Ulgi na ubezpieczenie społeczne marynarzy powiązane ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce narodowej. To jeden z pomysłów na przywrócenie polskich statków pod polską banderę. Chodzi o to, by obniżyć stałe koszty funkcjonowania polskim armatorom tak, by opłacało się im wrócić pod narodową banderę. Obecnie wszystkie statki, należącej do skarbu państwa Polskiej Żeglugi Morskiej pływają pod tanią banderą. Powodem są niskie koszty roczne jakie ponosi tam armator, dzięki czemu może rywalizować ze światową konkurencją.
PŁYWANIE OPŁACALNE DLA ARMATORÓW
Jak wyjaśnia kapitan Tadeusz Hatalski, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie, w Ministerstwie Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej trwają prace by stworzyć warunki, dzięki którym polskim armatorom będzie opłacało się pływać po polską banderą. – Musimy zapewnić refundacje albo ulgę tej części składki, która przypada na pracodawcę. Wtedy ten koszt spada w dół. Podstawą wymiaru składki na ubezpieczenia społeczne jest wynagrodzenie brutto. Wynagrodzenie brutto marynarzy jest wysokie, w związku z tym składka też jest wysoka – wyjaśnia kapitan Hatalski.
Wyjściem z tej sytuacji jest powiązanie składki ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce narodowej. Jak dodaje kapitan, nad tym obecnie pracuje ministerstwo.
TAŃSZE KOSZTY
Dla tego samego statku, w tym wypadku chodzi o jednostkę Koszalin, wyliczono roczne koszty stałe jakie armator ponosi pływając pod banderą Bahama i narodową. Wzięto pod uwagę: podatek tonażowy, opłaty inspekcyjne, opłaty rejestrowe, opłaty klasyfikacyjne i składki na ubezpieczenia społeczne. Dla jednostki Koszalin pływającej pod tanią banderą koszty wyniosły 117 tysięcy złotych rocznie. Armator tej samej jednostki, gdyby pływała pod banderą narodową, rocznie zapłaciłby prawie milion złotych.
Załączone kalkulacje i wyliczenia opracowali Kapitan Żeglugi Wielkiej Tadeusz Hatalski i dr Katarzyna Skrzeszewska z Akademii Morskiej: