W Sądzie Rejonowym w Tczewie rozpoczął się dziś proces właścicielki psów, które dotkliwie pogryzły 9-letnią dziewczynkę. Do dramatycznego zdarzenia doszło w kwietniu ubiegłego roku w Rokitkach koło Tczewa. Agresywne psy wydostały się przez furtkę hodowli mastiffów tybetańskich prowadzonej na niewielkim osiedlu domów jednorodzinnych. Zwierzęta rzuciły się na 9-letnią Marysię. Dziewczynka odniosła poważne obrażenia. Miała rany szarpane na całym ciele, straciła palec, a jej życie uratował najprawdopodobniej rowerowy kask, który miała na głowie i postawa sąsiada, który rzucił się na pomoc.
PROCES PO PÓŁTORA ROKU
Proces ruszył dopiero półtora roku po tych wydarzeniach, bo tyle zajęło zbieranie zeznań świadków i opinii biegłych. Jak powiedział nam Grzegorz Piankowski, ojciec dziewczynki, dramatyczne zdarzenia odcisnęły piętno na życiu całej jego rodziny. – To był duży cios dla naszej rodziny, musieliśmy się wyprowadzić, bo moje córki nie były w stanie normalnie funkcjonować na tym osiedlu. Marysia do dziś przechodzi terapię psychologiczną i rehabilitację. – Chodzi normalnie do szkoły, jest coraz lepiej – dodał jej tata.
Oskarżona Danuta Sz. nie kwestionuje tego, że doszło do pogryzienia przez jej psy, jednak nie przyznaje się do postawionych jej zarzutów spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu dziecka, za co grozi do trzech lat więzienia. – Jest sporo dowodów na to, że oskarżona nie mogła przewidzieć, iż psy pokonają ogrodzenie – komentuje jej obrońca, mecenas Czesław Pastwa. W toku postępowania powołani biegli sprawdzali, czy prowadząca na posesję furtka była sprawna, a psy właściwie zabezpieczone.
Obrońca oskarżonej będzie próbował wykazać, że 9-latka znała psy i bawiła się z nimi wcześniej w obecności ich właścicieli. – To nieprawda. Marysia widziała te psy jedynie jak spacerowały z właścicielami – odpowiada ojciec dziewczynki. – Gdyby ci państwo właściwie zadbali o bezpieczeństwo, to nie spotkalibyśmy się dzisiaj w sądzie – dodaje.
KOLEJNA ROZPRAWA W STYCZNIU
Kolejna rozprawa odbędzie się w połowie stycznia. Obrona będzie wnioskowała o opinię biegłego z dziedziny behawiorystyki zwierząt, który ma wyjaśnić dlaczego rzekomo spokojne wcześniej psy zaczęły zachowywać się agresywnie. Jeden z mastiffów, które zaatakowały Marysię wciąż przebywa na terenie hodowli w Rokitkach.
Wojciech Stobba/mar