Miał „zażartować” z kobiety w ciąży i powiedzieć, że jej dziecko nie żyje. Ginekolog zaprzecza i chce 30 tys. złotych

Lekarz i szpital w Bytowie grożą procesem sądowym pacjentce, która poskarżyła się na makabryczny żart ginekologa. Miał on powiedzieć kobiecie w szóstym miesiącu ciąży i skarżącej się bóle brzucha, że jej płód obumarł.Potem miał stwierdzić, że tylko żartował.

Lekarz wszystkiemu zaprzecza, a jego prawnik przysłał pacjentce wezwanie do usunięcia wpisu w internecie i wpłacenia 30 tysięcy złotych na konto szpitala. W przeciwnym razie sprawa trafi do sądu.

BEZ WYCOFANIA

Pani Kamila w rozmowie z reporterem Radia Gdańsk mówi, że z niczego się nie wycofuje, bo wyraźnie słyszała co lekarz do niej powiedział.

– Około drugiej w nocy trafiłam do szpitala w Bytowie, jestem w zagrożonej ciąży, miałam bóle brzucha. Pielęgniarki nie zgodziły się żeby do gabinetu lekarskiego wszedł ze mną narzeczony. Byłam tylko z lekarzem. On zaczął badanie i powiedział mi, że płód obumarł. Potem włączył dźwięk bicia serca dziecka i powiedział, że żartował. Ja się rozpłakałam i wybiegłam z gabinetu. Potem wszystko opisałam na profilu FB Hejted Bytów – opowiada 25-latka z podbytowskiej wsi.

USUNIĘCIE WPISU I PIENIĄDZE

Pacjentka dostała pismo z kancelarii prawnej, która reprezentuje lekarza z bytowskiego szpitala. Dokument zawiera żądanie „usunięcia wpisu z pomówieniami” oraz wpłacenia na konto Szpitala Powiatu Bytowskiego 30 tysięcy złotych w terminie 14 dni, w przeciwnym razie do sądu trafi pozew w tej sprawie.

Prezes Szpitala Powiatu Bytowskiego Beata Ładyszkowska w odpowiedzi na skargę pacjentki napisała, że zdarzenie nie miało miejsca i również zażądała usunięcia internetowego wpisu. W przeciwnym razie również skieruje pozew do sądu.

– Przebieg opisywanej przez panią sytuacji nie został potwierdzony przez personel Szpitala. Lekarz badający panią kategorycznie stwierdził, że cytowane w skardze oraz mediach zdanie rzekomo wypowiedziane przez niego płód jest obumarły oraz żartowałem to kłamstwo i pomówienie – wyjaśnia.

JAK BYŁO NAPRAWDĘ?

Pani Kamila odpowiada, że wpisu nie usunie, bo opisuje rzeczywisty przebieg zdarzenia. Płacić również nie zamierza, bo utrzymuje ją narzeczony, a ona ma tylko zasiłek pielęgnacyjny. Kobieta cierpi też na epilepsję.

Przemysław Woś/pOr

Zwiększ tekstZmniejsz tekstCiemne tłoOdwrócenie kolorówResetuj