To maszyna, która trafiła na remont w 2014 roku i miała wrócić z niego wiosną 2016 roku. Prace przy śmigłowcu W3, czyli popularnej „Anakondzie”, znacząco się przedłużyły i dotarł on do Gdyńskiej Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej dopiero w weekend.
Znaczące opóźnienie dotyczyło też wcześniejszych czterech maszyn, które zamiast w kwietniu 2016 roku, docierały do Gdyni stopniowo na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. To sprawiło, że przez ponad półtora roku mógł działać tylko jeden punkt dyżurowania – w Darłowie.
GDYNIA CAŁODOBOWO
Ten w Gdyni był nieczynny od jesieni 2015 roku. Z dużym trudem udało się go przywrócić dopiero w lipcu 2017 roku. Po powrocie piątej maszyny nie ma już dla niego większego zagrożenia.
– Od 19 lipca działamy w systemie dwupunktowym. W Gdyni działamy całodobowo, a w Darłowie punkt jest czynny od 11:00 do 19:00. Na razie pozostajemy przy takim systemie dyżurowania – przyznaje rzecznik brygady kapitan Marcin Braszak.
KOLEJNE MASZYNY BĘDĄ ZMODERNIZOWANE
Nie zmieni tego nawet fakt, że powrót piątej maszyny oznacza, że zakończył się dopiero pierwszy z dwóch etapów modernizacji polskich śmigłowców ratowniczych. Do Świdnika odleciały bowiem trzy pozostałe Anakondy, posiadające stare wersje wyposażenia. Po powrocie w 2018 roku mają mieć identyczne wyposażenie jak pięć już zmodernizowanych. A to oznacza nową jakość w pracy ratowników.
– Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na zmodernizowany, cyfrowy system sterowania silnikami. Znacznie ułatwia on prace pilotów. Ponadto wyposażono śmigłowce w systemy ułatwiające nawigację czy też odnajdywanie statków na morzu. To choćby system wskazujący precyzyjnie pozycję danego statku, dzięki czemu jego poszukiwanie ogranicza się do minimum. W ładowni znalazło się także miejsce dla pompy infuzyjnej i respiratora – mówi kpt. Braszak.
Sylwester Pięta/mmt