Koniec koalicji z Prawem i Sprawiedliwością w Starogardzie Gdańskim. Z funkcji wiceprzewodniczącego rady miejskiej odwołany został Tomasz Walczak. Radny nie chciał głosować za zaciągnięciem kredytu w wysokości 24 milionów złotych na finansowanie miejskich inwestycji. Bez tych pieniędzy nie można byłoby zrealizować budżetu.
– Nie może być tak, że wiceprzewodniczący rady głosuje najpierw za budżetem, a potem nie chce zgodzić się na jego finansowanie. Od początku było jasne, że pieniądze będą pochodzić z kredytów. Niezgoda na kredyt oznaczałaby, że miasto musi wycofać się z większości inwestycji. A wykonawcom wypłacić odszkodowania – mówi Daniel Olszewski z Naszego Starogardu.
NIC NA TO NIE WSKAZYWAŁO
Podczas głosowania na sali było 19 radnych. Sam Tomasz Walczak opuścił salę jeszcze przed tajnym głosowaniem. Wynik był jednoznaczny – 16 głosów za odwołaniem i trzy głosy przeciw. Jak podkreślają radni, nic nie wskazywało, że sesja przybierze taki obrót. – Wolałbym, żeby wiceprzewodniczący był. Mógłby się ustosunkować do podnoszonych kwestii -podkreśla Ryszard Gajda z klubu Razem.
NIE MA CZASU NA DYSKUSJE
Odwołanie wiceprzewodniczącego oznacza rozpad koalicji. Klub Nasz Starogard liczy w radzie pięć osób. Do dzisiaj był w koalicji z PiS i mógł liczyć na ich głosy. Razem z dwoma niezależnymi radnymi dawało to większość. Teraz zarządzanie miastem może być utrudnione.
– Rozumiem zachowanie obozu prezydenckiego. Czas na dyskusje był w grudniu, gdy uchwalaliśmy budżet, a nie teraz. Nie chcę na razie mówić nic na temat wchodzenia w koalicję – mówi Wioletta Strzemkowska-Konkolewska, przewodnicząca klubu PO w radzie miejskiej.
Prosiliśmy o komentarz radnych PiS, ale odmówili wypowiedzi.
Tomasz Gdaniec/jK