Jedni go uwielbiają, inni nienawidzą. Spytaliśmy naszych słuchaczy, co sądzą o Jarmarku św. Dominika

dżarmark2

758 lat tradycji, 6 milionów odwiedzin, 1000 kramów i 23 dni doskonałej zabawy – to kwintesencja słynnego na cały świat Jarmarku św. Dominika. Tam się kupuje, targuje, poszukuje skarbów, słucha muzyki i znajduje piękne kadry do pamiątkowych fotografii. Choć jest tam gwarnie i barwnie, prawie wszędzie coś się dzieje, a obrazki zmieniają się jak w kalejdoskopie, to wydarzenie ma zarówno swoich zwolenników, jak i przeciwników.

Jedni nie mogą się doczekać jarmarku i przez cały rok żyją wspomnieniami. Inni go przeklinają, denerwują się na hałas, problemy komunikacyjne i bałagan. O zdanie na temat Jarmarku św. Dominika spytaliśmy naszych słuchaczy, a oni podzielili się z nami naprawdę ciekawymi przemyśleniami, wspomnieniami, przyzwyczajeniami.

– Jarmark św. Dominika można lubić albo nienawidzić, przez zakorkowane miasto, tłok, brak miejsc do zaparkowania. Ale z drugiej strony turyści, zysk dla miasta i hotelarzy, restauracji… Ja będę szukał kart pocztowych z pierwszej połowy XX wieku, a może coś się trafi – przyznał jeden z naszych słuchaczy.

– Co roku staram się wpadać na jarmark, bo w tym czasie zawsze na kilka dni przyjeżdżam na wypoczynek do Jantaru i choć na kilka godzin próbuję pojawić w Gdańsku, ze względu na, jak ja to mówię, stoiska ze starociami. Może coś w oko wpadnie, bo zbieram różne rzeczy do własnej kolekcji – pisał nam Zbyszek z Mazur.

 

Fot. Słuchacz RG

 

Inni słuchacze wpadają na jarmark z konkretnym celem i wiedzą, czego szukają.

– Znajomy wpadł na genialny pomysł. Na jarmarku kupił stare amerykańskie tablice rejestracyjne. Odpowiednio zespawane dają fantastyczny klosz do lampy w pokoju i to mój plan na jarmark – przyznał słuchacz Tomek.

– A ja lubię zajrzeć na jarmark, bo przyciąga mnie atmosfera, klimat, zabawa, coś smacznego… Kupuję głównie produkty spożywcze, np. pyszny chleb – tłumaczy Barbara z Gdyni.

JARMARK TO TRADYCJA

Wielu naszych słuchaczy przychodzi na jarmark co roku, traktując to jako swego rodzaju tradycję.

– My z żoną, jak co roku, zaliczamy jarmark dwa razy. Raz na początek, na sztuczne ognie, ale w tym roku nie ma po co jechać. Lasery to już nie to samo. Drugi raz na koniec, jak jest mało ludzi i zawsze coś się kupi. Żonka wybiera, a ja płacę – zdradza pan Wiesław.

– Ja uwielbiam Jarmark Dominikański, jestem na nim co roku. Dzięki niemu nie muszę wyjeżdżać z mojego ukochanego Gdańska, by poczuć się jak turystka. Uwielbiam klimat jarmarku oraz to, że co roku przybywają jakieś nowości. Miejsce, które obowiązkowo zwiedzam, to targ staroci. Zawsze znajdzie się tam jakąś perełkę. Poza tym czas jarmarku to także koncerty, warsztaty, spektakle… Długo by wymieniać, każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie i to jest superanckie – opowiada Olga.

 

dżarmark1

Fot. Słuchacz RG

Inni przychodzą na Jarmark św. Dominika już z myślą o zimie.

– Ja chodzę co rok i zawsze kupuję żonie jakiś naszyjnik lub korale na prezent na Boże Narodzenie. Ona uwielbia korale, a ja mam problem z głowy. Zresztą rękodzieła w takich ilościach, jak na jarmarku, to nie ma szans zobaczyć gdziekolwiek indziej – opowiada nasz słuchacz.

– Jak co roku wyruszam na Jarmarku Dominikańskim na… łowy starych zegarów. Do tej pory z każdego mam „upolowany” jeden. Mam już osiem zegarów i jeszcze dużo miejsca w mieszkaniu. Oceniam moje ściany na jakieś jeszcze… 8 Jarmarków Dominikańskich – dodaje inny. – Dodam jeszcze, że kupiłem sobie kilka lat temu pędzel do golenia. Tani nie był, ale wciąż wygląda jak nowy, a te z marketów po kilku miesiącach wyglądały jak wyleniałe koty – śmieje się.

ZNALEŹĆ PASJĘ

Są też tacy, którzy nie idą na jarmark dla atmosfery, koncertów czy innych rozrywek, a po jedną, konkretną rzecz.

– Za tłumami na jarmarku nie przepadam, ale od kilku lat co roku jedziemy z mężem na chwilę. Ja również jestem fanką biżuterii, która można kupić u osób, które czasem nawet na miejscu ją robią. Mam kilka różnych takich zakupów i jest to moja ulubiona biżuteria. Lubię niepowtarzalne egzemplarze, a takich tam dużo. A na kłopot z parkowaniem polecam udać się tam SKM-ją i nie ma problemu. Robimy tak od zawsze. A co do biżuterii, to kocham rękodzieło. Zlokalizowałam hurtownię kamieni, sreberka, specjalistycznych akcesoriów, do tego cążki i sama kombinuje. Obdzielam rodzinkę na różne okazje prezentowo. I ta radość, że nikt takiego zestawu nie ma. Na foto fasetowany onyks i noc Kairu – chwali się pani Katarzyna i wysyła zdjęcie.

 

PART 1532496140607

        Fot. słuchacz RG

– Ja co roku, od wielu lat, kupuję… sandały. Skórzane, szerokie, zapinane sprzączką, megawygodne, latem służą jako buty, zimą, jako kapcie. Oczywiście co roku inny kolor, w zależności od nastroju. Drugim moim hitem są tureckie oliwki, pakowane po pół i cały kilogram. Z nimi mam jak z truskawkami, jem dopóki mogę, a potem cały rok spokoju – przyznaje słuchacz z Kwidzyna.

– Dla mnie jarmark to starocie. Chodzę jak po muzeum, oglądając piękną porcelanę, meble i inne ładne rzeczy – mówi Aga.

Z SENTYMENTEM

– Pamiętam czasy, jak na jarmarku można było kupić takie rarytasy, jak obieraczki do warzyw, które w sklepach występowały raczej rzadko. Brało się kilka sztuk i miało zapas do następnego jarmarku. Dziś raczej poluję na ciekawe książki czy tez pocztówki i znaczki w morskich klimatach na targu staroci. Natomiast podniebienie cieszą orientalne słodycze, litewskie wędliny i chleby, nie do kupienia na co dzień. A tłumy ludzi? Cóż, to nieodłączny element jarmarku. Jak jest jarmark, to musi być tłoczno – przyznaje słuchaczka.

Niektórzy też z sentymentem wspominają smaki, dostępne tylko na jarmarku.

– Jarmark Dominikański to dla mnie miejsce do degustacji ciekawych potraw. Zajadam się chlebem ze smalcem i ogórkiem, smakuję miodów i wielu innych smakołyków. Nie patrzę wtedy na kalorie, a tylko smakuje i tak w kolko… Taki Jarmark Dominikański mógłby dla mnie trwać 365 dni w roku – pisze pani Beata.

– Na jarmarku od dziecka niezmiennie kupowałam andruty kaliskie. To taka moja kulinarna miłość. Niestety od kilku lat już nich nie ma na jarmarku… Ale mój mąż na szczęście pochodzi z Kalisza, wiec rodzina nas zaopatruje w andruty w ilościach hurtowych – opowiada pani Iwona.

NIE DA SIĘ ZADOWOLIĆ KAŻDEGO

– Ja omijam jarmark szerokim lukiem. Nadmierna drożyzna, chińskie badziewia i dzikie tłumy. Do tego kieszonkowcy – staje w opozycji jeden ze słuchaczy.

Przypomnijmy, że w tym roku organizatorzy posłuchali miłośników zwierząt i zrezygnowali ze słynnego pokazu fajerwerków, który od wielu lat towarzyszył otwarciu i zamknięciu imprezy. W zamian zobaczymy laserowe wizualizacje. Uroczysta ceremonia otwarcia Jarmarku rozpocznie się 28 lipca. Z tej okazji 16 trębaczy odegra hejnał mariacki, złożony z 758 nut.

mk

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj