Spróchniałymi drzwiami zasłonięto potężną dziurę w słupskim chodniku. Mieszkańcy od kilku dni muszą bardzo uważać, aby nie wpaść do ponad metrowej głębokości studzienki na ulicy Szczecińskiej. Miasto o sprawie wie dopiero od wtorku.
Dziennie ulicą Szczecińską przechodzi od kilkuset do kilku tysięcy przechodniów. Mieszkańcy, którzy rozmawiali z reporterem Radia Gdańsk, przyznają jednomyślnie, że spróchniałe drzwi zasłaniają wyrwę przynajmniej od kilku dni. Obawiają się, że jeśli ktoś szybko nie usunie fuszerki z chodnika, komuś stanie się krzywda.
SPRÓCHNIAŁE DRZWI
– Niech idzie matka z dzieckiem, a zaraz może zdarzyć się katastrofa. Albo jakaś starsza osoba, schorowana. To przecież są stare, spróchniałe drzwi, kto na to wpadł? – pyta jedna z mieszkanek Słupska na ulicy Szczecińskiej.
Przy spróchniałych drzwiach zatrzymują się kolejne osoby i zastanawiają się nad nietypowym sposobem łatania dziury w chodniku.
– To leży tutaj od kilku dni, bo przechodzę tędy niemal codziennie. Nie podoba mi się to. Jest bardzo niebezpiecznie – zauważa starszy mężczyzna.
– My w Słupsku jesteśmy od kilku dni i tędy idziemy pierwszy raz, ale już się boję co będzie dalej – dodaje turystka.
ZIM WYJAŚNIA
Zarząd Infrastruktury Miejskiej w Słupsku o załataniu dziury spróchniałymi drzwiami wie dopiero od wtorku. Dyrektor ZIM podkreśla, że studzienka należy do prywatnej firmy komunikacyjnej. W związku z tym, miasto nie zabezpieczy jej na własny koszt.
– Wiadomo, że to nie jest profesjonalne zabezpieczenie. Nie wiemy, kto to zrobił. To studzienka teletechniczna firmy Orange. Każdy z inwestorów ma obowiązek usuwać takie usterki na własny koszt. Nie ma takiej możliwości, aby naprawiać obce urządzenia. Wyślemy jeszcze ze swojej strony do inwestorów sieci ostrzeżenie, aby swoje urządzenia przejrzeli i zbadali pod kątem bezpieczeństwa – zapewnia Jarosław Borecki, dyrektor Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Słupsku.
USUNĄ USTERKĘ
Firma Orange zapewniła miasto, że jak najszybciej zabezpieczy dziurę w chodniku. Na razie obok spróchniałych drzwi postawiono jedynie pachołek ostrzegawczy.
Paweł Drożdż/pOr