Uważaj na to, co publikujesz na Facebooku – na pewno słyszeliście to nie raz. Nie każdy jednak wie, że za niektóre wypowiedzi mogą grozić naprawdę surowe konsekwencje, takie jak na przykład surowa grzywna. Zapytaliśmy prawnika, mecenasa Piotra Barteckiego, czego NA PEWNO nie publikować w sieci. Oraz co za to grozi.
1. Przede wszystkim – nie obrażaj. Nie wolno używać słów wulgarnych w stosunku do drugiej osoby, obrażać jej za wygląd czy pochodzenie. Nasze wypowiedzi nie mogą mieć charakteru agresywnego.
– Trzeba być świadomym, że za takie słowa grozi nam zarówno odpowiedzialność na gruncie prawa karnego z prywatnego aktu oskarżenia, ale również odpowiedzialność na gruncie prawa cywilnego. Jest to naruszenie dóbr osobistych – podkreśla prawnik.
Nasz wizerunek należy właśnie do katalogu dóbr osobistych i jest prawnie chroniony. Jeśli czujemy się obrażeni, możemy wnioskować o zapłatę stosownego zadośćuczynienia lub na przykład o wpłatę na cel społecznie użyteczny. – W zakresie sądownictwa co do zasady spotykam się z wyrokami, które są sprawiedliwe, czyli uznają, że wypowiedzi niezgodne z prawem takie właśnie są i wyciągają należyte skutki zarówno na gruncie prawa karnego, jak i cywilnego – dodaje Piotr Bartecki.
2. Nie groź. Groźba nie musi być wypowiedziana ustnie, może nią być również wpis czy komentarz na Facebooku. Jeżeli osoba, do której jest kierowana, czuje zagrożenie, może złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
– Tutaj nie widzę podstaw do tego, żeby takie postępowanie było umorzone. Jeśli groźba wzbudza uzasadnione obawy, że może być spełniona, na przykład „podpalę ci dom” i jej adresat czuje to zagrożenie, to organy ścigania mają podstawy do tego, aby postępowanie prowadzić – mówi mecenas.
3. Nie hejtuj. Choć za negatywną ocenę czyjegoś posta czy na przykład zdjęcia raczej nic Ci nie grozi, pamiętaj, że granica między hejtem a obrażaniem kogoś jest bardzo cienka.
– Kiedy ocena zamienia się w agresję i obrażanie, odpowiedzialność za te słowa zacznie mieć podstawy prawne – ostrzega Piotr Bartecki.
4. Nie żartuj z poważnych rzeczy. W dzisiejszych czasach „żarty” o podłożeniu bomby są traktowane coraz poważniej i najczęściej zostają uznane za wygłoszone na serio.
– To jest mniej więcej tak jak z telefonami do instytucji publicznych i informacjami, że znajduje się w nich bomba. Większość takich telefonów wykonują dzieci, niemniej jednak każda sytuacja musi być sprawdzona – mówi specjalista.
Tak samo jest w tym przypadku – informacja, rzucona gdzieś na Facebooku i wydająca się na pierwszy rzut oka żartem, musi zostać sprawdzona. Konsekwencje dla żartownisia mogą być dosyć duże i musi liczyć się ze sporym uszczupleniem swojego portfela, czyli po prostu karą pieniężną. Może ona wynosić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Bo można za głupi żart domagać się zwrotu np. wszystkich kosztów ewakuacji szpitala. A są to kwoty ogromne.
5. Nie przeklinaj. Choć większość przekleństw pisanych w postach czy komentarzach uchodzi ich autorom na sucho, lepiej ich unikać. Po pierwsze – dla komfortu naszych znajomych i czytelników, a po drugie – może grozić za to mandat karny, ponieważ używanie słów wulgarnych w miejscu publicznym jest wykroczeniem.
6. Uważaj czym się chwalisz. Jeśli wstawiasz zdjęcie z rośliną do złudzenia przypominającą konopie indyjskie, musisz liczyć się z tym, że policja niedługo zapuka do Twoich drzwi. Podobnie będą traktowane posty, w których informujesz swoich znajomych, że lubisz sobie „zapalić”. Trzeba się więc liczyć z konsekwencjami. Tutaj przede wszystkim na gruncie prawa karnego.
– Kilka takich spraw w ubiegłym roku miało miejsce w Polsce. Jakiś lokalny polityk wrzucił zdjęcie na balkonie z rośliną przypominającą marihuanę. Oczywiście to tylko podstawa do tego, żeby dokonać wstępnych czynności, natomiast z tego, co pamiętam to policja odwiedziła jego miejsce zamieszkania – mówi Piotr Bartecki.
Oczywiście dotyczy to także zdjęć nieletnich z alkoholem, osób chwalących się zażywaniem innych narkotyków itd. Słowem – wszystkiego, co uważane jest za naruszenie prawa.
7. Wstawiłeś zdjęcia z SKM, na których widać inne osoby? A może strzeliłeś komuś „fotę” na ulicy? Uważaj. Nie można rozpowszechniać wizerunku osób fizycznych. Wynika to przede wszystkim z Ustawy prawo autorskie.
Są od tego tylko dwa wyjątki. Po pierwsze, kiedy osoba na zdjęciu jest częścią całości, czyli na przykład bierze udział w imprezie masowej czy koncercie. Skala imprezy nie ma tutaj znaczenia. Może to być koncert światowej gwiazdy, ale też święto gminy.
Po drugie – zdjęcie osoby publicznej. Możesz je opublikować, ale tylko w przypadku, kiedy ta osoba była akurat w trakcie wykonywania zadań związanych z jej funkcją publiczną. Chodzi tu na przykład o polityków czy celebrytów.
– Na tym gruncie w Polsce również od dłuższego czasu są procesy. Linia między tym, gdzie osoba publiczna pełni swoją funkcję, a kiedy już nie, się zaciera. Pamiętam proces wygrany przez Annę Muchę. Sąd stwierdził, że zdjęcie, na którym opalała się topless, nie jest związane jest z jej funkcją – mówi prawnik.
Konsekwencje? Duże. Przede wszystkim o charakterze pieniężnym. Oprócz pieniędzy możemy stracić także możliwość publikacji zdjęć danej osoby na długi czas. Wyjątkiem jest oczywiście jej zgoda, ale musi być ona wyrażona w sposób jasny i wyraźny i wskazywać na zakres co do udostępnienia zdjęcia.
8. Nie „kradnij” cudzych zdjęć! Opublikowanie na swoim profilu zdjęcia autorstwa innej osoby lub portalu uznawane jest za naruszenie Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Osobie, która weźmie sobie czyjeś zdjęcie i opublikuje je na swoim profilu grożą konsekwencje na gruncie cywilnym.
A jeśli zdjęcie bardzo ci się podoba i „musisz” je opublikować – pamiętaj – MUSISZ podpisać je nazwiskiem autora.
Natomiast sam podpis nie chroni przed sytuacją, gdy dzięki takiemu zdjęciu zarabiasz lub służy ono celom komercyjnym (np. do reklamowania czegoś). W takim razie, nawet jeśli podpisałeś autora zdjęcia, możesz liczyć się z koniecznością sporej zapłaty. I sąd zapewne taką zapłatę przyzna autorowi zdjęcia.
9. Jeśli czujesz, że ktoś złamał przepisy – rób screena! Nawet kiedy autor komentarza czy postu go usunie, może on być dowodem w sprawie. Warto dodać, że usunięcie go może być przez sąd potraktowane jako okoliczność łagodząca.
Ważne – ukarani możemy być zarówno za wpis na Facebooku, jak i za wiadomość prywatną.
Jeśli zauważyłeś, że ktoś pozwala sobie na Facebooku na zbyt wiele – możesz to zgłosić, niekoniecznie na policję czy bezpośrednio do sądu. Istnieje wiele grup, które zajmują się upublicznianiem zachowań powszechnie uważanych za obraźliwe i zgłaszaniem ich. To na przykład Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, który publikuje zdjęcia tych osób (dostępne na ich profilach) wraz z komentarzami, które te osoby umieściły w internecie. Zgłasza je też odpowiednim służbom.
mar