Jest płytka i nieuregulowana, a powinny nią pływać miliony kontenerów. Od lat Wisła jest martwa dla jakiegokolwiek transportu. – Dlatego użeglownienie rzeki jest niezbędne – mówili w Gdańsku na spotkaniu z ministrem Markiem Gróbarczykiem eksperci przedstawiciele pomorskiego biznesu i wyższych uczelni z Pomorza. Do instytucji i podmiotów naukowych, które pracują nad użeglownieniem rzeki dołączyły w środę także Akademia Morska, Instytut Oceanologii i Oceanografii Polskiej Akademii Nauk oraz Instytut Morski z Gdańska.
WYZNACZENIE MIEJSC NA PRZEŁADUNKI
Szef resortu Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej wysłuchał opinii ekspertów i środowiska gdańskiego biznesu. Zdaniem ministra Gróbarczyka ważne jest również wytyczenie miejsc, w których miałyby się odbywać przeładunki towarów – miałyby to być m.in. przystanie w Zajączkowie Tczewskim oraz Solcu Kujawskim.
Przebudowy musiałyby się doczekać też niektóre mosty i śluzy. Na spotkaniu była Anna Rębas.
– 15 mln ton ładunków rocznie można by przewozić Wisłą do trójmiejskich portów, gdyby rzeka była odpowiednio uregulowana – mówił Marek Gróbarczyk.
Użeglownienie międzynarodowych dróg wodnych E-40 (polskiego odcinka drogi wodnej Bałtyk – Morze Czarne) i E-70 (Morze Północne – Odra – Wisła) to od kilku miesięcy najważniejsze tematy w resorcie gospodarki morskiej.
– Sam pomysł przywrócenia transportu śródlądowego na Wiśle nie jest nowy, ale dokumentację i studium wykonalności, by pozyskać finansowanie, musimy robić od początku – dodał Marek Gróbarczyk.
– Koszt transportu towarów jest nawet czterokrotnie niższy od wykonywanego drogą lądową na ciężarówkach, a także dwukrotnie tańszy od kolejowego – przyznają eksperci, którzy spotkali się w Gdańsku w tej sprawie. Inwestycje miałyby być finansowane z kilku źródeł, oprócz środków z Unii Europejskiej miałyby to być pieniądze m.in. z Europejskiego Funduszu na rzecz Inwestycji Strategicznych, a także od firm energetycznych, które zbudowałyby elektrownie na poszczególnych stopniach wodnych.
Fot. Radio Gdańsk/Anna Rębas
CO Z FRANKENEM?
Podczas spotkania pojawił się także temat wraku Frankena, statku leżącego na dnie Bałtyku i, według wielu specjalistów, stwarzającego zagrożenie ekologiczne.
Dziś marszałek pytał o to wprost szefa resortu. – Na dnie Zatoki Gdańskiej spoczywa niemiecki tankowiec, który został zatopiony w 1945 roku. Znajdujące się w jego zbiornikach paliwo i postępująca korozja wraku sprawia, że jest on tykającą bombą ekologiczną. Nie możemy dopuścić do tego, by ta bomba wybuchła – podkreślał marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk.
Zniszczenia obejmą naturalne środowiska ryb, w tym śledzia, łososia szlachetnego, jesiotra zachodniego czy dorsza. Zagrożone są plaże i miejscowości turystyczne na terenach Półwyspu Helskiego, Zatoki Gdańskiej, Zatoki Puckiej i Mierzei Wiślanej. Dla wielu mieszkańców Pomorza, utrzymujących się z rybołówstwa czy turystyki będzie to prawdziwa klęska – tłumaczył marszałek.
Anna Rębas/mar