Zgłosiła porwanie i postawiła na nogi niemal całą gdańską policję. Okazało się, że nikomu nic się nie stało, a cała historia była wymyślona. 57-latka powiadomiła policję, że na stacji paliw przy Miałkim Szlaku uprowadzono nastolatkę. Sprawców miało być dwóch – mieli zakleić usta porwanej i wywieźć ją w bagażniku czarnego auta.
Natychmiast rozpoczęto poszukiwania porywaczy. Policjanci, którzy przyjechali na miejsc już po krótkiej rozmowie ze zgłaszającą nabrali podejrzeń. Okazało się, że żadnego porwania nie było, a 57-latka chciała w ten sposób zwrócić na siebie uwagę. Za fałszywe zgłoszenie stanie przed sądem – wyjaśnia starszy aspirant Mariusz Chrzanowski z gdańskiej policji.
„CHODZI O LUDZKIE ŻYCIE”
– Przed wybraniem numeru alarmowego warto zastanowić się, czy sprawa, którą zgłaszamy, wymaga interwencji policji. Takie zdarzenia mają priorytet, dyżurny musi wygenerować środki, siły, które niezwłocznie będą skierowane w to miejsce. Chodzi tu przede wszystkim o ludzkie życie. Policjanci otrzymując zgłoszenie nie wiedzą, co tam się dzieje. My to analizujemy, weryfikujemy na miejscu – wyjaśnia policjant.
Kobieta trafiła do izby wytrzeźwień – miała dwa promile alkoholu w organizmie. Jak wytrzeźwieje, usłyszy zarzut. Grożą jej ograniczenie wolności i grzywna.
Grzegorz Armatowski/mar