To już ósma edycja sopockiego Budżetu Obywatelskiego, pierwszego, który pojawił się w Polsce. Sopocianie coraz chętniej korzystają z możliwości partycypowania w wydatkach miasta. Świadczy o tym zakończona wczoraj rekordem weryfikacja wniosków. To również znak tego, że Polacy uczą się demokracji, której przez dziesiątki lat byli pozbawieni. Teraz muszą czuwać nad tym, by wzięte przez nich w ręce narzędzie udoskonalać i chronić.
Sopot był pierwszym miastem w kraju, w którym wprowadzono Budżet Obywatelski. W 2011 roku mieszkańcy mieli do wyboru 49 projektów lokalnych o raz 22 ogólnomiejskie. Swój głos oddało blisko 10 proc. uprawnionych. We wrześniu 2018 roku sopocianie będą mogli wybierać spośród 181 projektów, z czego 80 to projekty dotyczące całego miasta. Jeszcze nigdy nie było ich tak dużo. Prezydent Sopotu Jacek Karnowski liczy na 20 proc. frekwencję w czasie wrześniowego głosowania.
– Po ilości i jakości zgłoszeń (rekordowe 285 zgłoszonych wniosków – przyp. red.) widać, że Budżet Obywatelski przyjął się w Sopocie. Wysoka, wynosząca 15 proc., frekwencja w zeszłorocznym głosowaniu mówi sama za siebie. W tym roku, patrząc na liczbę zgłoszonych projektów, ta frekwencja może być jeszcze większa – mówi Jacek Karnowski.
PLUS: „BARDZIEJ RÓWNOMIERNY ROZWÓJ MIASTA”
– Wielkim plusem sopockiego Budżetu Obywatelskiego jest już to, że udało się nam go wprowadzić. To od nas brały przykład wszystkie inne miasta. Budżet zaktywizował mieszkańców, wzrasta zarówno ilość składanych wniosków, jak i udział w kolejnych głosowaniach. Bardzo cieszy, że mieszkańcy zgłaszali wnioski dotyczące ich najbliższej okolicy, czyli nie tylko samego centrum. Dzięki temu Sopot rozwija się w sposób zrównoważony – mówi Grażyna Czajkowska, radna Sopotu i prezes fundacji rozwoju Kocham Sopot.
Dodaje jednak, że potrzebna jest ewaluacja. Wnikliwe badanie i ocena tego, czy Budżet Obywatelski osiąga zamierzone cele, mogłoby pomóc go rozwijać. W tej chwili wewnętrznej oceny dokonuje komisja lokalowa i Budżetu Obywatelskiego. Zdaniem radnej, potrzebna jest szersza dyskusja, tak by to mieszkańcy mogli ocenić, czy proces konsultacji społecznych, jakim jest Budżet, spełnia zamierzone cele.
MINUS: „MIESZKAŃCY WYKLUCZENI PRZEZ WŁASNĄ NIEWIEDZĘ”
– Doświadczenie zarówno Sopotu, jak i innych miast pokazuje, że zwyciężają te projekty, które mają silniejszych liderów. Niestety, znikają grupy mieszańców, które nie umieją odpowiednio rozpisać swoich projektów, którym brakuje kompetencji, a czasem po prostu odwagi. Wśród tych grup są m.in. ludzie młodzi – mówi Barbara Kijewska, doktor nauk politycznych, sympatyczka fundacji rozwoju Kocham Sopot.
Miasto, które się starzeje i chce przyciągnąć osoby młode, powinno, jak mówią społecznicy, bardziej wsłuchać się w głos osób, które za kilka lat osiągną pełnię praw wyborczych. Uchwała pozwala, by w głosowaniu nad Budżetem Obywatelskim brały udział osoby, które najpóźniej w dniu głosowania ukończyły 16 lat, ale czy faktycznie to robią? Jako podobnie wykluczoną grupę, wskazuje się osoby starsze, które często nie wiedzą nawet, że istnieje coś takiego jak Budżet Obywatelski.
PLUS. „CORAZ WIĘCEJ WNIOSKÓW MIĘKKICH”
– Pojawia się też coraz więcej projektów tzw. miękkich, czyli bardziej działań społecznych niż inwestycyjnych. To także cieszy, że ludzie wybierają jakieś zajęcia rekreacyjne czy programy medyczne, a nie ograniczają się tylko do placów zabaw czy siłowni pod chmurką, których jest już dużo – mówi Jacek Karnowski.
Fakt, że mieszkańcy nie wskazują już tylko na dziurawe chodniki oznacza nie tyle to, że problemy z infrastrukturą już się skończyły, ale to, że mieszkańcy są coraz bardziej świadomi działania narzędzia, które im dano. Niektórzy działacze miejscy w tej świadomości upatrują nawet rozkwitu oddolnej demokracji, która w przyszłości zaowocowałaby referendami, de facto odbierającymi władzę politykom.
