Brak fotoradarów tragicznie odbija się na bezpieczeństwie na drogach – mówią specjaliści. W połowie 2014 roku z polskich dróg zniknęły „puste” maszty fotoradarów. Od 2016 pomiarem prędkości nie zajmują się już straże miejskie i gminne. Na drogach pozostało 400 urządzeń, obsługiwanych przez Inspekcję Transportu Drogowego – to dwa razy mniej, niż działało wcześniej. Pracują jedynie na trasach krajowych i w stolicy. Statystyki z perspektywy czasu są bezlitosne.
– W Gdańsku tylko na dwóch ulicach, w miejscach, gdzie wcześniej działały urządzenia, w ciągu ostatnich dwóch lat zginęło pięć osób. Dwie na leśnym odcinku ulicy Słowackiego, trzy na alei Jana Pawła II. Pięć osób, które zginęły między innymi dlatego, że nie mogły tam dalej funkcjonować fotoradary – mówi Tomasz Wawrzonek, Miejski Inżynier Ruchu w Gdańsku.
SAMI WPROWADZILI ZMIANY
Jak mówią drogowcy, kilkukrotnie prosili i sondowali możliwość uruchomienia na ulicy Słowackiego odcinkowego pomiaru prędkości. Urządzenia tam zostały zainstalowane wcześniej, w ramach systemu Tristar. – Nawet byliśmy zdecydowani przekazać w jakiejś formie na rzecz ITD te urządzenia. Niestety nie udało się – żali się Miejski Inżynier Ruchu.
Drogowcy wprowadzili więc zmiany na samej drodze. W przypadku Słowackiego – uszorstnili nawierzchnię. Na alei Jana Pawła II jeszcze w tym roku zbudują sygnalizację świetlną.
PRZEPROWADZONO BADANIA
Jak wynika z pomiarów, w lokalizacjach, gdzie do 2014 roku stały słupy fotoradarów, znacznie przyspieszyło aż 75 proc. kierowców. Według badań Instytutu Transportu Samochodowego liczba ofiar wypadków w miejscach, gdzie zlikwidowano fotoradary wzrosła o 46 proc.
W najbliższych latach ITD zamierza kupić, przy wsparciu środków europejskich, 600 nowych urządzeń. Część z nich zastąpi te obecnie pracujące i wysłużone. Nowe mają pojawić się też na drogach wojewódzkich, powiatowych i gminnych.
Więcej w materiale Sebastiana Kwiatkowskiego:
Sebastian Kwiatkowski/mk