Zaledwie imię, nazwisko i numer PESEL wystarczą oszustom, żeby wyłudzić kilkanaście kredytów o wartości nawet dziesiątek tysięcy złotych. Ofiarą takiego wyłudzenia został pan Adam, pięćdziesięciolatek z Wałcza. O całej sprawie dowiedział się dopiero, gdy komornik wszedł na jego konto i zablokował środki. Teraz pojawił się sposób na uniknięcie tego typu oszustw. Trzeba jednak za niego zapłacić.
„MINIMUM FORMALNOŚCI”
Kilkadziesiąt tysięcy złotych – tyle ma do spłaty pięćdziesięciolatek z Wałcza. Po wizycie komornika pan Adam sprawdził swoją historię kredytową w raporcie Biura Informacji Kredytowej. Okazało się, że w ciągu ostatnich dwóch lat „zaciągnął” aż 15 kredytów w różnych firmach pożyczkowych.
Na ten moment policja poszukuje jednej osoby. Oszust telefonicznie lub za pomocą formularza internetowego zgłaszał się do firm pożyczkowych, które przy udzielaniu kredytu proponują „minimum formalności”. Podawał on dane należące w sumie do trzech osób: imię, nazwisko i PESEL pana Adama, numer dowodu osobistego innej pani oraz adres zameldowania trzeciej osoby.
Przy uproszczonej procedurze szybkiej pożyczki pracownik firmy nie dokonywał dokładnej weryfikacji tych danych. Przede wszystkim nigdy nie widział na oczy klienta ani jego dowodu osobistego. Ponieważ pożyczki były niespłacane, a ponaglenia wysyłane na nieprawidłowy adres, firma pożyczkowa sprzedała wierzytelność firmie windykacyjnej. Ta wniosła sprawę do e-sądu, który zaocznie, bez dokładnej weryfikacji tożsamości pozwanego, wydał wyrok, a po uprawomocnieniu windykacją zajął się komornik. Wspomniany pan Adam w ogóle nie wiedział o toczącym się postępowaniu, ponieważ korespondencja nie trafiała na jego adres.
OCHRONA DANYCH
Wydawać by się mogło, że prawo do ochrony danych osobowych jest podstawową wartością. Łatwo o utratę dowodu osobistego, który stanowi niemal gwarancję możliwości zaciągnięcia szybkiej pożyczki. Swoje imię, nazwisko i PESEL wpisujemy niejednokrotnie na potrzebę różnych serwisów internetowych, niekoniecznie zaufanych. Co jakiś czas czytamy nagłówek, który informuje o wycieku danych osobowych z jakiegoś portalu. 2017 rok był pod tym względem rekordowy. Co prawda sankcje dla firm są coraz większe, ale metod kradzieży też przybywa. Czy ochrona przed wyłudzeniami nie powinna być podstawowym prawem człowieka?
PŁATNA USŁUGA
W ramach tej właśnie ochrony BIK wprowadził nowy system. Zabezpieczenie polega na tym, że zostajemy powiadomieni smsem i mailowo, kiedy ktoś próbuje użyć naszych danych do zaciągnięcia kredytu. W tym momencie możemy powiadomić policję lub firmę pożyczkową o próbie oszustwa.
BIK proponuje dwa alerty, jeden jako pojedynczą usługę, drugi w pakiecie z usługami dodatkowymi. Podstawowy kosztuje 24 zł za cały rok, działa 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu.
Biuro proponuje również pakiet z usługami dodatkowymi za 99 zł na cały rok. Ta opcja jest reklamowana jako alert wzbogacony o możliwość wykorzystania 12 raportów BIK w ciągu roku. Zawierają one szczegółową historię zobowiązań kredytowych oraz finansowych. Swój raport możemy przedstawić innym osobom i firmom, udowadniając rzetelność płatniczą oraz zobaczyć czy nie mamy opóźnienia w płatnościach. Droższy pakiet jest dodatkowo promowany dwoma zachętami. Pierwsza informuje, że alert chroni nas przez cały rok, a dokładnie tak samo jest w przypadku 4 razy tańszej usługi. Druga zapewnia nam możliwość zastrzegania dokumentów tożsamości. Jednak do tego upoważniony jest każdy, kto się zarejestruje na stronie internetowej Biura Informacji Kredytowej.
Warto się jednak zastanowić nad tym czy ochrona przed wyłudzeniami nie powinna być zapewniona z góry każdemu obywatelowi. Nie tylko tym, którzy dokonają corocznej opłaty. BIK to jednak firma prywatna – założona przez Związek Banków Polskich (na który składają się przede wszystkim banki prywatne). Trudno wymagać od takiego przedsiębiorstwa wprowadzenia darmowych usług. Pojawia się jednak pytanie: czy za to nie powinno płacić państwo?
POŻYCZKA BEZ BIK?
Każdego dnia banki i inne instytucje finansowe otrzymują do rozpatrzenia tysiące wniosków o pożyczkę lub kredyt. Niestety część wniosków z założenia składana jest z zamiarem niespłacenia zobowiązania przez oszustów kredytowych. W 2017 r. udaremniono ponad 7 tys. prób wyłudzeń kredytów na łączną kwotę 442,2 mln zł – czytamy w raporcie infoDOK.
Zarówno internet jak i przystanki komunikacji miejskiej są pełne ogłoszeń reklamujących się jako „pożyczka bez BIKu”. Oznacza to, że firmy oferujące kredyty nie wysyłają zapytania do Biura Informacji Kredytowej. Ciężko się uchronić od tego typu wyłudzeń. Takie działalności stanowią 10 procent firm oferujących pożyczki.
Maksymilian Mróz