Centrum Warszawy, Krupówki, sopocki „Monciak” – to najdroższe tereny w Polsce. Gdyby nasz kraj był wielką grą Monopoly, to właśnie te miejsca byłyby ostatnimi, najcenniejszymi polami. Wróćmy jednak do rzeczywistości. Tu gra się prawdziwymi pieniędzmi. Niestety, czasem także naszymi. Na początku lipca informowaliśmy, że Centrum Haffnera w Sopocie zostało przejęte przez spółkę inwestycyjną EruoEast2 B.V. Centrum zlokalizowane jest przy Placu Przyjaciół Sopotu (ul. Bohaterów Monte Cassino) i stanowi kompleks handlowo usługowy o powierzchni 12 tys. m2. Mieszczą się w nim lokale gastronomiczne i handlowe oraz jedyny w Sopocie multipleks kinowy.
CENTRUM SOPOTU SPRZEDANE. CENA JEST TAJEMNICĄ
Zarówno kupujący jak i sprzedający (Centrum Haffnera Sp. z o.o.) nie kryją zadowolenia. Żadna ze stron nie zdradza ceny nieruchomości, można jedynie domniemywać, że zapłacono zawrotną sumę. Miasto nie komentuje sprawy, bo urzędnikom od dawna nic do tego. Tereny, na których stoi Centrum, Hotel Sheraton i Dom Zdrojowy zostały 12 lat temu „wymienione” na tunel pod deptakiem, centrum informacji turystycznej i pijalnię wód solankowych (instytucje te znajdują się w Domu Zdrojowym).
Urzędnicy chwalą się, że zawarta wówczas współpraca pomiędzy samorządem, firmą NDI S.A. i bankiem PKO BP była pierwszym partnerstwem publiczno-prywatnym w Polsce. Jak zatem doszło do tego, że centrum Sopotu nie należy do Sopotu?
MIASTO WCHODZI W SPÓŁKĘ Z PRYWATNĄ FIRMĄ
W marcu 1999 roku gmina zawarła umowę o współpracy z firmą NDI S.A., która wygrała przetarg na zagospodarowanie centrum Sopotu. Celem miała być sfinansowanie i wybudowanie domu zdrojowego, centrum handlowo-usługowego (czyli sprzedanego w 2018 roku Centrum Haffnera), budynku parkingowo-biurowego, budynku mieszkalnego i tunelu pod deptakiem.
W lutym 2001 roku powstała spółka celowa z ograniczoną odpowiedzialnością – Centrum Haffera. Miasto wniosło kilkanaście tysięcy złotych i 23 działki gruntu o powierzchni 19.760 m2. W marcu tego samego roku kolejną umową, zawartą na okres 12 miesięcy, dookreślono warunki współpracy. NDI S.A. zobowiązała się m.in. do pozyskania finansowania, przygotowanie studium wykonalności oraz podpisania umów z operatorami inwestycji.
Centrum Haffnera w Sopocie – fot. Radio Gdańsk/Piotr Puchalski
PARTNER SIĘ NIE WYWIĄZUJE? SPÓŁKĘ RATUJE BANK
W listopadzie 2004 roku podpisano umowę uszczegóławiającą warunki współpracy. Znalazł się w niej paragraf mówiący o tym, że postanowienia umowy z marca 2001 roku nie zostały w pełni wypełnione. Umowa zawierała ostateczny termin realizacji (30 czerwca 2005 roku) i dawała miastu możliwość anulowania dotychczasowych postanowień, bez roszczeń ze strony NDI S.A. Miasto uznało, że projekt ma zbyt duże znaczenia dla Sopotu i przymknie oko na „niedołężność” partnera.
Prace budowlane ruszyły dopiero w 2006 roku, kiedy partnerem NDI S.A. i miasta stał się bank PKO BP S.A. To bank sfinansował przedsięwzięcie. W styczniu 2006 roku podpisano umowę, która zmniejszała udziały miasta.
RADNY SKŁADA ZAWIADOMIENIE DO PROKURATURY
To wtedy niezależny radny Sopotu Jakub Świderski złożył do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Świderski zarzucał prezydentowi Sopotu Jackowi Karnowskiemu działanie na szkodę gminy. Wskazywał, że NDI S.A nie wywiązywało się z warunków umowy, tłumacząc się problemem z uzyskaniem finansowania budowy, a jednocześnie inwestowało w inne aktywa. Jego zdaniem miasto nie zabezpieczyło swoich interesów przy zawieraniu pierwszej umowy, a później, pomimo zwłoki partnera, nie rozwiązało porozumienia – chociaż mogło to zrobić, nie narażając się na roszczenia.
Radny kwestionował także dokonaną w maju 2006 roku wycenę nieruchomości, które przekazało miasto. Jego zdaniem suma 28 mln 997 tys. zł była stanowczo za niska.
KTO JEST BENEFICJENTEM PRZEDSIĘWZIĘCIA?
„Ponadto wskazać trzeba, że analiza przedmiotowego przedsięwzięcia musi prowadzić do konkluzji, iż u jego podstaw legło szkodliwe dla Gminy założenie. Oto bowiem po zakończeniu realizacji inwestycji właścicielem niezwykle cennych nieruchomości gruntowych pozostaje spółka Centrum Haffnera, w której udziały Gminy są umarzane. W spółce uczestniczą jedynie udziałowcy prywatni (NDI S.A i PKO BP S.A.), którzy tym samym stają się jedynymi beneficjentami przedsięwzięcia (por. art. 3.6.2-3.6.4 umowy wspólników z dnia 27 stycznia 2006 roku). W żadnym bowiem razie to co finalnie otrzymuje Gmina w zamian za umorzone udziały nie stanowi ekwiwalentu dokonanego wkładu w postaci prawa własności gruntów o bardzo dużej wartości rynkowej (jak już wspomniano są to jedne z najdroższych nieruchomości gruntowych w Polsce)” – pisał Świderski w uzasadnieniu zawiadomienia.
Urzędnicy od lat przypominają, że teren, który został wniesiony aportem był zaniedbany. Dzięki temu, że zniknęły drewniane budki bazaru Neptun, a pojawiło się Centrum Haffnera, miasto lepiej wygląda i funkcjonuje. Sopot jest atrakcyjniejszy, czym przyciąga usługobiorców, inwestorów i turystów.
PORÓWNANIA DO „MODELU WARSZAWSKIEGO”
W artykułach prasowych z tamtych lat pojawiają się porównania tego, co miało miejsce w Sopocie, do mechanizmów, które kładły cień na budowie centrum handlowo-usługowego „Złote tarasy” w Warszawie, a które określono potem „modelem warszawskim”. „Model” ten miał stanowić schemat przebiegu kilku polskich afer (chodzi o afery Sedeco i Złotych Tarasów w Warszawie, Kupca Poznańskiego i Starego Browaru w Poznaniu – przyp. red.).
Najpierw samorząd zakłada spółkę z inwestorem i zyskuje udziały o wartości proporcjonalnej do ustalonej ceny gruntu. Inwestor płaci za budowę, a po zakończeniu inwestycji gmina sprzedaje swoje udziały. W ten sposób grunty zostają przekazane danemu podmiotowi gospodarczemu z pominięciem postępowania przetargowego. Mimo wskazywanych przez byłego radnego podobieństw, prokuratura nie wszczęła śledztwa. Kłopoty urzędników jednak się nie skończyły.
Po lewej Dom Zdrojowy, na wprost Hotel Sheraton – fot. Radio Gdańsk/Piotr Puchalski
CBA WCHODZI DO URZĘDU MIASTA W SOPOCIE
W grudniu 2007 roku na antenie Radia Gdańsk poseł Zbigniew Kozak poinformował, że powiadomił CBA o „nieprawidłowościach związanych z inwestycją Centrum Haffnera”. W lutym 2008 roku poseł zamieścił na stronie internetowej protokół kontroli CBA dotyczącej „prawidłowości przystąpienia Miasta Sopotu do spółki Centrum Haffnera”. Protokół liczy ponad 80 stron.
CBA stwierdziło 13 nieprawidłowości w przeprowadzaniu inwestycji. Kontrolujący wskazali m.in. brak wyceny przestrzeni publicznej zyskanej przez miasto w zamian za grunty, a więc: infrastruktury podziemnej, tunelu i lokalu o powierzchni 2500 m2 w Domu Zdrojowym. Uznali również, że miasto mogło nie brać na siebie kosztów infrastruktury wodno-kanalizacyjnej oraz powinno negocjować lepsze dla siebie warunki, gdy do dochodziło do korzystnych dla spółki Centrum Haffnera zmian w projekcie. Agenci wskazywali też, że bez zgody konserwatora rozebrano rotundę Domu Zdrojowego, mimo że był to zabytek.
Okazało się także, że rzeczoznawca wyceniający grunty nie podpisał z miastem umowy. VAT za usługę wykonaną w 2006 roku wystawiono w roku 2008. Zrobiono to, gdy do urzędu weszło CBA. Z dokumentu wyłania się również wizja ograniczonej aktywności radnych, którzy mieli prawo głosu w czasie podejmowania decyzji o wejściu do spółki. Radni w swoich wypowiedziach zawartych w raporcie wydawali się oceniać sprawę pobieżnie lub, jak sugerują niektórzy z komentujących, być wykonawcami woli urzędników.
AFERA, KTÓREJ NIE BYŁO. PROKURATURA OBALA ZARZUTY CBA
Prezydent nie przyjął raportu, uznając zarzuty za bezzasadne. CBA zawiadomiło prokuraturę. Śledztwo objęło wątki wskazane w raporcie oraz te, które przedstawił radny Świderski. Ostatecznie sprawę umorzono pod koniec 2009 roku.
Tym samym prokuratura uznała, że brak wyceny tunelu oraz lokalu w Domu Zdrojowym dokonanego przez rzeczoznawcę nie jest przestępstwem i wystarczyła wycena urzędników zatwierdzona przez prezydenta Karnowskiego. Rotunda Domu zdrojowego nie jest zabytkiem w całości, a jedynie częściowo. To, że Sopot nie zerwał umowy z NDI S.A. także nie wydało się prokuratorom niewłaściwe. Uzasadniono to m.in. tym, że nie było innych firm, które miałyby budować Centrum Haffnera. Sama firma mogła zwlekać z inwestycją, z uwagi na zła koniunkturę.
Umorzenie nie zostało zaskarżone przez CBA ani Jakuba Świderskiego.
OJCIEC PROKURATORA KRAJOWEGO W ZARZĄDZIE CENTRUM HAFFNERA
Decyzja prokuratury zdaniem jednych utarła nosa przeciwnikom Karnowskiego, inni uważali, że jest to dowód na powiązania samorządu i systemu sądownictwa. Wskazywano m.in. na to, że w zarządzie spółki Centrum Haffnera zasiada Kazimierz Kaczmarek, ojciec prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka.
Sprawa ma więcej wątków politycznych i budziła wiele emocji. Sprzedaż Centrum Haffnera, która była wyjściem do przypomnienia tej historii, przeszła właściwie bez echa. Jako autor tego tekstu także słyszałem wielokrotnie, że „sprawy nie ma po co przypominać”. Uważam jednak, że lepiej ćwiczyć pamięć.
Posłuchaj wypowiedzi urzędników oraz byłego posła Zbigniewa Kozaka i byłego radnego Jakuba Świderskiego:
SPROSTOWANIE MIASTA
W celu realizacji projektu zagospodarowania dolnej części ul. Boh. Monte Cassino miasto Sopot wniosło aportem do spółki Centrum Haffnera grunty o powierzchni 19.760 m2, czyli niecałe 2 ha, a nie 20 ha, jak podał trzykrotnie w audycji Zbigniew Kozak.
Podmiot prywatny, z którym miasto podpisało umowę na realizację projektu, wybrany został w drodze przetargu.
W czasie kontroli inwestycji przez CBA oraz postępowania prokuratury, jak również w momencie umorzenia śledztwa przez prokuraturę, Janusz Kaczmarek nie pełnił żadnej funkcji w administracji publicznej, tym bardziej nie był ani prokuratorem generalnym ani ministrem sprawiedliwości. KOMENTARZ ZBIGNIEWA KOZAKA
Tzw. czeskie błędy zdarzają się nam wszystkim i moje przejęzyczenie było taką właśnie pomyłką. Miałem na myśli powierzchnię 20 tys. metrów kwadratowych.
W materiale opinię publiczną wprowadzają w błąd dwie urzędniczki sopockiego magistratu. Wbrew twierdzeniom Pani Reginy Kaszkur, naczelnika wydziału strategii, wydział ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej wszczął i prowadził postępowanie w oparciu o procedurę karną. Ponadto pani rzecznik Anna Dyksińska stwierdziła że był to pierwszy projekt w Polsce w ramach PPP, co też jest nieprawdą. Po pierwsze nie było jeszcze wtedy ustawy o PPP. Po drugie umowa partnerstwa w tej formie nie mogłaby być zawarta po wejściu ustawy o PPP (w piśmiennictwie przykład Centrum Haffnera bywa jednak wymieniany jako PPP – przyp. red.)
Piotr Puchalski
Napisz do autora: p.puchalski@radiogdansk.pl