MINUS. „BRAK KONTROLI NAD PROCEDOWANIEM WNIOSKÓW”
– Uważamy, że w Sopocie dosyć przypadkowo została wybrana komisja rozpatrująca wnioski. Jest to „komisja do spraw lokalowych”, której dodano do nazwy „i do spraw Budżetu Obywatelskiego”. Brakuje tam przedstawicieli mieszkańców. W Gdańsku coś takiego działa. To bardzo dobry krok, że organizacje pozarządowe maja tam możliwość udziału w pracy komisji i głosowaniu nad weryfikacją wniosków – mówi Małgorzata Tarasiewicz, prezes stowarzyszenia Mieszkańcy dla Sopotu.
Oponuje wiceprezydent Sopotu Marcin Skwierawski: – Staramy się wyjść na przeciw wszystkim sugestiom i oczekiwaniom mieszkańców. Jeśli chodzi o weryfikację wniosków, to zajmuje się nią komisja rady miasta, w której zasiadają przedstawiciele mieszkańców, bo to radni są przecież ich przedstawicielami.
PLUS. „WERYFIKACJA WYKLUCZA NIEGOSPODARNOŚĆ”
To że aż 104 z 285 złożonych wniosków zostało w tym roku odrzuconych wielu osobom wydaje się krzywdzące. Pod adresem komisji padają zarzuty, że wybiera tylko te projekty, które pasują włodarzom. Marcin Skwierawski tłumaczy jednak, że część projektów trzeba odrzucić.
– Radni bazują na materiałach przygotowanych przez merytoryczne wydziały, które będą odpowiedzialne za realizację i wdrażanie projektów w życie. To ważne, żebyśmy nie popełnili błędu i pod głosowanie nie poddali projektu, który później nie będzie mógł zostać zrealizowany, ponieważ okaże się, że jest niezgodny z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Są też inne przesłanki, które nie pozwalają na zrealizowanie danej inwestycji (dotyczy to też inwestycji, które miałyby zostać zlokalizowane na gruncie będącym w użytkowaniu wieczystym przez spółdzielnie mieszkaniowe. Wnioski te w tym roku warunkowo zostały zweryfikowane pozytywnie, ale urzędnicy poprosili o opinię Regionalną Izbę Obrachunkową, by ustrzec się zarzutu niegospodarności – przyp. red.). Załóżmy, że projekt obejmuje wymianę chodnika, a miasto przygotowuje się do kompleksowej modernizacji czy wymiany uzbrojenia podziemnego. Zatem dziś remontujemy chodnik, który za rok będzie rozebrany, ponieważ będziemy musieli wymienić podziemną instalację. To jest niegospodarne.
MINUS. „CZY PRZED WYBORAMI COŚ PRZEBIEGA APOLITYCZNIE?”
Skwierawski podkreśla, że przez wiele lat w Sopocie udało się wypracować model działania nieobjęty sporami politycznymi, co oznacza, że wnioski rozpatrywane są merytorycznie, a nie politycznie. Czy tak jest w istocie? Czy wiedząc, że dany wniosek złożył kolega radny, prezydent lub skrajny opozycjonista członkowie komisji weryfikującej projekty nie mają chwil zawahania?
– Radni, którzy zasiadają w komisji lokalowej i Budżetu Obywatelskiego sami składają wnioski do Budżetu i nad nimi następnie procedują, głosują itd. To jest jakaś Sopocka specjalność, żeby samemu złożyć wniosek, a potem, korzystając ze swojej funkcji radnego, uczestniczyć w głosowaniu i promować swój pomysł – mówi Małgorzata Tarasiewicz.
Dosadniej sprawę ujmuje Jakub Świderski, niegdyś radny, potem dziennikarz TVP. – Głosowanie do budżetu obywatelskiego będzie tuż przed wyborami samorządowymi, więc gdyby te propozycje, które złożyli ludzie związani z władzą, przepadły, a wygrały by propozycje sopockiej opozycji, to wyglądałoby to co najmniej niekorzystnie dla pana Prezydenta.
ZNAK ZAPYTANIA. REGULACJE DLA MIAST NA PRAWACH POWIATU
W 2018 roku do ustaw o samorządach dodano regulacje, które na 66 miast takich jak Sopot nakładają obowiązek realizacji Budżetu Obywatelskiego. Dla wielu miejscowości będzie to dużym wyzwaniem. Zastanawia także, jaki wpływ na aktywizację mieszkańców będzie miało narzucenie obowiązku wprowadzenia głosowania. Z pewnością da to w wielu miastach spore pole do popisy społecznikom, którzy nie mogą ograniczać się jedynie do krytykowania zastałego stanu rzeczy.
– My również zachęcamy sopockie organizacje pozarządowe, by skuteczniej aktywizowały swoich członków i zapraszały inne osoby do składania wniosków. Zazwyczaj ludzie, którzy działają w takich organizacjach, mają troszkę większą świadomość obywatelską i wiedzę na temat administracji samorządowej. Nie tylko mogą pomóc złożyć wniosek, ale mogą właśnie inspirować do jego złożenia – mówi Marcin Skwierawski.
Plusów, minusów i znaków zapytania jest na pewno więcej. Trzeba o nich rozmawiać, niekoniecznie w gronie polityków i działaczy, ale zwyczajnie, wśród sąsiadów.
Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl