Sopocie
PIERWSZA DYSKOTEKA W POLSCE
Początek lat 60. to też pierwsza legendarna scena muzyczna na świeżym powietrzu „Non Stop”. – Po sukcesie tego miejsca postanowiono otworzyć „zimowy Non Stop” właśnie w Grandzie. Mieścił się on w tzw. sali turystycznej. Nie była to typowa dyskoteka, jaką znamy teraz. W tamtych latach puszczało się muzykę bardziej rockową – wspomina Fułek. W 1971 w Grand Hotelu została otwarta za sprawą Franciszka Walickiego pierwsza w Polsce dyskoteka „Musicorama”. Puszczano tam m.in. Janis Joplin, Jimiego Hendrixa czy Led Zeppelin – wykonawców, których ciężko było w tamtym czasie usłyszeć w radiu.
GWIAZDA FILMOWA
Gościł największe gwiazdy estrady, ale i filmu. Sam również odegrał niejedną rolę w wielu polskich produkcjach. Grand Hotel po wojnie regularnie zaczął pojawiać się w najbardziej kasowych filmach i serialach. Jednym z pierwszych seriali, w których się pojawił, był telewizyjny przebój „Stawka większa niż życie”. Drugi odcinek serii kręcony był m.in. w Sopocie. W odcinku pod tytułem „Hotel Excelsion” z 1968 roku za tytułowy hotel posłużył właśnie Grand Hotel. W kolejnych latach kilkukrotnie odegrał „swoją rolę” w równie popularnym serialu „07 zgłoś się”, a także wielu filmach takich jak: „Podróż za jeden uśmiech” przez „Medium” po „Sztos” z 1997 roku Olafa Lubaszenki.
W tym okresie w Grandzie gościły też takie osobistości jak Fidel Castro, z czym zresztą wiąże się – a jakże – wiele legend. Mówią one o tym, że Castro wymykał się nocą na nocne eskapady po Sopocie i Gdańsku. Ale jak mówi Wojciech Fułek, legend związanych z Grand Hotelem jest dużo. – To miejsce od samego początku owiane było aurą tajemniczości, ekskluzywności, czegoś, czego nie da się określić. Ten hotel ma duszę, której nie dało się przekreślić przez okres PRL-u. To nie jest tylko kwestia architektury, ale historii, która gdzieś w tych pokojach jest zaklęta.
TAJEMNICA OGROMNEJ CHOINKI
Są legendy o ocaleniu hotelu, o Hitlerze, o podziemnych tunelach, ale najbardziej realna wydaje się ta z czasów PRL-u. – Mówi ona o tym, że przez długie lata głównymi szefami recepcji mogli być współpracownicy tajnych służb. Jest to o tyle realne, że w hotelu pojawiało się bardzo dużo gości z zagranicy – mówi Fułek.
Faktem jest, że hotel bez względu na to, pod jaką był nazwą, był wyjątkowy. Uważany za najnowocześniejszy w latach 20. i 30., największy, najbardziej ekskluzywny, najbardziej elegancki, a także najdroższy nad Bałtykiem. Od początku istnienia robił ogromne wrażenie. Na koniec historia, którą przytoczył Wojciech Fułek, a która wydaje się idealnie skupiać w sobie wyjątkowość i tajemnice wciąż dla wielu nieodkryte.
– Przez długie lata młodości hotel kojarzył mi się z zimą. W Grand Hotelu co roku przez Bożym Narodzeniem, w tej ogromnej okrągłej klatce schodowej, pojawiała się gigantyczna choinka. Miała kilkanaście albo kilkadziesiąt metrów wysokości. Za każdym razem zastanawiałem się, jak to możliwe – wniesienie tak wielkiego drzewka przez te dość małe drzwi. Nigdy się tego nie dowiedziałem, a drzewko przestało się pojawiać wraz z nowym ustrojem, co wywołało mój ogromny żal.
Fot. Materiały prasowe Sofitel Grand Hotel w Sopocie
10 grudnia 1986 roku Grand Hotel został wpisany do rejestru zabytków województwa gdańskiego pod numerem 986. W roku 2006 przeszedł modernizację, sklasyfikowano go wśród obiektów o najwyższym standardzie w kraju. Obecnie hotel występuje pod marką Sofitel – sieci należącej do francuskiej grupy hotelarskiej. Obok mola i Opery Leśnej jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych obiektów w Sopocie. Gośćmi hotelu byli m.in. Fidel Castro, Marlena Dietrich oraz prezydent Francji Charles de Gaulle, lista jest długa. Do dziś nie ma sobie równych, a o jego wielkości świadczy właśnie jego bogata i tajemnicza historia.
Posłuchaj materiału naszego dziennikarza:
Jacek Klejment