„Ksiądz Jan Kaczkowski mówił, że hospicjum to też życie”. Żonkilowa sztafeta wolontariuszy na motocyklach

Szczytny cel, poryw serca i integracja z pacjentami hospicjum – tak o akcji Pola Nadziei mówią motocykliści, którzy dotarli rano do Gdyni. Do Domu Hospicyjnego dla dzieci „Bursztynowa Przystań” przyjechało około setki maszyn. Motocykliści wyruszyli z Pucka i biorą udział w Żonkilowej Sztafecie.

PRZYKŁAD KSIĘDZA JANA KACZKOWSKIEGO

– Bardzo dobrze nam się jechało przede wszystkim ze względu na pogodę, ale też na atmosferę, towarzystwo i szczytny cel. Wszyscy, których mijaliśmy tam ochoczo nam machali i nas pozdrawiali. Ten szczytny cel, poryw serca, taka integracja z ludźmi, którzy są w hospicjum. Warto edukować już od najmłodszych lat, że hospicjum to, tak jak mówił ksiądz Jan, to też życie – mówiła jedna z uczestniczek sztafety.

„SPROWOKOWAĆ DO WSPARCIA HOSPICJÓW”

Motocykliści do Gdyni przyjechali całym rodzinami. Były kobiety, dzieci, ojcowie, dziadkowie. Wszyscy w szczytnym celu. – Empatia powinna być w nas. Postrzegają nas jako dawców organów, ale to nie do końca tak jest. Jesteśmy też ludźmi, którzy chcą pokazać, że można jeździć bezpiecznie i z pomysłem na pomoc – opowiadał jeden z motocyklistów.

– Nasze żółte emblematy mają dzisiaj wielkie znaczenie. Chcemy się pokazać a ludzie mają się zastanowić dlaczego na żółto. Jeżeli te osoby będą wiedziały, że to chodzi o hospicjum, być może jeden procent, może jakiś drobny datek, do tego chcemy ich sprowokować – opowiadał kierownik sztafety „Kotek”.

Zdaniem dyrektora hospicjum w Gdyni, Pola Nadziei przynoszą plon. – W 2002 roku rozpoczęliśmy tą akcję na Pomorzu jako hospicjum gdyńskie. Nie chodziło tylko o zbieranie środków na utrzymanie hospicjum. Chodziło też o powiedzenie ludziom o ważnej sprawie jaką jest obecność ludzi chorych w społeczeństwie – tłumaczył ks. Grzegorz Miloch. Obecnie pod opieką gdyńskiego hospicjum jest 250 chorych.

Magda Manasterska/mro
Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj