Rozpoczął się odstrzał dzikich zwierząt na terenie bazy wojskowej w Redzikowie. Zgodnie z uchwałą sejmiku z 2016 roku, zaplanowano ograniczenie populacji dzików, saren, jeleni i jenotów. Do odłowienia i odstrzału zaplanowano wówczas ponad 130 zwierząt. Po protestach ekologów działania jednak zawieszono. Teraz łowczy ponownie pracują na wojskowym terenie.
Okazuje się natomiast, że zwierząt jest już dużo mniej, niż wcześniej oszacowano. Łowczym obecnie udało się odłowić niespełna 30 dzików. I, jak nieoficjalnie przyznają w rozmowie z Radiem Gdańsk, odnalezienie jeszcze przynajmniej 10, będzie graniczyło z cudem. Jak mówią, pozostałe 70 procent zwierzyny, czyli około 100 sztuk, mogło paść z głodu na szczelnie zamkniętym wojskowym terenie.
MNIEJ ZWIERZYNY
Powodem była sroga zima w 2016 roku i późna wiosna w 2017. Nie obrodziły wówczas dęby i buki, których owoce są głównym źródłem pożywienia dzików. Padła zwierzyna, głównie młode i samice dzików, była natomiast zjadana przez lisy, borsuki i kruki. – Dlatego po tych zwierzętach nie pozostało teraz zbyt wielu śladów, ich tam po prostu nie ma. Na pewno nie wydostały się przez to szczelne ogrodzenie – mówi jedna z osób, zajmujących się odławianiem zwierząt w Redzikowie, która chce pozostać anonimowa.
DZIKI BLISKO ŻOŁNIERZY
Wygłodzone zwierzęta w poszukiwaniu jedzenia, miały podchodzić bardzo blisko żołnierzy. Jak nieoficjalnie ustalił reporter Radia Gdańsk, dochodziło do sytuacji, że poturbowały wartowników, plądrowały budowane obiekty wojskowe i lekko uszkodziły przynajmniej jeden wóz obsługi technicznej. Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało natomiast, że „nie odnotowano incydentów ataków dzikich zwierząt na żołnierzy”.
Redukcja dzikich zwierząt w Redzikowie ma poprawić bezpieczeństwo obsługi budowanej bazy wojskowej. Odstrzał ma zakończyć się jeszcze w tym tygodniu.
Paweł Drożdż/mk