3 lata i 8 tysięcy godzin ciężkiej pracy w ułamku sekund poszło na marne. Zrekonstruowany pierwszy polski samochód został zniszczony. Legendarny CWS uległ wypadkowi pod Wejherowem i nie weźmie udziału w tegorocznych obchodach 11 listopada.
Przed rokiem opisywaliśmy dzieło mechanika z Wejherowa, który dokonał niemożliwego. Od podstaw, w pojedynkę odtworzył pierwszy polski samochód CWS T1. Replika auta z przełomu lat 20. i 30. była dowodem geniuszu polskich inżynierów tamtych czasów. Niestety, samochód został zniszczony.
– Z przykrością muszę poinformować, że biało-czerwony CWS T-1 torpedo uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu. Niestety, nie będzie mógł wziąć udziału w obchodach Odzyskania Niepodległości 11 listopada – poinformował na swojej stronie internetowej konstruktor Ludwik Rożniakowski.
Do wypadku doszło 20 października, gdy CWS był w drodze z Gdańska do Wejherowa. Volkswagen na zakręcie wpadł w poślizg i z dużą siłą uderzył w zrekonstruowany samochód. Jak ustaliła policja, 46-latka jadąca volkswagenem straciła panowanie nad autem i uderzyła w jadący prawidłowo zabytkowy samochód. W wyniku tego wypadku trzy osoby zostały przewiezione do szpitala, a oba auta – zniszczone.
NAJWAŻNIEJSZY BYŁ SYN
Odwiedziliśmy konstruktora w dniu, kiedy odbierał zniszczone auto z policyjnego parkingu. Przy okazji rozmawialiśmy o feralnym dniu i dalszych planach związanych z rekonstrukcją zniszczonego CWS-a.
– Patrząc na to, co tutaj widać, ręce opadają – mówił w pierwszej chwili pan Rożniakowski.
Choć tego dnia za kierownicą był syn pana Ludwika, któremu na szczęście nic poważnego się nie stało, konstruktor stara się nie obwiniać kierowcy Volkswagena. – Nie mam pretensji do tej kobiety. Kiedy jest ruch, zdarzają się wypadki, ale to jest kwestia pewnej odporności psychicznej i przeszkolenia. Kobieta na poboczu zauważyła sarny, przestraszyła się i wpadła w poślizg, niestety uderzając w nadjeżdżającego CWS-a. W pierwszej chwili nie myślałem o samochodzie, najważniejszy był syn i to, czy nic jemu się nie stało. To był nieszczęśliwy wypadek, ale prędkość zawsze należy dostosować do warunków na drodze – mówi z żalem pan Ludwik.
STERTA ZŁOMU
Wstępnie ocenił zniszczenia i choć jak mówi, załamuje ręce, to wierzy, że w ciągu roku samochód wróci na drogę.
– Zrekonstruowany przeze mnie w trakcie trzech lat pracy samochód obecnie jest stertą złomu nienadającą się do niczego. Rama na całej długości jest przesunięta i pogięta w paru miejscach. Z tego, co widzę, trzeba będzie ją odtworzyć od nowa, a jest to dobrych kilka miesięcy pracy. To, co trzeba zrekonstruować, tak naprawdę będę wiedział dopiero, kiedy zdemontuję go do ostatniej śrubki. Człowiek już nie daje rady ogarniać tematu. Wiem, ile to wymagało pracy. To nie będzie rok z wolnymi sobotami i niedzielami, ale 10 do 12 godzin uczciwej pracy, siedem dni w tygodniu – ocenia pan Ludwik.
Fot. Radio Gdańsk / Jacek Klejment
SAMOCHÓD MUSI WRÓCIĆ NA DROGI
– Wolałbym w takim stanie samochodu nie oglądać i nie naprawiać wiedząc, że wymaga to tyle pracy, ale wiem, że muszę. Ten samochód ma na długie lata świadczyć o fenomenie, jakim był CWS nie tylko w tamtych, ale i w dzisiejszych czasach. To są symboliczne samochody. Mam nadzieję, że w rok uda mi się go naprawić i samochód wróci tam, gdzie jego miejsce. Na polskie drogi – deklaruje konstruktor.
Każdego roku CWS jeździł z Piłsudskim w Gdyni i na wielu innych imprezach, pokazując namacalnie historię. Pan Ludwik ma nadzieję, że na następne święto 11 listopada CWS będzie mógł się zaprezentować i pokazać, że znowu żyje.
Każdy, kto chciałby wesprzeć konstruktora w odbudowie tej niesamowitej maszyny, może to zrobić kontaktując się z nim za pośrednictwem strony internetowej www.cwst1.pl
Jacek Klejment