Poważne problemy finansowe mogą zakończyć działalność prywatnego schroniska dla zwierząt w Kobylnicy koło Słupska. Fundacja Dziki Azyl utrzymuje się wyłącznie z darowizn. Teraz ma 8 tysięcy złotych zaległości i wkrótce może zostać odłączona od wody i prądu.
Fundacja Dziki Azyl powstała w połowie 2017 roku. Przez 6 miesięcy przyjęła prawie 200 zwierząt, niemal z terenu całego kraju. Większość wyleczono i wypuszczono na wolność. Każde leczone zwierzę to jednak niemały wydatek, średnio 200 złotych dziennie. To opłaty za wyżywienie, opiekę weterynaryjną i liczne operacje, w tym wszczepienia implantów.
„MOŻEMY ZOSTAĆ BEZ PRĄDU, BEZ BIEŻĄCEJ WODY”
– Teraz nasza sytuacja jest dramatyczna. Na tę chwilę głównie potrzebujemy funduszy, aby opłacić zaległe faktury. Z tego względu, że lada dzień możemy zostać bez prądu, bez bieżącej wody. Firma, która odbiera nam śmieci, przestanie je odbierać. To dla nas jest priorytetem – mówi Edyta Pudzianowska z Fundacji Dziki Azyl w Kobylnicy.
Fundacja liczy na wsparcie także materialne. Potrzebna jest karma z dużą zawartością mięsa, płatki owsiane, ręczniki papierowe i rękawiczki jednorazowe.
TRUDNY OKRES
Miłośnicy zwierząt przyznają, że zbliża się dla nich najtrudniejszy okres – zima. Wtedy zwierzęta potrzebują dodatkowej opieki, więcej jedzenia, drożej wychodzą także opłaty za media.
– Dla nas zima już jest za chwilę. W tamtym roku ledwo ją przetrwaliśmy. W tym roku myśleliśmy, że będzie prościej, łatwiej, że dużo się zmieni. Niestety, nie wygląda to różowo – dodaje Waldemar Turzyński ze schroniska w Kobylnicy.
RATUJĄ ZWIERZĘTA
Do Dzikiego Azylu trafiają głównie bociany, sarny, jelenie, jeże, gęsi oraz kaczki. To głównie ofiary wypadków. Fundacja utrzymuje się wyłącznie z darowizn, a tych otrzymuje niewiele. Pomaga głównie Gmina Kobylnica oraz lokalni przedsiębiorcy, również miłośnicy zwierząt.
Paweł Drożdż/mili